Ostatnio najbardziej oddałam się twórczości, i także edukacji mojego syna w domowych warunkach. Moje myśli o izolacji, o przyszłości życia, a także o tym co mnie i moich bliskich pcha do przodu w trudnych czasach pandemii przywołały moje wspomnienia o tych małych wydarzeniach z codzienności wziętych. Myślę, że to wielkie szczęście żyć w zgodzie z naturą, żyć w Kraju spokojnym, trochę 'wiejskim'. Postanowiłam Wam wreszcie napisać o niektórych naszych wyprawach, o których nie pisałam wcześniej a jakie odbyliśmy głównie w poprzednim roku. Tak naprawdę jest tego sporo, dużo więcej z całego roku, ale nie wszystko mogę zawrzeć w jednym wpisie. Jeśli chodzi o ostatnich kilka miesięcy oczywiście musieliśmy dostosować się do restrykcji i zwolnień jakie także na wyspach UK i Irlandii panowały. Zdecydowanie przebywaliśmy w odosobnienu, i jedynie na świeżym powietrzu. Z kolei ostatnie tygodnie, gdy ogłoszono całkowitą blokadę - to moment gdy skupiłam się już tylko na nauczaniu syna. Jesli chodzi o poznawanie innych kultur. Jak to sie mówi - co się odwlecze, nie uciecze. W naszym domu zawisła ogromna mapa świata, prezent Walentynkowy, który już zapinowany, utwierdza nasza familię w tym, że przygoda z podróżami dopiero się zacznie na dobre...
Ja i moja rodzinka, my zdecydowanie najmilej zawsze wspominamy te wyprawy, które spędzamy na świeżym powietrzu. Chociaż, fajnie też byłoby tak móc powrócić do czasu, kiedy mogliśmy bawić się bez oporów na krytym basenie i w jacuzzi, gdy Alexander po raz pierwszy uczył się pływania bez koła ratunkowego... na styropianowej desce. Irlandia, zarówno Północna, jak i Rebublika zawsze pozwala nam się odkryć na nowo. W każdej porze roku ma do zaoferowania swoje piękno. Nas fascynuje podróżowanie po niej rodzinnie. W miesiącach cieplejszych odwiedzamy ogrody, parki i obszary górskie a zimą spacerujemy i zwiedzamy muzea, a także relaksujemy się w wynajętych obiektach self catering. Zawsze (o każdej porze roku) przyjemnie jest przejść się promenadą nad brzegiem Morza. Mamy do morza i do oceanu prawdziwy rzut beretem!
Już po raz trzeci odwiedziliśmy okolice Hrabstawa Down - miejsca położone poniżej i wzdłuż wybrzeża stolicy Irlandii Północnej, Belfastu. Na poprzedniej naszej trasie byliśmy w znanych i bardzo znaczących punktach na mapie np; Zamek Królewski Hillsborough. Przeczytacie o tym tutaj: (KLIK). Kilka lat temu Bangor, (KLIK), Newtownards (KLIK), Holywood, (KLIK), Portaferry (KLIK). Pozostało nam jeszcze w okresie letnim zobaczyć jeden znany zamek, Ward Castle. A tym razem pokażę Wam bardzo znaczące w Irlandii miejsce, wioskę w której znajduje się najstarszy zamieszkany do dziś zamek, oraz zabiorę Was na spacer w położonym całkiem niedaleko od Belfastu -Lisburn, mieście przemysłu lniarskiego. Na koniec takie marzenie, wspomnienie. Może uda się nam też w tym roku popływać?
Wybrzeża Wyspy Irlandii rozciągają się dookoła wyspy, oferując spokojny wypoczynek w nadmorskich apartamentach, gdzie zaczerpnąć można sporą dawkę jodu, ale też zapewniają niezapomniane widoki podczas spacerów wzdłuż licznych zatok. Niby jest to obszar turystyczny, ale czuć tutaj taki spokój, nie ma wielu ludzi, co powoduje, że można odpocząć nie tylko fizycznie ale też umysłowo. Nie ma to nic wspólnego z relaksem znanym mi z polskiego Wybrzeża Bałtyckiego, zgiełku i wspomnień lata, plaż przepełnionych wczasowiczami (co również ma swoje plusy). Na Wyspach jest to inny rodzaj urlopu, według mnie bardzo potrzebny każdemu człowiekowi. Nie bez powodu to właśnie takie zatoki odwiedzają poeci, pisarze, aby nabrać weny twórczej. Oczyścić umysł. No cóż, każdemu artyście tego potrzeba.
W mieście narodził się w 1698 roku przemysł lniarski, a jego założycielem był protestant Francuz Louis Crommelin. Tak naprawdę obszar dookoła miasta otaczały młyny, oraz pola lniane. Było kilka fabryk z przeznaczeniem na wytwórstwo tkanin. Głównie kwitnął tu przemysł związany z wytwarzaniem pościeli. Kilka zabytków do dziś o tym przypomina. Miejscem gdzie poznać można tajniki tkactwa, jakie znałam z teorii, i o których czytałam obszerne książki 20 lat temu, pracując w tej branży - jest Muzeum Lisburn i Irish Linen Centre. Dla kontrastu, idąc uliczkami, przy tym klasycznym muzeum, warto też wejść do awangardowego muzeum Science, gdzie zetkniecie się ze sztuką nowoczesną i drugim obliczem miasta. Bo Lisburn takie jest. Widać to nawet przebywając w centralnym punkcie miasta!
Jest jeszcze kilka ciekawych miejsc, które chętnie odwiedzilibyśmy. Myślę, że nadchodzi odpowiedni moment, aby w Lisburn w sezonie nasz siedmiolatek zobaczył Ulster Aviation Society, gdzie corocznie odbywają się pokazy lotnicze na Balmoral Show (Dni Rolnicze). Wykonywane są przez lotników Royal Air Force Station. Poza tym w starym hangarze można podziwiać 40 samolotów i helikopterów, zgromadzonych od 1968. Dla żądnych aktywności poleciłabym Park SkyForest, centrum aktywności, gdzie prócz wspinaczki także popływać można kajakiem, i zagrać w paintball. Dla lubiących spacery, i zabawy na świeżym powietrzu proponuję odwiedzić Wallace Park, w którym na ogromnej przestrzeni zorganizowano atrakcje dla najmłodszych i ich rodzin. Ciekawostką jest to, że Park jest siedliskiem dla ptactwa i... nietoperzy! Na koniec warto wstąpić do rzemieślniczego browaru Hilden mieszczącego się w gruzińskim domu od roku 1824. Grywana jest tutaj tradycyjna irlandzka muzyka na żywo, a w sierpniu odbywa się tu festiwal piwa. Z kolei w maju na skwerze w mieście panuje Continetal Market - z tradycjonalnymi potrawami z różnych krajów (26 wystawców).
Teraz przenoszę Was nieco bardziej na wschód Irlandii - bardzo blisko brzegu Zatoki Strangford (zdjęcie tytułowe), i o dziwo nie tylko związane z rybołóstwem, ale też jak Lisburn z przemysłem lnianym, i co jeszcze bardziej ciekawe także z festiwalem mlecznej czekolady. Nie wiadomo, który z tych walorów wioski Killy Leagh jest najważniejszy. Więc może zacznę po kolei. Przede wszystkim wioska słynie z zamku, najstarszego takiego na całej wyspie, który jest zamieszkany po dziś dzień przez młodsze pokolenie pierwszych właścicieli. Ten piękny obiekt z szeroko otwartymi bramami, nawiązujący swą budowlą do słynnych zamków francuskich znad Loary, którą zyskał w XIX wieku, jest najbardziej charakterystycznym miejscem w całej wsi. Został on wybudowany w XII wieku w celu obrony od najazdów Szkotów i Anglików, i jest miejscem historycznym.
Kochani nie wiem jak Wy, ale ja gorącą czekoladę uwielbiam, równie mocno, jak szampana z truskawkami. Mimo iż od jakiegoś czasu na co dzień staram się unikać tych rozkosznych smakołyków, są też takie chwile kiedy ulegam i wraz z bliskimi daję się ponieść temu, co najlepsze. Dlatego też z przyjemnością odwiedzę z rodziną Dziedziniec zamkowy w Dzień Czekolady, aby posmakować oferty różnych wytwórców. Mam nadzieję, że w tym roku odbędzie się to wydarzenie!
Bardzo interesujący opis, aż chciałoby się tam być :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, bo Irlandia jest ciekawa. Polecam!
Usuńbardzo malownicze miejsce, sama bym się skusiła na taki wypoczynek. Zainspirowałaś mnie żeby zabrać moje dzieciaki na pokaz samolotów, o ile w ogóle się odbędzie
OdpowiedzUsuńKocham takie spokojne miejsca. Dlatego odpoczywam tu zawsze. Jeśli chodzi o pokaz, sama chętnie zabrałabym mojego syna na niego. Czekam na to co się wydarzy w tym roku, w zw. z pandemią... Może wreszcie będziemy 'wyswobodzeni'.
UsuńOdpoczynek w takim miejscu z pewnością by mi się przysłużył, malowniczo, spokojnie, a przy tym familiarnie. :)
OdpowiedzUsuńTak, jak lubimy. Myślę, że każdy tego potrzebuje raz na jakiś czas. :)
UsuńI oczywiście przyjemnie jest wyjść raz na jakiś czas z ciepłego gniazdka, na rodzinny spacer. :)
UsuńWidać po zdjecia, że tam jest ładnie.
OdpowiedzUsuńW takich miejscach fantastycznie ładuje się akumulatory, lubię taką lekką kameralność połączoną z kontaktem z naturą, wzajemne przenikanie. :)
UsuńElurka, tak, jak napisałaś. Myślę, że to pierwsze zdjęcie jest przekaźnikiem tego klimatu w moim artykule. Izabela, ta kameralność sprawia, że zawsze dobrze się czuję w Kraju, w jakim żyję.
UsuńMiło popatrzeć na takie ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że dostarczam takiej formy przyjemności. Ostatnio u mnie więcej kwiatków, ale z podróżniczych tematów raczej prędko nie zrezygnuję.
UsuńMy również uwielbiamy w ten sposób rodzinnie spędzać czas, poznawać nowe miejsca, wyruszać na różne wycieczki. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wyprawy to dobra forma rodzinnego wypoczynku :)
UsuńŚwietne zdjecia tego boałego budynku, prawie jak kadr z filmu:) Ostatnio marzy mi sie by popływać w basenie...
OdpowiedzUsuńMasz na myśli pewnie cottage? :) A jasny budynek w Lisburn to Muzem tkactwa :) Dziękuję, lubię takie ujęcia. Godzina różnicy pomiędzy jednym zdjęciem a drugim - a pogoda diametralnie się zmianiła ze słońca w ulewę :)
UsuńWspaniała zachęta do podróży... Zdjęcia z rodziną również piękne!!! Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Podróże relaksują, i kształcą. :)
Usuń