czwartek, lutego 18, 2021 18

Wschód Wyspy Irlandii - w poszukiwaniu inspiracji

Ostatnio najbardziej oddałam się twórczości, i także edukacji mojego syna w domowych warunkach. Moje myśli o izolacji, o przyszłości życia, a także o tym co mnie i moich bliskich pcha do przodu w trudnych czasach pandemii przywołały moje wspomnienia o tych małych wydarzeniach z codzienności wziętych. Myślę, że to wielkie szczęście żyć w zgodzie z naturą, żyć w Kraju spokojnym, trochę 'wiejskim'. Postanowiłam Wam wreszcie napisać o niektórych naszych wyprawach, o których nie pisałam wcześniej a jakie odbyliśmy głównie w poprzednim roku. Tak naprawdę jest tego sporo, dużo więcej z całego roku, ale nie wszystko mogę zawrzeć w jednym wpisie. Jeśli chodzi o ostatnich kilka miesięcy oczywiście musieliśmy dostosować się do restrykcji i zwolnień jakie także na wyspach UK i Irlandii panowały. Zdecydowanie przebywaliśmy w odosobnienu, i jedynie na świeżym powietrzu. Z kolei ostatnie tygodnie, gdy ogłoszono całkowitą blokadę - to moment gdy skupiłam się już tylko na nauczaniu syna. Jesli chodzi o poznawanie innych kultur. Jak to sie mówi - co się odwlecze, nie uciecze. W naszym domu zawisła ogromna mapa świata, prezent Walentynkowy, który już zapinowany, utwierdza nasza familię w tym, że przygoda z podróżami dopiero się zacznie na dobre... 
Ja i moja rodzinka, my zdecydowanie najmilej zawsze wspominamy te wyprawy, które spędzamy na świeżym powietrzu. Chociaż, fajnie też byłoby tak móc powrócić do czasu, kiedy mogliśmy bawić się bez oporów na krytym basenie i w jacuzzi, gdy Alexander po raz pierwszy uczył się pływania bez koła ratunkowego... na styropianowej desce. Irlandia, zarówno Północna, jak i Rebublika zawsze pozwala nam się odkryć na nowo. W każdej porze roku ma do zaoferowania swoje piękno. Nas fascynuje podróżowanie po niej rodzinnie. W miesiącach cieplejszych odwiedzamy ogrody, parki i obszary górskie a zimą spacerujemy i zwiedzamy muzea, a także relaksujemy się w wynajętych obiektach self catering. Zawsze (o każdej porze roku) przyjemnie jest przejść się promenadą nad brzegiem Morza.  Mamy do morza i do oceanu prawdziwy rzut beretem! 




Już po raz trzeci odwiedziliśmy okolice Hrabstawa Down - miejsca położone poniżej i wzdłuż wybrzeża stolicy Irlandii Północnej, Belfastu. Na poprzedniej naszej trasie byliśmy w znanych i bardzo znaczących punktach na mapie np; Zamek Królewski Hillsborough. Przeczytacie o tym tutaj: (KLIK). Kilka lat temu Bangor, (KLIK), Newtownards (KLIK), Holywood, (KLIK), Portaferry (KLIK). Pozostało nam jeszcze w okresie letnim zobaczyć jeden znany zamek, Ward Castle. A tym razem pokażę Wam bardzo znaczące w Irlandii miejsce, wioskę w której znajduje się najstarszy zamieszkany do dziś zamek, oraz zabiorę Was na spacer w położonym całkiem niedaleko od Belfastu -Lisburn, mieście przemysłu lniarskiego. Na koniec takie marzenie, wspomnienie. Może uda się nam też w tym roku popływać?


Wybrzeża Wyspy Irlandii rozciągają się dookoła wyspy, oferując spokojny wypoczynek w nadmorskich apartamentach, gdzie zaczerpnąć można sporą dawkę jodu, ale też zapewniają niezapomniane widoki podczas spacerów wzdłuż licznych zatok. Niby jest to obszar turystyczny, ale czuć tutaj taki spokój, nie ma wielu ludzi, co powoduje, że można odpocząć nie tylko fizycznie ale też umysłowo. Nie ma to nic wspólnego z relaksem znanym mi z polskiego Wybrzeża Bałtyckiego, zgiełku i wspomnień lata, plaż przepełnionych wczasowiczami (co również ma swoje plusy). Na Wyspach jest to inny rodzaj urlopu, według mnie bardzo potrzebny każdemu człowiekowi. Nie bez powodu to właśnie takie zatoki odwiedzają poeci, pisarze, aby nabrać weny twórczej. Oczyścić umysł. No cóż, każdemu artyście tego potrzeba.




Od Lisburn do Killy Leagh. To pierwsze miasto leży tak naprawdę w sąsiedztwie stolicy Irlandii Północnej, Belfastu, zaledwie kilka mil od niego. Zazwyczaj tętni tu życiem, uliczki są odwiedzane przez mieszkańców, ale też przez turystów. Kiedy tu bylismy, panował stoicki spokój, a my spacerowaliśmy przez kilka godzin głównie w Parku - przy Walled Gardens, skąd rozpościerają się cudowne widoki. Park publiczny przynależy do miasta od 1903 roku, a ogrody od XVII wieku. To właśnie tutaj odkryto rzędy tarasów piaskowcowych, ze schodami i balustradą z 1677 roku. Są czynne w sezonie. Poza tym w parku ukryty jest też schron przeciwlotniczy z II Wojny Światowej, oraz pomniki i fontanna. Park łączy się z wejściem do słynnej Katedry, głównego Kościoła Irlandzkiego.


W mieście narodził się w 1698 roku przemysł lniarski, a jego założycielem był protestant Francuz Louis Crommelin. Tak naprawdę obszar dookoła miasta otaczały młyny, oraz pola lniane. Było kilka fabryk z przeznaczeniem na wytwórstwo tkanin. Głównie kwitnął tu przemysł związany z wytwarzaniem pościeli. Kilka zabytków do dziś o tym przypomina. Miejscem gdzie poznać można tajniki tkactwa, jakie znałam z teorii, i o których czytałam obszerne książki 20 lat temu, pracując w tej branży - jest Muzeum Lisburn i Irish Linen Centre. Dla kontrastu, idąc uliczkami, przy tym klasycznym muzeum, warto też wejść do awangardowego muzeum Science, gdzie zetkniecie się ze sztuką nowoczesną i drugim obliczem miasta. Bo Lisburn takie jest. Widać to nawet przebywając w centralnym punkcie miasta!


Jest jeszcze kilka ciekawych miejsc, które chętnie odwiedzilibyśmy. Myślę, że nadchodzi odpowiedni moment, aby w Lisburn w sezonie nasz siedmiolatek zobaczył Ulster Aviation Society, gdzie corocznie odbywają się pokazy lotnicze na Balmoral Show (Dni Rolnicze). Wykonywane są przez lotników Royal Air Force Station. Poza tym w starym hangarze można podziwiać 40 samolotów i helikopterów, zgromadzonych od 1968. Dla żądnych aktywności poleciłabym Park SkyForest, centrum aktywności, gdzie prócz wspinaczki także popływać można kajakiem, i zagrać w paintball. Dla lubiących spacery, i zabawy na świeżym powietrzu proponuję odwiedzić Wallace Park, w którym na ogromnej przestrzeni zorganizowano atrakcje dla najmłodszych i ich rodzin. Ciekawostką jest to, że Park jest siedliskiem dla ptactwa i... nietoperzy! Na koniec warto wstąpić do rzemieślniczego browaru Hilden mieszczącego się w gruzińskim domu od roku 1824. Grywana jest tutaj tradycyjna irlandzka muzyka na żywo, a w sierpniu odbywa się tu festiwal piwa. Z kolei w maju na skwerze w mieście panuje Continetal Market - z tradycjonalnymi potrawami z różnych krajów (26 wystawców).

Teraz przenoszę Was nieco bardziej  na wschód Irlandii - bardzo blisko brzegu Zatoki Strangford (zdjęcie tytułowe), i o dziwo nie tylko związane z rybołóstwem, ale też jak Lisburn z przemysłem lnianym, i co jeszcze bardziej ciekawe także z festiwalem mlecznej czekolady. Nie wiadomo, który z tych walorów wioski Killy Leagh jest najważniejszy. Więc może zacznę po kolei. Przede wszystkim wioska słynie z zamku, najstarszego takiego na całej wyspie, który jest zamieszkany po dziś dzień przez młodsze pokolenie pierwszych właścicieli. Ten piękny obiekt z szeroko otwartymi bramami, nawiązujący swą budowlą do słynnych zamków francuskich znad Loary, którą zyskał w XIX wieku, jest najbardziej charakterystycznym miejscem w całej wsi. Został on wybudowany w XII wieku w celu obrony od najazdów Szkotów i Anglików,  i jest miejscem historycznym. 


Jednakże zamek zasłynął też z czasów obecnych, i odbywających się tu koncertów, jak również serialowej produkcji filmowej. To tutaj i na biegnących obok uliczkach skoncentrowane jest życie miejscowej ludności. Uwierzcie mi, jest tutaj bardzo uroczo! (Spacer ogromnie nas relaksował). Stąd pochodzą znani na cały Kraj a także niektórzy wyemigrowani do Ameryki bohaterowie narodowi. Niewątpliwie jedną z takich osobistości był Hans Sloane, który urodził się tu i przez wiele lat pasjonował się botaniką, medycyną, oraz zbieractwem nad brzegiem Strangford jaj ptasich i nadmorskich roślinności -przekazując je później do British Museum, jako założyciel. Sir Sloane był też osobistym lekarzem króla Jerzego II. Następnie przebywał w celach badawczych na Jamajce, skąd przywiózł informacje o tamtejszej, nieznanej wówczas w Anglii naturze, i później zwiózł mnóstwo okazów botanicznych. Była to także wiedza o jamajskim kakao, rozgrzewającym, leczniczym napoju. Następnie Sloane łącząc je z mlekiem opracował aromatyczną mieszankę - pitną czekoladę mleczną. Informację o kakao przekazał w Londynie. Z kolei patent na mleczną czekoladę udostępnił Johnowi Cadbury w Birmingham, gdzie w fabryce Cadbury rozpoczęto jej wyrób.


Kochani nie wiem jak Wy, ale ja gorącą czekoladę uwielbiam, równie mocno, jak szampana z truskawkami. Mimo iż od jakiegoś czasu na co dzień staram się unikać tych rozkosznych smakołyków, są też takie chwile kiedy ulegam i wraz z bliskimi daję się ponieść temu, co najlepsze. Dlatego też z przyjemnością odwiedzę z rodziną Dziedziniec zamkowy w Dzień Czekolady, aby posmakować oferty różnych wytwórców. Mam nadzieję, że w tym roku odbędzie się to wydarzenie!




18 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący opis, aż chciałoby się tam być :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo malownicze miejsce, sama bym się skusiła na taki wypoczynek. Zainspirowałaś mnie żeby zabrać moje dzieciaki na pokaz samolotów, o ile w ogóle się odbędzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham takie spokojne miejsca. Dlatego odpoczywam tu zawsze. Jeśli chodzi o pokaz, sama chętnie zabrałabym mojego syna na niego. Czekam na to co się wydarzy w tym roku, w zw. z pandemią... Może wreszcie będziemy 'wyswobodzeni'.

      Usuń
  3. Odpoczynek w takim miejscu z pewnością by mi się przysłużył, malowniczo, spokojnie, a przy tym familiarnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak lubimy. Myślę, że każdy tego potrzebuje raz na jakiś czas. :)

      Usuń
    2. I oczywiście przyjemnie jest wyjść raz na jakiś czas z ciepłego gniazdka, na rodzinny spacer. :)

      Usuń
  4. Widać po zdjecia, że tam jest ładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich miejscach fantastycznie ładuje się akumulatory, lubię taką lekką kameralność połączoną z kontaktem z naturą, wzajemne przenikanie. :)

      Usuń
    2. Elurka, tak, jak napisałaś. Myślę, że to pierwsze zdjęcie jest przekaźnikiem tego klimatu w moim artykule. Izabela, ta kameralność sprawia, że zawsze dobrze się czuję w Kraju, w jakim żyję.

      Usuń
  5. Miło popatrzeć na takie ładne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że dostarczam takiej formy przyjemności. Ostatnio u mnie więcej kwiatków, ale z podróżniczych tematów raczej prędko nie zrezygnuję.

      Usuń
  6. My również uwielbiamy w ten sposób rodzinnie spędzać czas, poznawać nowe miejsca, wyruszać na różne wycieczki. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wyprawy to dobra forma rodzinnego wypoczynku :)

      Usuń
  7. Świetne zdjecia tego boałego budynku, prawie jak kadr z filmu:) Ostatnio marzy mi sie by popływać w basenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli pewnie cottage? :) A jasny budynek w Lisburn to Muzem tkactwa :) Dziękuję, lubię takie ujęcia. Godzina różnicy pomiędzy jednym zdjęciem a drugim - a pogoda diametralnie się zmianiła ze słońca w ulewę :)

      Usuń
  8. Wspaniała zachęta do podróży... Zdjęcia z rodziną również piękne!!! Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Podróże relaksują, i kształcą. :)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik