Kolorowa Popeye Village Malta

sobota, czerwca 27, 2020

Kolorowa Popeye Village Malta

Kiedy rezerwowałam noclegi na Malcie, jak zawsze na czas wypoczynku myślałam o wynajęciu czegoś w spokojnej części Wyspy, a jednocześnie tam, gdzie można relaksować się na plażach w zasięgu ręki. Ponoć Malta nie ma typowo piaszczystych i równych plaż... Ponoć. Nam udało się takie znaleźć właśnie w części, gdzie mieliśmy willę, ba.. na północy gładkie i delikatne plaże ciągną się przez całą długość głównych dróg. No, ale ponieważ jednak spora część maltańskich nabrzeży jest wysoka, spadziste plaże są tutaj popularyzowane i uznawane za piękne. Ich niezwykłość polega na tym, że otaczają one niewielkie i bardzo ciepłe, spokojne zatoczki. Problematyczne może okazać sie jedynie zejście po stromych wzniesieniach. Przyznam, że zanim na Maltę dotarłam czytałam zachwyty osób przyjeżdżających na Maltę jej urwistymi plażami. Ale umówmy się, nas jako rodzinę dużo bardziej interesuje szybkie dostanie się do wody, a w sezonie średnim przede wszystkim wystarczająco ciepła temperatura Morza Śródziemnego.

Tego drugiego na Malcie nie brak gdziekolwiek byście pływali. A to pierwsze, jak wyżej wpisałam, po prostu jest ważne. Dla mojego dziecka, mojej rodziny, ale też dla mnie. Dlatego my do pływania i do relaksu wybieramy klasyczną i bezpieczną część Malty. Jednak skoro o Malcie mam pisać i odkrywać przed Wami Jej tajemnice, wszelkie zakamarki, to zdaję sobie sprawę, że każdy z nas ma inne potrzeby. Dla osób, lubiących urozmaicenia, i przyjeżdżających tu dla różnorakich doznań mogę napisać, że właśnie niektóre ze stromych plaż zostały lepiej przystosowane dla plażowiczów. Hotele, kawiarnie, i pensjonaty posiadające plaże na wyłączość, tworzą ułatwienia dostępu dla swoich gości. Są tam specjalne zejścia i różne atrakcje. Taką plażą, która przyciąga turystów jest jedna z piękniejszych, barwnych, prywatnych plaż w miejscowości Melieha. To miejsce o lazurowej wodzie i malowniczym krajobrazie dookoła. Zatoka Anchor Bay - Popeye Village.
Będziecie zaskoczeni, ale powstała ona prawie w całości nienaturalnie. No, może poza urwiskiem otaczającym brzegi zatoki, i oczywiście poza wodą. Plaża, a właściwie atrakcje jakich możecie zaznać wypoczywając na niej, uprzednio powstały do musicalu, a od pewnego czasu są wykorzystywane jako Fun Park z przeznaczeniem na zabawę szczególnie dla rodzin z dziećmi. Może gdybyśmy nie zaznali wcześniej aż dwukrotnie wyjątkowego relaksu na Melieha Bay zorganizowalibyśmy sobie dzień tutaj. A tak w jedno popołudnie przejeżdżając w pobliżu, już po kilkugodzinnych kąpielach nie zdecydowaliśmy się pozostać (Alexander nie był jakoś specjalnie zainteresowany). Za to mogliśmy obejrzeć tę scenerię z punktu widokowego, gdzie zatrzymują się też inni turyści, aby zobaczyć to fenomenalnie barwne zjawisko, jakim jest krajobraz na plażę i wioskę Popeye (foto 1.) ! Spodobało nam się tu tak bardzo, że zdecydowaliśmy się powrócić w innym dniu jadąc zwiedzać Maltę (pozostałe fotografie).
Zapytacie czy tak właśnie tam wygląda? Odpowiem Wam. Naprawdę! Żadnych filtrów i ulepszaczy na moich zdjęciach, ani poprawek. Musicie to zobaczyć jeśli odwiedzicie Maltę. A jeszcze lepiej zostać tutaj na cały dzień, jeśli tylko uwielbiacie zaplanowane przez organizatorów i aktorów zabawy w wodzie, w środowisku jakie widzicie na zdjęciu. Warto przeznaczyć na to cały dzień. My podróżowaliśmy po Malcie praktycznie z przerwami tylko na poranny i wieczorny (bardzo słoneczny i gorący) relaks w willi z basenem. Malta jest przepięknym Krajem i mimo iż powierzchniowo niewielka, jest tak pełna zabytków i cudownych miejsc, że aż trudno wygospodarować cały dzień na jedną atrakcję! Nie wierzę, że ktokolwiek jest w stanie poznać walory Malty na kilkudniowym tripie. Po prostu trzeba dokonywać wyborów. A dlaczego moglibyście zdecydować się na Popeye Village?
Odwiedzić możecie ją przejazdem, my mieliśmy do niej jakieś 15 minut drogi autem, o czym doskonale wiedziałam decydując się na rejon Melieha. Choć nie każdego dnia było nam po drodze, wreszcie udało się zjechać w tę część. Już samo przebywanie w jej zasięgu to ogromna dawka wrażeń i na pewno tego zapierającego dech w piersiach krajobrazu nie zobaczycie nigdzie indziej. Nie zobaczycie tego widowiska już będąc wewnątrz Popeye Village.  No ale w sumie odpoczywając w Fun Park Popeye Village zawsze możecie przejść się w bikini spacerkiem, z biletami w ręku, na jedną ze skarp leżących dookoła niej i wrócić na plażę. Mój mąż powędrował do wejścia zobaczyć bliżej Popeye Village. Zresztą zszedł też po mój fruwający kapelusz. Tuż za skarpą widoczną na zdjęciach z synkiem jest poszerzenie i zejście, którego nie widać na zdjęciu ;) Dalej po prawej jest stromo. Przyznam, że nie bardzo zależało mi na moim spadającym kapeluszu, ale widząc błysk w oku mojego M. przystałam na Jego 'wyczyn'. :)
Oczywiście za relaks w Popeye Village trzeba zapłacić. Z tego co pamiętam około 10 euro od osoby, co nie dziwi, bo prawie wszystkie atrakcje na Malcie są w podobnych cenach. Nie mam pojęcia, czy ta kwota wejściówki Popeye Fun Park jest warta tego co można wewnątrz zaznać? Czytałam opinie, że nie, ale to nie do mnie należy podsumowanie tej kwestii, a do tych, którzy tam już byli. Niemniej, uważam, że ogólnie zatoka Anchor jest bardzo ciekawa, choćby dla całej scenerii, o której napiszę więcej za chwilę. Jestem pewna, że plaża znajdzie swoich zwolenników, choćby dlatego, że można na niej kupić jedzenie, napoje i popływać po zatoce na różnychwodnych sprzętach (nieekstremalnych).
Myślę, że kilka atrakcji znajdzie się dla dzieci. Występy aktorów, wesoła muzyka. Z informacji podawanych przez turystów wynika, że jest tego po prostu niewiele. Między innymi jest kino, gdzie wyświetla się projekcje z kadrów filmu, oraz teatrzyki kukiełkowe. Na pewno najmłodszych ucieszy widok przebranych pracowników wioski, czy przechadzanie się po Popeye idąc drewnianymi schodkami i mostkami od jednego do drugiego kolorowego domu. Na Popeye można zorganizować też umówione party, czy imprezy okolicznościowe.
Popeye Village, filmowe Sweetheaven leży nad zatoką Anchor Bay. To obecnie Park Rozrywki. Wioskę do filmu Popeye (1980) budowano przez 7 miesięcy 1979 roku. Aż dziw bierze, że to właśnie w tym roku przyszłam na świat, a wioska, mimo użytkowania przez odwiedzających, wciąż stoi w miejscu gdzie ją stworzono. Do budowy domów sprowadzono drewno z Holandii, a dachy są wykonane z drewna kanadyjskiego. W domach po dziś dzień funkcjonują rekwizyty filmowe. Popeye Village jest obecnie skansenem, w którym tętni życie jak z filmu. Wszystko na co tu spojrzycie, wydaje się być bardzo kolorowe. Złośliwi piszą, że całość jest w stanie rozsypki. Piszą o odpryskującej farbie pomalowanych drzwi i ram okiennych. Prawda jest taka, że chyba żaden Kraj tak bardzo jak Polska nie stara się aby 'zrekonstruować' stare budynki... Szczerze powiem, że my swój plan związany z zobaczeniem Popeye Village już zrealizowaliśmy. Was zachęcam do wizyty na Malcie i do wyborów. Oglądajcie to czego nie zobaczycie nigdzie indziej.. Naprawdę warto. :)

Playmobil FunPark Malta

czwartek, czerwca 18, 2020

Playmobil FunPark Malta

Podróże razem z dziećmi muszą uwzględniać ich potrzeby, ich chęć zabawy i poznawania świata. Zawsze, gdy ruszamy do innych Krajów, jestem pewna, że  odwiedzimy jakieś zabawne, i ciekawe miejsce z naszym synem. Urlop to bardzo aktywny czas dla rodziców ale też dla dzieci. Korzystamy z tego czasu najbardziej jak się da. Co można robić z dzieckiem na wczasach, oprócz odwiedzin uroczych miasteczek, czy zażywania natury? Na pewno warto odnaleźć takie atrakcje, których  nie spotkacie w swoim otoczeniu. My właśnie takich szukamy!
Dzisiaj pokażę Wam takie miejsce, które polecam odwiedzić z dziećmi na Malcie. Nie możecie go pominąć podczas urlopu na maltańskiej wyspie. Dlaczego akurat tam? W kraju w którym żyjemy, nie ma takich atrakcji dla rodzin, to pewne. Jednak odwiedzin w aquaparkach, czy w akwariach, fokarium możemy zaznać w innych państwach, gdzie przebywamy od czasu do czasu. W Polsce nie brak parków rozrywki, zdarzyły nam się takie zabawy :)
Do wyjazdu na Maltę nie udało nam się zobaczyć żadnego play parku związanego z konstrukcjami. Największym marzeniem mojego syna było móc poukładać klocki na świeżym powietrzu. Właściwie chodziło o dwu-trzy godzinny relaks  dla syna na Malcie, gdzie spacerując trafiliśmy tylko na jeden plac zabaw. Gdy dowiedzieliśmy się, że na Malcie funkcjonuje Playmobil Centrum Zabaw zaplanowałam synowi niespodziankę przy okazji wyjazdu w południową część wyspy głównej, gdzie odwiedzaliśmy inne miejsca.
Playmobil Funk Park to przyjazne miejsce dla rodzin z dziećmi, gdzie wśród olbrzymich konstrukcji, można poczuć się jak w bajce. To również miejsce organizacji spotkań typu urodziny, czy imprezy świąteczne. Przy okazji można kupić w bardzo dobrych cenach najnowsze modele klocków Playmobil w sklepie znajdującym się tuż obok. Zaskoczę Was ale my przywieźliśmy z Playmobil niewielki 'pojazd' wodny stworzony na bazie styropianu (bardzo lekki), którym Alexander mógł bawić się później na lądzie i w wodzie.
W Playmobil zrobiliśmy sobie 'przystanek' w cieniu, w drodze do dalszych atrakcji wyspy. Powiem Wam, że we wrześniu w ten dzień temperatury sięgały ponad 30 stopni, na co nie liczyliśmy podróżując przez cały dzień.. Nie ukrywam, że nie jesteśmy zwolennikami takich upalnych dni - właśnie dlatego wybieramy żredni sezon na wczasy zagraniczne. ;)
Część Parku Zabaw Playmobil usytuowana jest w budynku zamkniętym, gdzie rownież znajduje się bar, skąd 'wychodzą' ogródki letnie na zabawny plac zabaw z olbrzymimi konstrukcjami palm, statków pirackich, wież, zamków, oraz platorma do zabaw w wodzie. Wszystko na dużym i bezpiecznym podłożu, na piasku, miejscami dobrze zacienione.
Tak więc można przez godzinę, dwie spędzić tu wesoło czas, zrelaksować się w ogródku zajadając tradycyjne potrawy, lub przystawki maltańskie (u nas była pizza wege i bruschetta a także lemoniada i mochito) jednocześnie uczestnicząc w zabawach z dzieckiem. Okazało się, że w takie ciepłe dni , lokalne rodziny niechętnie odwiedzają Playmobil Fun Park, więc plac był prawie na wyłączność dla Alexandra. ;)

Z kolei czas spędzony wewnątrz obiektu podzieliliśmy na kilka etapów zgodnie z tematyką - City Life, Rescue, Aquarium, Pirates, Police, Knights, Fairy Tale. To przede wszystkim frajda w budowaniu olbrzymich zamków - mój mąż i syn, oraz zabawy w różnorodnych domkach dla lalek, czy na 'posterunku policji' - ja i syn ;) W Playmobil Fun Park nie brak też bardziej aktywnych form zabawy -wspinanie się po zamku, oraz skoki w suchym basenie z piłkami.
Nietrudno było zrobić mojemu dziecku zdjęcia oamiatkowe, były tylko dwie inne rodziny z dziećmi, mimo to udało się porozmawiać z dziećmi maltańskimi. Tak więc można nawązać przyjaźnie. No i oczywiście pod koniec warto wybrać jakiś kreatywny, lub konstruktywny  zestaw ze sklepu. Ceny są bardzo atrakcyjne, zabawkę można wypróbować. Na odchodne dziecko otrzymuje też drobny upominek. To był fajnie spędzony czas w drodze na połudne Malty.

  • PLAYMOBIL FunPark
  • HF80, Industrial Estate,
  • Hal Far, BBG 3000,
  • Malta EU.


Nadziany ananas 🤩 owocowe szaszłyki na imprezę

sobota, czerwca 13, 2020

Nadziany ananas 🤩 owocowe szaszłyki na imprezę

Moje dziecko z niecierpliwością wyczekiwało czasu swoich urodzin, aby móc spotkać się z przyjaciółmi na party urodzinowym. Tak naprawdę ta uroczystość mogła w ogóle się w takim wymiarze nie odbyć, lecz na szczęście mogliśmy zorganizować urodziny w niewielkim składzie znajomych, zgodnie z pomysłem syna, ale też z wytycznymi w związku z epidemią. Kiedy tylko miałam taką informację, mogłam zająć się planem party. Postanowiłam skupić się na radości mojego syna, i na upodobaniach dzieci. Wiadomo - dzieci uwielbiają owoce, dzieci kochają kolory, i dzieci potrzebują witamin. A ponieważ początek lata, to okres urodzajny w świeże i w pełni dojrzałe owoce przygotowałam na ich bazie dwie niespodzianki owocowe, które też oczywiście były jadalne!
Nadziany ananas centralnie 'usiadł' na stole urodzinowym i zachęcał, aby skubnąć z niego co nieco zdrowia. Gdy solenizant zobaczył ananasa - nie mógł doczekać się swojej imprezki urodzinowej zaplanowanej na popołudnie! Fajne jest to, że taką jadalną dekorację stołu możecie przygotować wspólnie z dzieckiem. Prócz dorodnego (lub pasującego rozmiarami do stołu) ananasa, będzie Wam potrzebne jeszcze tylko kilka odmian owoców, oraz długie patyczki na szaszłyki. Do wykrawania kształtów w owocach fajnie jest mieć w zandrzu foremki, takie, które zwykle używacie do wykrawania ciastek. Idealne będą wzory kwiatki, lub gwiazdki. Ja kwiatków nie mam, więc zdecydowałam się jednak na własnoręczne wykrawanie z mango, i chyba dobrze - bo tak jest wygodnie. Przy okazji stworzyłam jeszcze promienisty słonecznik na talerzu z winogron i mango. Na dole wspisu podam recepturę na tworzenie takich przekąsek, choć wydaje mi się, że musicie postępować po prostu zgodnie z Waszą wyobraźnią, no i oczywiście dobrze się przy tym bawiąc!


Nadziany ananas to ciekawa forma rozmieszczenia przekąsek na imprezach. Po pierwsze - można ją umieścić w centralnym miejscu stołu i będzie dostępna dla wszystkich gości. Na większym party można takie ananasy porozstawiać w kilku miejscach a nawet na stole szwedzkim. Po drugie można powpinać w niego całe mnóstwo szaszłyków owocowych, wedle uznania. Jeśli mamy sporą liczbę gości to ananas będzie cały w szaszłykach! Ważne jest, aby umiejętnie rozmieścić wykałaczki, ułożyć je tak, aby ananas stabilnie stał na stole. Czyli nadziewajmy go proporcjonalnie. No i jeszcze jedna ważna kwestia. Jeśli liczba gości nie jest duża, a stół taki jak nasz (wykorzystaliśmy średni stół z zestawu ogrodowego, gdyż opcją było również przeniesienie party do ogrodu) polecam wpinać szaszłyki jak najbardziej pionowo. Ja tak zrobiłam, dzięki czemu ananas 'piął się' w górę wraz ze swoimi liśćmi i szaszłykami, a nikomu z gości nie przeszkadzał objętościowo.


Kolejnym atutem nadzianego ananasa jest oczywiście ciekawy wygląd. Górę biorą tutaj kolory. W naszym ananasie pojawiły się głównie kulki -  zielone, czerwone winogrona i jagódki, zielone kiwi, ale też pomarańcz, i mango, które rozpromieniły całość. Postanowiłam nie nadziewać ananasa truskawkami i malinami, a szaszłyki z czerwonych owoców i jeszcze drugie tyle szaszłyków z owoców jakie widzicie w ananasie przygotowałam i odłożone były dla chętnych na talerzu obok. Zatem na stole mamy barwy zielone, bordo i pomarańczowe. Wygląda to bardzo naturalnie a jednocześnie zachęcająco. dzieci były wniebowzięte i zjadły po kilka szaszłyków!


Jak jeść z...ananasa? Ja zaproponowałam, że mogę podawać gotowe szaszłyki z talerza, bo zauważyłam, że wszyscy mają spory apetyt na owoce. Ale szczerze powiem, że po tym jednorazowym i pierwszym doświadczeniu w podaniu takiej przekąski na party polecam jednak, aby swobodnie sięgać po kulki z szaszłyków na ananasie. One schodzą całkiem wygodnie. Proszę dopilnować, aby zjeść owoce na świeżo z patyczków. Nasza impreza trawała dosłownie 5 godzin. Pozostało nam kilka kulek na koniec dnia, wieczorem ale nie były one już soczyste i smaczne. Tak więc na dłuższych imprezach trwających całą noc przekąski lepiej zjadać na bieżąco, zdejmując całość, resztę po kilku godzinach usuwać zastępując nowymi, świeżymi.
Jeszcze coś.. Nam ananas w tej roli spodobał się najbardziej, mamy ku temu swoje powody. Ulubieńców mojego syna już pewnie poznaliście? ;) Choć ta dekoracja nie miała być tematycznie związana z żadną bajką, czy grą - moje dziecko uwielbia Spongeboba. Na pewno znacie serię Pana Gąbki i kojarzycie jego dom?  Na naszym niewielkim party i na szlanym (częściowo) stole ananas sprawdził się idealnie. Nie był zbyt ciężki. Ale ananas można zastąpić wszelkimi melonami. Fajnie wypadnie w roli podstawy arbuz. Możecie go przepołowić i nadziewać na odwróconej stronie, drugą połowę skroić na owocowe szaszłyki. Lub używajcie całego arbuza, takiego który stabilnie stoi, nie kula się. Wtedy macie jeszcze więcej miejsca na dekorowanie szaszłykami. 
Receptura: Jak przygotować nadzianego ananasa? Przeznaczyć 2 godziny. Wybrać niezbyt dojrzały ananas, i długie, cieńkie, patyczki do BBQ. Owoce dojrzałe, ale niezbyt mocno. Ananasa umyć, także listki dokładnie wyszyścić, osuszyć. Owoce bardzo dokładnie i delikatnie umyć. Truskawki najlepiej nadziewać z listkami (u nas truskawki zjadł mój syn jeszcze przed imprezą ;). Maliny nadziewać bardzo ostrożnie dosłownie po kilka sztuk. Wszelke kuleczkowe nadziewają się bardzo szybko i są stabilne. Pomarańcze rozdzielić i sprawdzić czy nie ma pestek, po czym je usunąć. Mango można pokroić w łezki, lub trójkąty. Z wykrojonych trójkątów warto ułożyć jako odrębną przekąskę płatki słonecznika, a w środek uzupełnić małymi ciemnymi winogronami, lub jagodami. Najtrudniesze w nadziewaniu i dekorowaniu są kiwi. Po umyciu obieramy ze skórki i kroimy kiwi na pół, wykrawamy trójkąciki dookoła, na wzór kwiatka. Delikatnie nadziewamy pojedynczo połówki i umieszczamy na krótkich patyczkach.


owocowe bukiety, zielone jabłka - 2 inspiracje

wtorek, czerwca 09, 2020

owocowe bukiety, zielone jabłka - 2 inspiracje

Wspominałam Wam o tym, że koniec wiosny w naszym domu jest bardzo uroczystym czasem. Na początku czerwca, siedem lat temu na świat przyszedł nasz syn Alexander. To był przepiękny czas dla nas, który pamiętam jakby był wczoraj.. Gdy pomyślę o naszym dziecku pierwsze co przychodzi mi na myśl to słowo CUD. Może kiedyś podzielę się z Wami szczegółami znaczenia tego słowa w przypadku mojej ciąży i narodzin naszego dziecka. Tak naprawdę artykuł, w którym o tym opowiadam wciąż pozostaje nieopublikowany. Ale dzisiaj chciałam Was zaprosić do mojej pracowni, w której dwa dni temu stworzyłam bukiet specjalnie dla mojego ukochanego małego mężczyzny. Bukiet już wczoraj podarowałam synkowi i pierwsze co usłyszałam to okrzyk - "o zielone jabłuszka i niebieskie kwiatki są!"
Kiedy w ubiegłym tygodniu zrobiłam owocowy bukiet dla koleżanki mojego syna (KLIK), już byłam zdecydowana jak będzie wyglądał ten dla mojego syna.. Znam Jego gust, wiedziałam doskonale, że uwielba niebieskie kwiaty, które według mnie nie są aż tak atrakcyjne w kompozycjach kwiatowych, jak kwiaty w innych barwach. Jednak moje zdanie nie ma tutaj zbyt wielkiego znaczenia, a po ułożeniu Jego urodzinowego bukietu jestem pewna, że przepięknie to wygląda. Sami zobaczcie. Długo zastanawiałam się, który niebieski kwiat wybiorę. Ponieważ nie mogłam się zdecydować pomiędzy dwoma ciekawymi kwiatami, postanowiłam najpierw 'zaprojektować' w głowie bukiet, który według mnie bardzo pasuje do mojego dziecka, z intencją, pewną symboliką. Wymyśliłam projekt Trzy Stokrotki (KLIK), jako motyw przewodni. Zależało mi na tym aby synka zaskoczyć. Oczywiście to mi się już udało, ale całość będzie On dopiero widział na swoim party urodzinowym. 
Bazą bukietu okazały się... zielone jabłka. Soczyste, świeże, pięknie lśniące zielenią - jabłka. To jedne z ulubionych owoców mojego syna. Na jabłuszka On ma zawsze chęć, choć zielone odmiany w domu pojawiają się 'od święta' ;), a mówiąc prostym językiem rzadziej niż czerwone. Ponoć są zdrowsze od czerwonych, więc pomyślałam, że od teraz będę częściej je kupowała.. Takie jabłka wręcz idealnie wypełniają bukiety z białymi kwiatami, a przede wszystkim ładnie formują całą kompozycję. Na pięciu grubych patyczkach umieściłam pięć dorodnych, zdrowych jabłek, całość uzupełniając krepinowymi stokrotkami, które zrobiłam do projektu Trzy Stokrotki, a także kwiatami sztucznymi, ponieważ zależy mi aby bukiet zachować na lata. W przypadku tego bukietu rzeczywiście będzie to możliwe bez problemu. Tak myślę, że podobną kompozycję bez mogłabym zrobić z dodatkiem żywych kwiatów (np margarytek) i gipsówki. Innym razem.
Prawda jest taka, że owocowe bukiety są po to, aby je zjeść. Z tym na pewno nie będzie problemu. W naszym domu prawie zawsze są jabłka, bo moje dziecko je kocha jeść. Zielone jabłka zawierają dużo błonnika i poprawiają procesy trawienne. Są one zdrowe i smaczne, a jak widać teraz, są też bardzo praktyczne. Można z nich stworzyć mnóstwo nietypowych dekoracji, przy tym jadalnych.  Są bardzo plastycznymi owocami. (KLIK). Często wybierane są jako motyw przewodni ceremonii ślubnych, i co ciekawe - także do bukietów ślubnych.
Tutaj mimo świeżego zapachu zielonych jabłek, proponowałabym jednak włączenie do bukietu jabłek sztucznych. O ile kilka naturalnych jabłek w bukieciku urodzinowym nie spowoduje 'obciążenia' obdarowanego, to jednak na kobiercu ślubnym może być to zbyt ciężki bukiet dla Panny Młodej. Obecnie nie ma problemu z zakupem takich efektownych dodatków w wersji sztucznej, wręcz niczym prócz faktu, że są nienaturalne nie różniącej się od świeżego owocu. Na zdjęciach pokazuję Wam też inną wersję, bez niebieskich kwiatów, i z szóstym jabłkiem pośrodku.
Gdy popatrzycie na bukiet pierwsze co przykuwa uwagę to oczywiście kolor niebieskich dzwonków. Sa to kwiaty sztuczne, żywe są pod ochroną. Zresztą wszelkie Angielskie bluebells, czy inne tego typu dzwonki, są chronione w UK. Według producenta są to konwalie, (Lily of the Valley). Oczywiście kolor jest nietypowy. Przyznam szczerze, że poszukiwałam tych kwiatów ze względu na ich głęboki odcień niebieski - bardzo długo. Nie chciałam odcieni lawendy, a nawet szałwi (mocne fiolety). W grę wchodziły jeszcze szafirki. Zdecydowałam się na bukiet 'dziki'. Sad, pole, las. Wszystko, co uwielbiam. Myślę, że w przyszłości chętnie zrobię te leśne dzwoneczki z krepiny.
Na koniec jeszcze muszę napisać o znaczeniu owoców z bukietu. O stokrotkach pisałam Wam przy okazji atrykułu o krepinowych stokrotkach, i oczywiście to najistotniejszy detal całości. Z kolei o jabłkach już niejednokrotnie opowiadałam na łamach bloga. Pisałam też o kwitnącej jabłoni (KLIK). Dla mnie jabłka i jabłonki są wyjątkowe, kojarzą mi się z polskim sadem, z naturą, i ze wspaniałym życiem. Jabłko ma sporo znaczeń. Jednym z nich jest po prostu źródło życia. Dla mnie symbolika jest głębsza: nowe początki, mądre życie, odwaga, zdrowie i urodzaj, podejmowanie trafnych decyzji, wieczność a także płodność. Właśnie to wszystko przychodzi mi na myśl, gdy pomyślę o życzenu dla mojego Jubilata.


Jestem twórcą. Jeśli chcesz wykorzystać mój projekt, pomysł, lub zdjęcie - zapytaj mnie. 


projekt Trzy Stokrotki - kwiaty z krepiny + Calendar 06.2021

niedziela, czerwca 07, 2020

projekt Trzy Stokrotki - kwiaty z krepiny + Calendar 06.2021

Moja najnowsza aranżacja związana jest z nadchodzącymi urodzinami mojego syna Alexandra. Na pomysł stworzenia stokrotki z krepiny wpadłam kilka dni temu planując 'party' urodzinowe dla Niego. Ponieważ urodzinki będą dość kolorowe, postanowiłam wyeksponować głównie jeden z kolorów - podstawową, przewodnią barwę. Kolor żółty jest bardzo pozytywny, ciepły, idealnie pasujący do jubilata, więc dodatki będą tym kolorem rozświetlone. Stokrotka, rumianek, margarytka, kwiaty polne, to są urocze motywy do takich kompozycji. W przypadku stokrotki pospolitej biel płatków przepięknie kontrastuje z żółcią.
Zdecydowałam się na projekt Trzy Stokrotki, złożony z trzech rodzajów stokrotek. Początkowo chciałam zrobić tylko kwiatki do bukietu dla syna - o bardzo tradycyjnej wielkości płatków, zbliżone do oryginału. Oczywiście kwiaty musiały mieć łodygi i listki, aby wypełnić kompozycję. Jednak po zrobieniu 16 sztuk takich niewielkich kwiatków z tutorialu, poczułam spory niedosyt tworzenia. ;) Oczyma wyobraźni widziałam już własną stokrotkę giant (olbrzymią). Postanowiłam zrobić pierwszy bardzo duży kwiat bez pomocy tutoriali. Ta największa stokrotka nie posiada łodygi i idealnie pasuje jako dekoracja ścienna. Ostatecznie zrobiłam jeszcze trzecią stokrotkę, także ścienną, dużej wielkości.
Tak jak Wam wspomniałam z najmniejszych kwatów ułożyłam bukiet. Zgodnie z wyobraźnią mojego dziecka. Warunkiem wcale nie był kolor żółty, bo marzeniem synka były kwiatki niebieskie. No cóż... ja jakoś za bardzo nie przepadam za niebieskimi kwiatami. Według mnie dość trudno je wkomponować w piękny bukiet. Aczkolwiek jest kilka kwiatów o tej barwie, jakie mi się podobają, i jakie ładnie uzupełniają wiązanki... Na pewno myślicie co takiego mogłam stworzyć? Zapraszam na bloga, zamieszczam efekt końcowy, bukiety według mojego projektu (KLIK). Wyraźnie widać, że stokrotki zdecydowanie najpiękniej prezentują się w mieszanych bukietach - z dodatkiem innych kwiatów. 
Jeszcze kilka informacji na temat materiałów do wykonania stokrotek i ich liści. Do stworzenia użyłam krepiny lemon chiffon, którą dodatkowo barwiłam na słoneczny żółty. Dzięki temu - szczególnie w przypadku stokrotki olbrzymiej - środek efektownie połyskuje i mieni się kolorami żółtymi. Płatki są w odcieniu średniej bieli. Łodygi i liście najmniejszych stokrotek są z krepiny w kolorze łagodnego mchu. Bardzo ważne jest aby robiąc kwiat - znać dokładnie jego budowę. Uniknie się w ten sposób pewnych nieścisłości. 
Przykład: Robiąc stokrotki z tutorialu prawie 'zapędziłam się' i powstałby rumianek, lub wildflower, bo artystka, która stworzyła instruktaż zrobiła do stokrotek listki 'lekko szarpane'. Nie były ani typowe owalne, ani też mocno poszarpane jak Lazy Daisy (leniwa stokrotka). Ponieważ bardzo spodobała mi się forma samych kwiatków' zamkniętych', dopiero co rozkwitających o poranku - zaczęłam tworzyć swoje z pomocą Jej DIY. Niestety skończyłam układając już łodygi i liście wg mojego pomysłu. Stokrotka ma w większości owalne małe listki, tylko niektóre mogą być 'poszarpane'. Tak więc klejąc takie rękodzieło - polecam jednak swoją wyobraźnię i wyczucie estetyczne. Tym razem okazało się, że własna intuicja jednak jest najlepsza i nigdy twórcy nie zawiedzie.
A teraz standardowo, bo wciąż pisać uwielbiam, nie mogłabym nie dodać zdań kilku, a nawet i więcej o stokrotkach, ich znaczeniu, uroku, i trochę faktów o nich. Czy wiedzieliście, że biała stokrotka jest symbolem dzieciństwa, czułości i niewinnej miłości? Stokrotki są czyste i delikatne, bardzo naturalne. Idealnie pasują do bukietów dla najmłodszych, jak również na chrzciny, oraz do bukietów komunijnych, a także ślubnych. Stokrotki to przede wszystkim kwiaty szczęścia a według mitologi greckiej - płodności. Anglicy zwykli używać określenia Daisy mając na myśli doskonały kwiat, który otwiera się tylko w ciągu dnia. Stokrotka jest bardzo wartościowym kwiatem pod względem lecznictwa. Na niego powinny zwrócić uwagę głównie osoby, które mają problemy z nadciśnieniem, oraz z krzepliowścią krwi. 

Witaj! 

Bardzo się cieszę, że zainspirowałam Cię moimi projektami kwiatów z krepiny. Przyjemnie jest obejrzeć zdjęcia natury, a także prac jakie powstają za sprawą tej natury.. Jest to ogromnie inspirujące. Chciałabym móc zawsze otaczać się kwiatami, i zatrzymać w pamięci ich obraz na długo. Wiadomo jednak, że kwitną one tylko w określonym czasie. Więc tworzę moje papierowe rośliny. Dodatkowo zdecydowałam się zachować ich obraz na takim fotograficznym kalendarzu. Kalendarz jest kolejnym prezentem dla moich czytelników i fanów. Opracowałam strony kalendarza jako pliki: png, jpg i w formie PDF do wydruku. (większy rozmiar i bez czarnej ramki). Zapraszam Cię po kolejne miesiące kalendarza 2022, które będę tworzyła na bieżąco. Planuję uzupełnić też minione miesiące roku 2021, specjalnie dla miłośników roślin, którzy nie chcą utracić fotografii ani jednej odmiany z mojej kolekcji. Możliwość zdobycia i wykorzystania plików opisałam szczegółowo w pierwszym poście. KLIK 


W czerwcu postanowiłam udekorować kalendarze kwiatami jakie wykonywałam w latach poprzednich. June 2021 to z kolei zaległa karta, która prezentuje moje stokrotki. Takie kwiaty, moźna wykonać samemu skręcając żółtą krepinę wewnątrz i doklejając białe krepinowe płatki wokół środka. Zachęcam do próby!


Jestem twórcą. Jeśli chcesz wykorzystać mój projekt, pomysł, lub zdjęcie - zapytaj mnie. 


owocowy bukiecik - na czerwono

wtorek, czerwca 02, 2020

owocowy bukiecik - na czerwono

Ostatnio mamy same uroczystości w naszym otoczeniu. To właśnie wiosna jest takim wyjątkowym okresem, że w naszym kalendarzu widać wyraźnie kilka ważnych dat. Wiosna, to również okres pełnego rozkwitu tulipanów, które lubimy. Od paru sezonów koniec wiosny to także pierwsze plony truskawek. Właśnie te trzy aspekty sprawiły, że wpadłam na rewelacyjny pomysł. Bardzo pachnący, świeży i zarazem delikatny. Wszelkie uroczyste okazje to dla mnie powód do rozwoju mojej twórczości poprzez układanie kwiatów z papieru dla solenizantów, jubilatów. Wraz ze zmianą pory roku przychodzą nowe pomysły - zgodnie z rytmem sezonowym. Oczywiście, gdy układam bukiety, wtedy gdy kleję kwiaty dla obdarowywanego, pierwszym istotnym kryterium wyboru rodzaju kwiatów, czy bukietów są upodobania tej osoby i również praktyczna strona upominku. 
Pomyślałam, że osoba, której tworzyłam bukiet ucieszy się ze świeżego bukietu. Znając Jej ulubiony kolor, wiedziałam w jakich barwach będzie ta wiązanka. Pomyślałam też o czymś zupełnie nowym i o tym, że koniecznie chcę, aby bukiecik pachniał. Tak postanowiłam stworzyć nie za duży, pachnący świeżością bukiet z tulipanów i uwaga: z jabłuszek czerwonych oraz ze świeżych truskawek. Na pewno znacie zapach truskawek, jabłek? To nikłe, lekkie i w sumie 'zielone' zapachy. Taka woń może się tylko przytrafić w owocowym bukieciku. Czy to nie jest urocze? Dokładnie tak miłe, jak solenizantka dla której bukiecik ułożyłam. Począkowo rozważałam kwiaty z papieru, bo wiadomo - to bukiet na lata, zresztą bardzo modny. Ale nie ukrywam, że papierowe tulipany nie robią na mnie wrażenia estetycznego, gdyż w tulipanach najbardziej podoba mi się ich świeżość. Tę soczystość liści, jakie ładnie mogą uzupełnić bukiet, oraz wydłużone twarde płatki, połyskujące blaskiem natury.. To ciekawe jak długo tulipany zostają takie mocne, trwałe, aby później w dwa dni rozkwitnąć. Żywe tulipany pięknie prezentują się w bukiecie. Moje ulubione kolory tulipanów to biały i różowy. Tym razem jednak zdecydowałam się na wiązankę z czerwonymi tulipanami.
Gdy tak pomyślałam o idealnym dodatku - zaraz wyobraziłam sobie tulipany w duecie z truskawkami. Może Was zdziwi takie połączenie, ale to naprawdę super wygląda! W sumie sytuacja z koronwairusem tprzyczyniła się do tego, że nie znalazłam w sklepach truskawek jakie chciałam kupić. Mój mąż znalazł trochę podobne (do tych idealnych) dzień przed samym układaniem bukieciku i wypadło prawie zgodnie z planem. Do bukietu najlepiej pasują truskawki podłużne, i duże, oraz koniecznie niezbyt dojrzałe! To bardzo ważne, aby później nie puściły soku. Przecież nie chcemy, aby obdarowana osoba się poplamiła?! Drugim owocem wykorzystanym do bukietu są czerwone jabłuszka. Czerwone, zielone, a nawet żółte bez problemu znajdziecie we wszystkich sklepach, nie tylko na straganach owocowych. Na jabłka zdecydowałam się, ponieważ ciekawie wypełniają wiązankę, ładnie ją kształtują. Oczywiście w moim bukiecie musiały znaleźć się jabłka czerwone, ale już oczyma wyobraźni widzę inne barwy w innych kwiatowo-owocowych kompozycjach. Jabłka dodają uroku, kształtu, ale też są bardzo popularne i chyba nie ma osoby, która by ich nie lubiła.. zjeść.
Ale o tym za chwilę, bo teraz napiszę Wam jeszcze o wypełnieniu trzecim owocem. Na pomarańczę zdecydowałam się przypadkowo. Równie dobrze mógłby to być obrany owoc granatu, pieknie wyeksponowany - nadałby bukietowi leko rubinowego i różowego odcienia. Jednak z myślą o solenizantce, byłam pewna, że w bukiecie lepiej Jej się spodoba właśnie pomarańcza. Nie chodzi tylko o wielkość jaka prezentuje się w widoczny sposób, czy o żywy kolor dokładnie po środku bukietu. Na myśli mam przede wszystkim walory smakowe, i upodobania solenizantki do smaku cytrusów. Teraz napiszę Wam o najważniejszej atrakcyjności bukietu z owoców.. Otóż. Ten bukiet robiony własnoręcznie, jest oczywiście nietypowy. Jest jadalny! Na pewno ma on mnóstwo walorów zarówno wizualnych, jak i odżywczych. Przede wszystkim pięknie się prezentuje, ma żywe barwy, mieni się kolorami...
Mamy tu ogromne pole do popisu - owoce można z kwiatami, czy też bez nich łączyć w dowolny sposób - uzyskując zaskakujące wręcz duety. Mogłabym stworzyć przecież bukiet z cukierków, które byłyby słodkim dodatkiem, wybrałam jednak zdrowe owoce i też są tym słodkim dodatkiem. Jestem przekonana, że takim słodkościom Nikt się nie oprze, a przy tym dodam Mu dawki energii i zdrowia. Myślę, że owocowy bukiet to oryginalny pomysł na każdą okazję. Do jego uformowania potrzebne są - wszelkie patyczki, ważne aby były zakończone w szpic. Dobre będą akcesoria do nadziewania szaszłyków. Warto te wykałaczki wykończyć owijając zieloną taśmą florystyczną (aby imitowały łodygi). Owoce trzeba nadziewać po trzy takie nadziania w każdym owocu. Stabilizuje to bukiet, i owoce nie kręcą się, nie przemieszczają, nie spadają.
Układanie zaczynamy w wybrany sposób. Może to być od największych owoców i kolejno dookoła inne elementy bukietu. Lub obieramy drugą metodę - od jabłuszek, które ładnie się wypełniają i 'blokują', a pozostałość kwiatów i owoców 'wpuszczamy' w środek i dookoła jabłek. Po ułożeniu jednej partii owoców owijamy bukiet taśmą klejącą kilka razy, a następnie dokładamy kolejne nadziane owoce i znów owijamy. Możemy dorzucić kilka 'słodkich' dodatków. Bukiet jest bardzo ciężki i ma grubą podstawę. Dlatego warto robić wszystko ściśle i ale bardzo ostrożnie. Na koniec owijamy ozdobnym papierem.


Jestem twórcą. Jeśli chcesz wykorzystać mój projekt, pomysł, lub zdjęcie - zapytaj mnie. 


Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik