Ostatni gorący poranek naszego urlopu na Malcie nie mógł wyglądać inaczej. W związku z późno popołudniowym wylotem powrotnym do domu, do Irlandii, zaplanowaliśmy na ten dzień jeszcze jedną atrakcję - wycieczkę do Valletty. A żeby było jeszcze piękniej, gdy wróciliśmy ze stolicy do willi, wystarczyło nam jeszcze czasu, aby trzy godziny spędzić przy basenie. Wspaniały dzień, i aż ciężko było pożegnać się z Maltą... Ale do rzeczy. Rzadko na wakacjach poza domem podejmujemy się w dniu wylotu takich przedsięwzięć i przygód, ale w Malcie jest jakaś taka magia, która sprawia, że nie myślisz racjonalnie. ;)
Tak poważnie, ta magia wywołuje uczucie, że jesteś tam... jak w domu. Kolejna sprawa jest taka, że łatwiej i pewniej odwiedza się miejsca w których już się było. Pamiętacie, pisałam Wam o naszym pierwszym dniu w Vallettcie. KLIK. Przyszedł czas na relację z dnia drugiego. Kilka wspaniałych godzin, będących jednocześnie pożegnaniem z klimatem Śródziemnomorskim. Pożegnanie z Maltą. Valletta od naszej willi była położona w odległości około 40 minut drogi. Zresztą do stolicy dotrzeć można bardzo szybko ze wszystkich miejscowości Malty. To bardzo dobrze, bo jestem pewna, że każdemu, Kto był w stolicy choćby raz, marzy się powrót.
Pogoda na Malcie dopisywała nam przez cały urlop, i nawet na początku października temperatury dochodziły 30 stopni w cieniu. Sama nie wiem, czy tak dokładnie wygląda wymarzony urlop naszej rodziny, ale mając do dyspozycji wynajęte auto i wspaniałą willę z basenem na wyłączność KLIK, można tak sobie każdy upalny dzień zorganizować, aby w godzinach od południa do popołudnia czas spędzać w basenie. Dzieki Bogu tylko połowa urlopu była aż tak gorąca, a kilka dni w granicach do 26 stopni - idealnie, aby poranki i wieczory przesiadywać w willi, a w ciagu dnia ruszać na zwiedzanie. Ten dzień był żarliwy, gorący od samego rana. Wiedząc o tym, ruszyliśmy do Valletty już o godzinie ósmej rano. Gdy dotarliśmy do przedmieści Vallety słońce już mocno grzało. Przywitaliśmy (podobnie jak poprzednim razem) Vallettę od strony Placu Wolności, tyle że teraz zaparkowaliśmy auto po prawej stronie Bramy Maltańskiej, tuż obok Dolnych Ogrodów Barraka. Naszym oczom ukazała się przepiękna fontanna, jedno z naszych ulubionych modernistycznych miejsc Valletty. Teraz kupiliśmy lody i chłodne napoje i postanowiliśmy przespacerować się po deptaku. Fontannę mogliście podziwiać w wieczornej odsłonie, podczas, gdy oświetlona jest halogenami we wpisie sprzed tygodnia. Tym razem pokazuję Wam zdjęcia dzienne, i podrzucam odrobinę historii powstania fontanny.
Przed Fontanną Trytona ustawiona tutaj była XVII wieczna luneta, przysłaniająca bramę wejściową do Valletty, a pozostałości fortyfikacji, którymi była otoczona można do dziś podziwiać na niższym poziomie, patrząc na oszklone fragmenty posadzki znajdujące się przy fontannie. Prace nad projektem rozpoczeto od 1953 roku, a sama fontanna została uruchomiona w 1959 roku. Miejsce, gdzie się znajduje, było placem z dworcem autobusowym, i po dzis dzień docierają dotąd wszelkie busy i autokary. Jak się domyślacie to bardzo popularny plac, w związku z tym musi sie na nim sporo dziać.
W tamtych latach, gdy życie skupiało się na spotkaniu wielu mieszkańców Malty właśnie przy fontannie - to przy niej odbywały się ważne uroczystości krajowe, a nawet sama fontanna (jej podstawa) była wykorzystywana do corocznych występów i zawodów. To doprowadziło do uszkodzenia w rzeźbie z brązu, która znajduje się nad misą, w związku z czym poddana została kilku renowacjom. Ostatnia miała miejsce w 2017 roku, dzieki czemu przylatując na Maltę mogliśmy ją podziwiać w najświeższej odsłonie. Sama fontanna jest olbrzymia, pięknie prezentująca się na zewnątrz, ale też wewnątrz - pokryta klasycznym lazurytem w niebieskim kolorze, a nad sobą wznosząca pomnik trzech Trytonów - pół ludzi, pół ryby.
Tak odrestaurowana fontanna była gotowa do inauguracji uruchomienia, na Uroczystość z okazji objęcia przez Vallettę pozycji Europejskiej Stolicy Kultury w 2018 roku. Miejsce jest naprawdę ciekawe, i skupia wielu mieszkańców, ale też turystów. Można dookoła fontanny usiąść, wziąć potrawy z jedego z barów obwoźnych. Przy drzewkach zagospodarowano ławki, (uważajcie, niespotykana nigdy wcześniej przeze mnie sytuacja: wewnątrz ograniczonego drzewka grasują wszelkie ogromne, pełzające owady). My po raz drugi udajemy się do Ogrodów Górnych Barrakka, gdzie tym razem bez ogromnych tłumów mogliśmy zrobić kilka ujęć przestrzennych z tarasów na krajobraz Zatoki.
Tym razem spędziliśmy tutaj jakieś 40 minut, po czym główną ulicą Republic Street, jaka o dziwo nie była zatłoczona tak, jak poprzednim razem, udaliśmy się w kierunku Grandmaster's Palace, który w godzinach południowych, mimo iż jest siedzibą Prezydenta - można odwiedzać. Za darmo zobaczycie dziedziniec i ogrody wewnętrzne, za obejście Pałacu, w tym zbrojowni, oraz sali gobelinów trzeba dodatkowo zapłacić. Pałac jest bardzo ciekawym miejscem, ponoć zawsze obleganym przez turystów - czego doświadczyłam będąc tutaj, kiedy w tym czasie mój mąż z synem oczekiwali na mnie w jednej z pobliskich kawiarenek. Ponieważ naszym planem na dzisiejszy dzień była wizyta w Konkatedrze Św. Jana Chrzciciela, mój rekonesans Pałacu ograniczyłam do zwiedzenia dwóch pomieszczeń.
Przenosimy się do wnętrz Konkatedry, o której Wam już pisałam w jednym z wcześniejszych artykułów. KLIK Dla mnie jest to numer jeden ze wszystkich ciekawych miejsc w stolicy Valletty, ten wspaniały i bogato zdobiony Kościół wzbudził moje zainteresowanie do tego stopnia, że zapragnęłam wrócić do Valletty właśnie po to, aby go zobaczyć. To rzeczywiście jest miejsce za którego zobaczenie warto zapłacić wiele. Jednak jeśli wystoicie już 30 minut w kolejce, aby zakupić bilet z audioprzewodnikiem (j. polskiego brak), to koniecznie spędźcie we wnetrzach minimum 2 godziny. Przyjrzyjcie się wszystkim szczegółom - tak jak my. Muszę tutaj dodać, że aby zrobić kilka zdjęć, freskom, podłodze, czy nawet ścianom nawy głównej będziecie musieli odczekać za każdym razem po kilka minut. Wszędzie są turyści, nie można wykonywać swobodnie żadnej fotografii na pamiatkę. Nam oczywiście się udało, bo mieliśmy sporo czasu.
Valletta to dobra mrożona kawa w kawiarenkach, to czysto niebieskie niebo, przez większą część dnia i gorące słońce. To wąskie spadziste uliczki, piękne piaskowe budynki, kościoły przepełnione sakraliami i zapachem, którego nie zapomnę. Valletta to magiczne uliczki, w których aż chce się zagubić. Przepiękna zatoka, do której kiedyś powrócimy. Valletta to wspomnienie, które pragnę odświeżać w mojej głowie nie raz, nie dwa, stąd kilka wpisów na blogu. Dla naszej rodziny to niezapomniane chwile, wczasy, spełnienie naszych marzeń, przepełnione radością, ciepłem i miłością. Oj,, chcielibyśmy to powtórzyć. Polecam i Wam.
Podoba mi się Malta, ale temperatury i tak dla mnie za wysokie...
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem, bo ja przyzwyczaiłam się już do maksymalnych letnich temperatur - 24 stopnie. Ale myślę, że w takim wypadku mogłabyś wyruszyć na Maltę w połowie października, a nawet pod koniec i miałabyś takie piękne słońce, oraz temperatury w granicach 22-24 stopni. A dodatkowo ceny wynajmu willi byłyby też niższe..
UsuńCudowne miejsca,piękne krajobrazy! Patrząc na te zdjęcia już tęsknię za wakacjami,słońcem i plażą :)
OdpowiedzUsuńJa też tęsknię... Oj
UsuńPatrzę i tęsknię. Za wakacjami, za słońcem i za możliwością planowania wyjazdów. Na razie zupełnie mi to nie w głowie.
OdpowiedzUsuńCzasem mi chodzi po głowie podróżowanie, ale mam teraz tyle marzeń na miejscu do zrealizowania.. :)
UsuńAż zamarzyłam sobie o wycieczce :) U nas teraz tak zimno i pochmurno ;(
OdpowiedzUsuńU nas też, wygrzewamy się przy kominku i marzymy o dalekich podróżach.. :)
UsuńWygląda pięknie, ale zdecydowanie wolę mniej turystyczne miejsca... Tęsknię za czasami w których można było podróżować więcej i swobodniej :(
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do czytania moich wpisów z twórczości florystyki krepinowej.. Polecam.
UsuńCo za widoki omg... Jak tam pięknie. Chodź mogłam chwilę pomarzyć 🤗Monika Flok
OdpowiedzUsuńSuper, że mogłaś pomarzyć z nami :) Polecam na przyszłość Moniko :)
UsuńMalta jest niebywale pięknym państwem, a la Valetta to właściwie miasto-zabytek. Świetnie widać tam wpływy każdych kolejnych rządców Fenicjan, Rzymian, Joannitów, Francuzów, Brytyjczyków...
OdpowiedzUsuńMasz rację, i to jest niesamowite :) Widać to doskonale, a przez swobodę i gościnność Maltańczykó można poczuć się tam jak w UK. :)
Usuńoh lody w upalny dzień potrafią naprawdę wybornie smakować, z resztą w inne dni podobnie;)
OdpowiedzUsuńW te dni to wręcz konieczność :) Ale dla mojego syna, to istna przyjemność... Na wakacjach, na urlopie lody smakują najlepiej! :)
UsuńJak wszystko wróci do normalności zaplanuję sobie wakacje w tak pięknym kraju.
OdpowiedzUsuń