sobota, października 12, 2019 13

spacer z duchami w Springhill House - Irlandia Północna

Halloween już lada moment. Trudno nie wziąć udziału w wydarzeniach z tej okazji i trudno nie odczuć w żaden sposób ostatnich dni października, jakie w Irlandii i Irlandii Północnej przebiegają w klimacie zapalonych świec, zabaw przy miotle, czy jedzeniu dyni. Nie ma też wyspy bardziej nawiązującej do wierzeń celtyckich, mimo iż społeczeństwo jest obcenie w połowie chrześcijańskie - niż Zielona Wyspa Irlandia. Jedno jest pewne, na wyspie nie brakuje domów, gdzie wyraźnie czuć klimat dawnych lat. W Springhill House można poczuć to wręcz namacalnie. Nawet jego dawni domownicy po dziś dzień nie chcą go opuścić.. 
Sringhillhouse w Moneymore, Irlandia Północna. Pierwsze wrażenie robi sam dom. Widoczny z daleka, biały, z dzielonymi oknami, uroczo położony na wzgórzu. Na pierwszy rzut oka wydaje się sielską posiadłością i taką jest dla zwiedzających, taką był dawniej dla dziesięciu pokoleń rodziny Conyngham.. O tym świadczy nie tylko ładne położenie w Parku. Pod koniec zimy plantacja pełna jest wczesnowiosennych, białych przebiśniegów. Dookoła trawa się zieleni, a za historyczną ścianą kwitną całoroczne ogrody.. 
Przekraczając ogrodową część plantacji już można poczuć magię Springhill. Przez cały czas naszego pobytu w tej posiadłości, na co przy okazji EHODNI 2019 (dni otwartych w zabytkowych obiektach Irlandii Północnej) zdecydowaliśmy się w pogodną sobotę września, towarzyszyły mi mocne doznania.. Na przemian przyjemne, bardzo zaskakujące, odrobinę dziwne, przeszywające. 
Wzgórza o tej porze roku są lekko podmokłe, ale mimo to z łatwością przychodzi tutaj spacerowanie, szczególnie, że jesteśmy w trójeczkę na rodzinnym spacerze. Mam wrażenie, że to jest idealne miejsce do spędzenia czasu z bliskimi.  Ta magia o której Wam pisałam roztacza się cały czas wokół, podążało to za nami wraz z dalszymi krokami. 
Doctarliśmy do części domu w której mieści się Muzeum Kostiumów. Miejsce jest tak skromnie zlokalizowane a jednocześnie chyba nie ma lepszego rozwiązania dla takich ekspozycji, które stanowią ubiory dawnych mieszkańców, m. innymi Ann Upton, czy wdzianka dzieci, które kiedyś biegały po podwórku Springhill.


Strojne suknie, i wszelkie bibeloty, oraz część poświęcona tylko ubiorom najmłodszych - urocze, ale też bardzo stare, o wystawy o specyficznym zapachu przenoszą nas w dawną sielankę, kiedy w Domu i wokół niego tętniło rodzinne życie. Może właśnie dlatego National Trust, i pracownicy opiekujący się tym obiektem, który został po latach oddany Państwu przez jednego z ostatnich potomków rodziny -zdecydowali się na umieszczenie w jednym z pomieszczeń specjalnej sali zabaw dla dzieci. 
Salka jest wyposażona w udostępnione przebrania. Można skorzystać z możliwości przymierzenia niektórych kostiumów i dalszego zwiedzania obiektu w takim ubraniu.. Fajnie się to sprawdza w przypadku imprez okolicznościowych, jak np. Halloween, które jest tutaj co roku organizowane...
Dom można odwiedzać razem z przewodnikiem, który o nim i o jego mieszkańcach przez lata tu żyjących ma dużo do powiedzenia. Właśnie to nas tutaj przyciągnęło, a z opowieści mogliśmy bardzo dużo wywnioskować, i zrozumieć skąd to uczucie... jakby coś za nami chodziło. 
Nie wiem jak Wy, ale ja mocno wierzę w przeznaczenie pewnych miejsc, a do tego jestem osobą bardzo wrażliwą. Nie znając wcześniej historii Springhill House, dziwnie się tutaj czułam już od chwili, gdy tu przybyliśmy. Nie było to nieprzyjemne uczucie, ale rzadko przeze mnie odczuwane..


Przemierzając komnaty, i wchodząc po skrzypiących drewnianych schodach, z ponad których w ramach rozwieszonych na ścianach spoglądali na nas członkowie rodziny- byliśmy razem z Alexandrem zajęci poszukiwaniem domowników w postaci gryzoni i różnych niechianych lokatorów,. Zgodnie z mapką przewodnika regularnie odhaczaliśmy ich obecność (maskotki rozłożone w poszczególnych pomieszczeniach domu). Alexander uważnie słuchał, wpisując dane zwierzątko w odpowiednią rubrykę:
Historia 1. W XIX wieku nieżyjącą już panią domu - Olivię zobaczyła gospodyni domu -Miss Wilson, podczas rozmowy z córką Olivii - Milly Conyngham. Tego wieczoru po pójściu spać Milly zapomniała swojego pamiętnika, a kiedy panna Wilson chciała go zanieść zapominalskiej, zauważyła przy schodach postać wysokiej kobiety z rękoma uniesionymi w rozpaczy... Zjawa zniknęła..
Historia 2. Pewnej nocy panna Hamilton, która odwiedziła dom, leżała w niebieskim pokoju, próbując zasnąć. Niewiadomo czy w półśnie miała wizję, że w pokoju chodzą słudzy domu, pchając się do dziwnych drzwi, za jej łóżkiem. Obróciła się widząc to zjawisko, po czym odczuła dziwną ulgę i zasnęła. Rano po przebudzeniu nie zauważyła żadnych drzwi za łóżkiem w którym spała. Opowiedziała o swoich wizjach Charlotte Lenox Conyngham, dowiedziała się, że za łóżkiem są owe drzwi, tylko zostały zamurowane wiele lat temu. Później tapeta została zdjęta, drzwi odkryte, za nimi były rękawiczki i mała torebeczka z nabojami...
Historia 3. W latach XX-tych opiekunka dzieci ostatniego pokolenia rodziny obudziała się w nocy i zobaczyła widmo Olivii stojące nad śpiącymi dziećmi. Duch wpatrywał się w dzieci upewniajac się czy wszystko jest w porządku. Opiekunka nie czuła lęku, a duch po chwili zniknął..
Krótka historia Springhill House. Nie jest znana data jego budowy, niemniej najbliższe lata szacowane to 1680 rok. Conyngham poślubił 16 letnią Ann Upton. Ojciec wybranki zażyczył sobie, aby Jego córka żyła w idealnych warunkach, zawarł umowę z mężem córki o dobrej woli budowy domu. Ściśle było określone jaka to ma być posiałość, z czego Pan Młody się wywiązał i odtąd żyło tutaj 10 pokoleń, aż do 1957 roku kiedy William Lenox-Conyngham przekazał całą posiałość Funduszowi Narodowemu (National Trust). 
Dziś można podziwiać pokoje, zbiory broni, meble, słynne dębowe schody, kostiumy, i pokoje, a w tym najbardziej znany niebieski, w którym to ponoć najczęściej czuć obecność ducha... Jak już się domyślacie to duch jednej z Pań Domu - Olivii. Otóż w 1814 roku mąż Olivii - George nie mogąc doczekać się wieści o chorych na ospę swoich dzieciach, wyruszył mimo pełnienia służby do swego domu Springhill. Spotykał po drodze swojego przywódcę, tłumacząc się, i otrzymał jego przyzwolenie na dotarcie do Springhill. 
Okazało się, że dzieci były zdrowe, jednak przywódca, któremu zaufał George - wydał Go, przez co George został skazany na Sąd. Wkrótce potem jedna z córek Georga zmarła, i trwajaca przez dwa lata jego depresja spowodowała, że w jednym z pokoi popełnił samobóstwo, któremu próbowała zapobiec biegnąca do Niego żona Oliwia..
Ta smutna historia jest jedyną z całej pięknej opowieści o domu, i jego wrażliwych domownikach. W domu naprawdę przyjemnie się przebywa. Organizowane są tutaj różne imprezy okolicznościowe. W tegoroczne Halloween będzie można poznać historię miotły. ;) Dom czynny jest w sezonie i w sezonie wiosennym w weekendy. Na specjalne Dni w roku zostaje otwarty. Wstęp jest płatny. 

13 komentarzy:

  1. Ten dom, zachowany w takim stanie to po prostu turystyczna perełka. Uwielbiam takie klimaty! PS Czy trawa kozę być jeszcze bardziej zielona ? I dont think so... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dom wygląda jak nienaruszony od lat :)W irlandii trawa jest soczysta :) Ta trawa jest wręcz rażąco zielona :) Tutaj dbają o trawę pracownicy, więc jest idealna :)

      Usuń
  2. Klimatyczne miejsce, warte odwiedzenia. Bardzo podobają mi się te suknie. Od dziecka byłam w takie zapatrzona i lubiłam oglądać filmy z dawnych czasów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rownież nie mogłam oderwać od nich wzroku :) Dodatkowo klimat podsycał zapach.. :)

      Usuń
  3. Przyznam, że chciałabym znaleźć się w takim miejscu, gdzie przeszłość tak intensywnie do nas przemawia, magicznie złapana w małych i dużych przedmiotach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś trafiła do Irlandii, na pewno by Ci się tutaj spodobało wiele takich magicznych miejsc..

      Usuń
  4. Chyba by mnie z tej biblioteki siłą wyciągali <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wyciągali, ptrzewodnik zwrócił mi uwagę ;) Mam kilka zdjęć z przybliżenia, niestety niewyraźne. Więcej się przyglądałam, a gdy już zaczęłam robić zdjęcia poproszono mnie o przejście do innego pokoju ;) więc rozumiesz..

      Usuń
  5. Nie obchodzimy halloween ale miejsce bardzo interesujące:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż my musimy obchodzić to Halloween :) Tutaj nawet w szkole jest Dzień Halloween. Miejsce typowe dla naszej Wyspy :) A dla nas trochę niespotykane.. :) więc tak, jak piszesz bardzo interesujące :)

      Usuń
  6. Ja nie jestem specjalnie za Halloween jako takim, ale też nie podchodzę ortodoksyjnie do tematu. Pamiętam, że jako dziecko, fascynowałam się opowieściami o duchach i takimi klimatami, ważne byle tylko z tym nie przegiąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam dokładnie tak samo, chodzi o czyste wyobrażenie będąc w danym miejscu (lub czytając książki), takie uczucie 'magii' :) DANEGO MIEJSCA, lub RZECZY ;)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik