niedziela, kwietnia 12, 2015 0

rowerowi




Weekend właśnie zakończył się, i to jego zakończenie, czyli popołudnie niedzielne, nasze wraz z tatą w domku, okazało się lepsze (w dobrą pogodę) niż mogliśmy się spodziewać. Po odebraniu rowerów ze sklepu, gdzie zmontowano nam wszystkie części wyruszylismy na pierwszą wspólną przejażdżkę. Wyszło słońce, i namówiłam mojego mężczyznę, aby wyszykował się do biegu :). Pojechaliśmy do Ecos Park na ścieżki rowerowe i z zadowolonym tatą, uprawiającym jogging i jeszcze bardziej uradowanym Alexandrem w foteliku spędziłam dobrą godzinkę jeżdżac po raz pierwszy na swoim rowerze. Okazuje się, że jest to rodzaj roweru przeznaczonego na różne drogi, nie tylko miejskie. Synek początkowo, gdy założyliśmy Mu kask na głowę, był bardzo niezadowolony. Jednak, gdy tylko wyruszyliśmy w trasę - uśmiechał się przez cały czas. Ja oczywiście czułam się fantastycznie. Ostatni raz jeździłam na rowerze prawie trzy lata temu! Po jeździe  nie mam żadnych zakwaszeń mięśni, gdyż regularnie trenuję na rowerze domowym. Za to Tibor po powrocie do domu nie czuł się najlepiej, już kilka lat nie biegał i teraz dało Mu się to we znaki. Po takim wspaniałym popołudniu, pozostałą część dnia zostaliśmy w domu. Ja, zrelaksowana, mogłam wreszcie przeczytać kolejny rozdział ksiązki, którą obcenie czytam, podczas gdy Alexander 'padł' ze zmęczenia i przespał prawie dwie godziny do wieczora. Niestety najstarszy z domowników musiał bardzo wypoczywać po swoich biegach. 'Nie przejmuj się kochanie, następnym razem będzie lepiej'. Z kolei dla Was, moich czytelników mam taką informację, że niedługo po tym weekendzie pojawi się zaległy wpis z naszej ostatniej części wycieczki świątecznej, patrzcie wpis z 7 kwietnia. Przepraszam za moje opóźnienie, szczególnie tych, którzy artykuły czytają regularnie. Kiedyś napisałam Wam, że stukam na klawiaturze, gdy mam tylko taką możliwość. Pozdrawiam

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik