sobota, stycznia 24, 2015 0

mama + nożyczki


Gotowanie, sprzątanie, zabawa, spacer, czytanie, pisanie, obcinanie, ma sie to coś. Czyli jak to mawiają Francuzi o kobiecie, która potrafi radzić w domu i poza Nim z głową i wdziękiem - czyli konkretnie i pięknie zarazem: Avoir du chien! Tym razem skupię się na ostatniej czynności, jaką udało mi się zrobić dzisiaj. W sumie bardzo istotnej, bo od kilku już dni po głowie chodził mi ten temat ten 'na głowie' synka. Przed świętami postanowiliśmy podciąć odrobinę włosy Alexandra, ponieważ dwie próby ścięcia u fryzjera zakończyły się fiaskiem, my rodzice sobie poradziliśmy na swój własny sposób. Tym razem po miesiącu ja zdecydowałam się sama, trzeci raz od pół roku zmienić długość włosów Alexandra. Myślę, że w tym okresie buntu synka (który trwa już parę miesięcy) idealnym rozwiązaniem jest przeczekać wizyty u barbera, bo kończą się One zdenerwowaniem i płaczem. Jedynym autorytetem, który jest w stanie poskromić synka w tej kwestii jest Mama. Oczywiście chodzi o to, ze w domu są inne możliwości niż poza nim. Ja ścinam włoski synka na blacie kuchennym, daję Mu łopaki do zabawy. W ten sposób mam dokładny obraz Jego główki przed sobą, a w razie czego Go obracam. Pierwsza nasza wspólna  przygoda z nożyczkami miała miejsce już jakiś czas temu, i odbywało się to w łazience z efektem całkiem niezłym. Teraz próba łazienkowa kończy się zwykle bieganiem, uciekaniem, zabawą w sypialniach, bądź przy próbie w wannie chlapaniem mamy (co uniemożliwia dokładne obcięcie). Na blacie w zasadzie nie ma drogi ucieczki (choć jest długi ;)), gdyż barierę ochronną stanowi mama. Aby w ogóle podejść do tematu obcinania, trzeba mieć sporo cierpliwości i z pewnością przyda się wcześniejsze doświadczenie w tej kwestii. Ja z nożyczkami byłam przez lata na bakier (nie lubię wycinać), aż któregoś razu stałam się posiadaczką gęstej grzywki. Okazało się po umyciu, obcietej  przez koleżankę nie do końca dokładnie. Moja perfekcyjna natura odezwała się w tym przypadku i tak zaczęłam ciachać i przez pewien okres na mojej głowie widniała grzywka. Uwierzcie, ścinanie grzywki naprawdę potrafi nauczyć wyczucia nożyczek, ;). Dziś nie trenuję na sobie, ani na swojej grzywce, której nie noszę, bo wydaje mi się, że pogrubia twarz, (a ja uwielbiam kształt swojej buzi) a za to umiejętności wykorzystuję na synku i czasem na moim mężczyźnie (to już maszynką). Jednak wszyscy od czasu do czasu lubimy odwiedzić fryzjera i mam nadzieję, że za kilka miesięcy nasz Maluszek w ogóle zapomni o strachu przebywając tam z tatusiem. Na szczęście w przyszłości będą chodzić we dwoje i pewnie będzie to też jedno z ich wspólnych zajęć do momentu aż Alexander sam zadecyduje o losie swoich włosów. Może podobnie jak Jego tata zapuści na jakiś czas włosy, a może wygoli się na łyso dla wygody (lub nie daj Boże z konieczności). Na razie synek zwykle nosi klasyczną i wygodną fryzurkę, która zupełnie naśladuje cięcie taty. Jest to najpopularniejsze męskie cięcie z podgolonymi bokami, a dłuższymi włoskami na czubku głowy. Jest praktyczna i uniwersalna. Wygląda dobrze nawet bez żadnego układania. Na wyjście z domku tata zwykle poprawia Alkowi włosy i stawia na gumę. :) Gdy Alexander będzie już kilkuletnim chłopcem bardzo pragnęłabym, aby Jego fryzura była dostosowana do Jego charakteru i zajęć. Jedno jest pewne - dzisiaj znów mój synek wygląda bosko! Czyściutki, wypachniony, wykąpany, obcięty .. golasek. 


Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik