środa, maja 07, 2014 0

uroki Krakowa




Poranek w Polsce to świadomość, że jesteśmy w domu, że znów możemy usłyszeć polski głos Kogoś miłego, jak choćby kelnerki w restauracji hotelowej, gdzie czekało na nas śniadanie w formie bufetu. Tę formę bardzo lubimy, zawsze gdy jesteśmy na urlopie w hotelach, świeże drożdżóweczki, jogurty, owoce, soki, wędlinki, sery, warzywa i wreszcie dania cieplejsze, paróweczki, jajeczniczka, achh -i tu też prawie jak w domu. Wszystko, czego dusza zapragnie i w ilości wedle zachcianki... Dokładnie. Śniadanie czekało na nas, bo po takim wieczorze zapadliśmy w długi i mocny sen. A dziś rano nawet Alek, który zwykle śpi do godziny dziewiątej -obudził się około dziesiątej, gdy my już byliśmy gotowi do zejścia na dół. Po takim sycącym śniadaniu, wyruszyliśmy na podbój Krakowa. 


   
  


A jest co oglądać. Cudowne miejsca, zabytki, na Starym Rynku Sukiennice ze straganami, w których trwa na okrągło sprzedaż rękodzieła. Wszędzie wokół mnóstwo turystów, po prostu tłumy ludzi spacerujących chodnikami i ulicami, wszyscy zachwyceni, uśmiechnięci, oczarowani... Piękne dorożki jeżdżą po Centrum, nawet mieliśmy się jedną z nich przejechać po powrocie w to samo miejsce... Lecz gdy już wróciliśmy zapadał zmrok. Jest tyle atrakcji, że w przeciągu całego dnia nie zdążyliśmy/ Poszliśmy oglądać zabytki, na spacer wzdłuż Wisły, i wróciliśmy najeść się w pobliżu Starówki. Potem obeszliśmy Park wzdłuż Zamku Królewskiego i już się ściemniło.. Alexander zasnął w wózku, to znak, ze na dzisiaj mamy już dość. Po ułożeniu synka do  łóżeczka sami ucztowaliśmy z otrzymanym od kuzynki Tibora winkiem w tle pominięte przez wszelkie atrakcje urlopowe -urodziny Tibora, które zwykle uwielbiamy obchodzić we dwójkę wieczorem.




Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik