Feathers of Spring - Crepe Paper Parrot Tulips

niedziela, marca 17, 2024

Feathers of Spring - Crepe Paper Parrot Tulips


Wyobrażacie sobie, że już mamy wiosnę?! Wreszcie nadejdą ciepłe dni. U nas w Irlandii wszystkie drzewa kwitną, zrobiło się na nich zielono a także różowo. Coś czuję, że w tym roku będziemy mieli bardzo gorący sezon wiosenno-letni. Właściwie od początku marca poczułam dużo światła oraz promieni słonecznych, mimo iż nie miałam za bardzo czasu o tym wiosennym 'cudzie' myśleć. Jednak marzec to mój ulubiony miesiąc, więc odezwałam się 'artystycznie' do Was. W marcu przyleciałam do UK i poznałam mojego męża, w tym miesiącu wzięliśmy ślub. W marcu wynajęliśmy dom, w którym przeżyliśmy wspaniałe rodzinne dni i noce, czuliśmy się w nim wyjątkowo dobrze (jak w swoim). Mój mąż zdał w marcu egzamin na prawo jazdy. Czyli można rzec, że właśnie w marcu nam odmienia się życie. 


Muszę jednak przyznać, że nie każdy marzec był dla mnie pozytywny, jak choćby te dwa najmniej przyjemne: sprzed dwóch lat, kiedy wyczułam guza w piersi, lub ten gdy zmarł mój teść. Jednak wiem, że to właśnie w marcu dzieje się bardzo dużo w naszej codzienności. Zmiany są potrzebne, choćby człowiek zastał w miejscu, życie i tak pokaże to, co musi. Więc po co się wzbraniać i motać? Ja tak naprawdę bardzo lubię rozgraniczać wydarzenia z mojego życia od tego co dzieje się w moim wnętrzu. To jest bardzo istotne, że znalazłam swój azyl i dlatego zawsze cenię właśnie początek wiosny, bez względu na to, co przynosi życie. Mam wrażenie, że to ten czas we mnie zapoczątkowuje wiele nowych przedsięwzięć i wierzę, że już od tej pory będą mi towarzyszyły jak najlepsze i najbardziej trafne wydarzenia oraz decyzje. 

W mojej pracowni również wszystko budzi się do życia. To chyba dobrze że gdzie nie gdzie można napotkać stosy krepiny a także suche pastele (w nowych barwach), oraz uruchomione wiosenne projekty? Nie są to może tak duże przedsięwzięcia, ale razem z cieplejszymi dniami czuję jakby wracały mi siły, zdrowie, i jak gdyby ruszyła wena twórcza. Mam więcej chęci i inspiracji do tworzenia nowych kwiatów z papieru. Zewsząd dociera do mnie światło, czuję ciepło na skórze. Również moje myśli są rozgrzane. W głowie kręcą się pastelowe i ciepłe wyobrażenia. Fantazjuję o bukietach wiosennych, które są w tym roku w naszym domu. Nimi i nowymi kwiatami być może udekoruję stół. 



Jakiś czas temu zauważyłam, że przecież jeszcze nie stworzyłam tulipanów.. Jak to możliwe? Tulipany uwielbiam, szczególnie z okazji Dnia Kobiet, czy Mother's Day, lub po prostu z powodu nadejścia wiosny! O tak, te ostatnie dni były przecudowne, bo spędziliśmy je po prostu rodzinnie. W weekend zrobiliśmy wypad m.innymi zajadając się w porze obiadowej smacznymi kanapkami w Subway'u. Nie gotowałam, ale za to dzień wcześniej zrobiłam mojemu mężowi, świeżemu kierowcy, ogromny, przepyszny tort. Wreszcie będzie mógł siebie (mnie), naszą rodzinkę wozić. No ale wróćmy do wiosny w mojej pracowni. Powstał ostatnio pewien królik z bukszpanu (dziś go nie pokażę), oraz wspomniane teraz tulipany. 

Jak wiecie, jakoś z klasykami mi nigdy do twarzy, no więc wybór padł na parrot tulips. White, peach, libretto parrot tulips. To było trafione, bo ich wariacje kolorystyczne są odzwierciedleniem mojej pstrokatej (radosnej miłości) wiosny. Barwy i kształty, oraz wielkość płatków, prezentują pełnię mojego serca. Mnie przepełnia miłość do rodziny i ogromna wdzięczność, że jestem z Nimi. To jest przepiękne, że wciąż witam wiosnę razem z moim synem. Moje tulipany mają ciepłe odcienie, zupełnie jak moje uczucia. Uzyskałam ten efekt cieniując pastelami i sama nie wiem jak to się stało, że wyszły wręcz wkomponowane do mojej ulubionej wiosennej bluzki (a docelowo planowałam inny efekt końcowy)? Możecie to zauważyć na moich kilku fotografiach wykonanych 8 marca. 😊



Moje tulipany z papieru, wykonałam z dwóch numerów krepiny włoskiej gradient, jednak ostatecznie cieniowałam je dodatkowo suchymi Pan Pastel, całkowicie zmieniając podstawowe barwy. Jak już wspomniałam ten projekt miał być w innych (chłodniejszych) kolorach. Jak się okazało stworzyłam na nich soczyste, wiosenne refleksy. Całość skomponowała się świetnie z tym co działo się w Dniu Kobiet! Tulipany mają po sześć 'postrzępionych' płatków, sześć pręcików w potrójnej główce, oraz po dwa zielone liście. Początkowo zrobiłam ich pięć sztuk, ostatecznie powstało sześć (jeden jasny peach w prezencie). Myślę, że w pojedynkę lub w bukiecie prezentują się najpiękniej. Takie tulipany mamy w domu tej wiosny. Duże, falowane i wielokolorowe kwiaty, dokładnie w porze wiosennej. 

Obecnie tulipany papuzie są bardzo znane na świecie, choć nie zawsze tak było. Kiedy pojawiły się w ogrodach po raz pierwszy z udziałem wirusa, który atakował cebulki klasycznych odmian, zostały nazwane 'smoczymi'. Były ewenementem, zachwycającym ogrodników i pożądanym przez nich.  Cechują je poszarpane płatki, przypominające pióra, powyginane, nacentkowane różnymi plamkami o intensywnych barwach, kontrastujących ze sobą na każdym kwiecie. Obecnie, po wielu latach od wyodrębnienia wirusa, sprzedaje się różne rodzaje parrot tulips ze specjalnych hodowli. Pamiętajmy, że tego kwiatu jest pół światu (nie tylko w Holandii). A sadząc u siebie w ogródku lub wręczając komuś kolorowe tulipany, mnożymy radosną Miłość! 



Crepe Paper Holly Tree with Christmas Wishes

środa, grudnia 27, 2023

Crepe Paper Holly Tree with Christmas Wishes

Mamy Boże Narodzenie, była pierwsza gwiazdka, Wigilia, rodzinne świętowanie, radosne kolędowanie, spacer rodzinny, pasterka i wypakowywanie prezentów. Jak ja się cieszę, że kolejne Święta Bożego Narodzenia jestem z moimi kochanymi. No i nie ważne, że trochę pracy przy tym wszystkim jest,  a potem z tego szykowania (kulinarnego) trzeba będzie dietę utrzymywać lepszą. Można inaczej. W tym roku u mnie w domu przedświąteczna codzienność wyglądała odmiennie. Wszystko na spokojnie, bez pośpiechu, już od tygodnia. Po mału, bez wysiłku i uroczo. Ciekawe jest też to, że waga lekko spadła i to już przed ucztowaniem! ;) Przede wszystkim od kilku tygodni stanęła u nas wyczekiwana choinka, jak co roku jodła (choć tym razem z mojej ulubionej farmy, w której kupuję też warzywa, owoce i jajka). Wielka pachnąca radość!

Ubieraliśmy ją sukcesywnie, Każdego dnia dorzucając ozdoby, choć plan dekoracji miałam w wyobraźni nieco wcześniej. Już po swoich urodzinach w listopadzie wymyśliłam nowy projekt z krepiny. W tym roku na choince jest zielono. TAK! To mój ulubiony kolor, oczywiście na równi z blush (odmianą różowego). Jednak z tą zielenią to jest tak, że przecież sama choinka już jest zielona. Czego chcieć więcej? Ja uwielbiam drzewko bożonarodzeniowe i bardzo lubię je stroić. Kocham tworzyć kwiaty, bombki, ale też liście. Więc w tym roku jest w naszym kącie świątecznym jeszcze bardziej zielono. Właściwie od jesieni dekorowałam dom, kominek girlandami z liści, spodobały mi się właśnie takie elementy ozdobne. Wiedziałam, że ten motyw zostanie u nas przez kilka miesięcy.



Ostrokrzew jest moim wybrańcem ;) dekoracyjnym. Myślę, że już czas na liściasty akcent świąteczny. W latach ubiegłych w mojej pracowni florystycznej na Boże Narodzenie były już: jemioła, gwiazdy betlejemskie i inne piękne prace rozwieszane na choince. Jak ja się cieszę, że po raz kolejny mogłam stworzyć dla nas (i nie tylko) ozdoby z papieru. A ponieważ jodła jest zielona, wybrałam odmianę ostrokrzewu o białych obrzeżach - na zielonych listkach. Tak, aby był widoczny po rozwieszeniu na choince. W naturze jest bardzo dużo odmian zielonolistnych  ostrokrzewu, o czym mogłam się przekonać żyjąc w Irlandii Północnej gdzie jest on bardzo popularny w ogrodach zimowych. Charakterystyczne są dla nich owoce czerwone ozdobne jagody, które kwitną w sezonie w odcieniach żółto brunatnym, zielonym i krwisto czerwonym. Mnie fascynują odmiany z białymi kolczastymi obrzeżami. Więc niech będzie Argentea Marginata, ostrokrzew kolczasty (Ilex Aquifolium).



W okresie świątecznym uwielbiam niecodzienne rozwiązania kolorystyczne i mimo tradycyjnej choinki a także angielskiego wystroju w naszym domu, zawsze staram się 'wtrącić' coś niestandarowego w swoich pracach świątecznych. Mój krepinowy ostrokrzew jest zielono biały i uważam, że wygląda bardzo realistycznie, choć... Posiada niecodzienne jagody w złocistym kolorze. Początkowo chciałam stworzyć srebrzyste kuleczki. Jednak wyszło inaczej i uważam, że prezentują się zdecydowanie dobrze dopełniając 'ubranie' naszej choinki. Powstało kilka większych, kilka średnich i 3 mniejsze zawieszki gałązki z trzema listkami. Jedną z nich postanowiłam podarować, gdyż jak pamiętacie - KLIK, w roku ubiegłym słabe zdrowie mi nie pozwoliło na zrealizowanie wszystkich rękodzielniczych postanowień przedświątecznych. Bardzo zależało mi na tym, aby w tym roku zawieszka trafiła także na inną właśnie choinkę. 



To fanastyczne, że właśnie kilka dni temu wraz z żywymi zielonymi gałązkami jodły mogłam podarować również ten upominek z krepiny. Fajne jest, że udało mi się w tym roku przygotować tort świąteczny, pierniczkowy. Przyznam, że trochę się nad nim napracowałam, bo po raz pierwszy zrobiłam toping w stylu icing fondat. Standardowo, jak to w moim przypadku się zdarza - za pierwszym razem nie wszystko idzie po mojej myśli i zgodnie z planem twórczym. Wygląd odbiega od zamierzonego, czyli wierzchu ze srebrnymi choinkami na czarnej polewie, ale za to wnętrze jest po prostu przepyszne. Właściwie mogłabym jeszcze sporo tutaj wymienić rozczulających serce pozytywów, jak choćby to, że w grudniu mieliśmy przyjemność być na koncercie Christmas Carol, w którym występował nasz syn, czy to, że wszystkie prezenty już od kilku dni są (dotarły na czas) i mało tego, bo od wtedy leżą spakowane pod choinką.. No bo nasz syn jest już pewien, że Gwiazdor nie istnieje.. (lecz legendę o Nim honoruje). 



Ale napiszę o czymś według mnie jeszcze ważniejszym. Otóż jestem dumna z mojej rodzinki i dumna z mojego syna. Zrozumiałam, że nam jako rodzinie udało się do 10 roku życia Alexandra zachować czar i magię Świętego Mikołaja. Syn opowiedział, że dopiero zrozumiał, że to rodzice 'przynoszą' prezenty pod choinkę. ;) To jest niesamowite, bo Jego koledzy już dwa lata temu i rok temu o tym próbowali Go przekonać. Nasz syn pozostał dzieckiem dzięki Nam. Wynika to z pewnością z faktu, że nie ma starszego rodzeństwa. (Pamiętam ja przechodziłam dokładnie tę samą historię jako jedynaczka). Jednak jestem też zachwycona, że wraz z tym dojrzalszym rozumowaniem syn w inny sposób podchodzi do wymarzonych prezentów. Jego marzenia stały się wyselekcjonowane ale też przemyślane. Z jednej strony trochę żal, tego dziecięcego oczarowania i radości. Ale jest to czas zmian i nie muszą być złe, są po prostu nowe.


Symbolika Holly Tree. Ponoć każde drzewko ostrokrzewu ma swoją historię. Jest najbardziej szanowanym drzewem w mitologii celtyckiej. Drzewo chroni najzimniejsze miesiące roku. Tam gdzie kwitnie, lub zostaje wniesione symbolizuje pokój i ochronę przed złymi mocami. Wraz z nim w domu pojawia się dobra wróżka, zaproszona aby uchronić ją przed zimnem. W zamian za to wróżka jest życzliwa dla domowników. Przez chrześcijan ostrokrzew postrzegany jest jako korona cierniowa na głowie Jezusa, a czerwone jagody symbolizują Jego krew. Zaś liście zielone przez cały rok, życie ludzkie. W niektórych częściach Wielkiej Brytanii ostrokrzew nazywano po prostu Boże Narodzenie, w czasach przedwiktoriańskich  pełnił on rolę świątecznego drzewka 'choinki'. Obecnie ostrokrzew jest ceniony ze względu na dekoracyjny charakter. Można z nim układać wianki i wypełniać wazony. Lub można tworzyć zawieszki ostrokrzewu z papieru. ;)




Moi Czytelnicy! Z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku chciałabym wraz z rodziną przekazać Wam życzenia wiary, i wielkiej mocy wewnętrznej. Bądźcie nie tylko silni, lecz także wyjątkowi w każdej sekundzie Waszego życia. Bądźcie dobrzy, lepsi każdego dnia!


Wielu sukcesów a przy tym też pokory, aby nie umknęło to co dla Was najważniejsze. 


Klasycznie pisząc i co niezmienne, życzymy zdrowia, bo z nim życie jest cudowne. 


Przyjaciół, z którymi wszystko jest wyjątkowe. Niech codzienność będzie pełna piękna, i radosna.



Crepe Paper Flowers - Garden Peonies

poniedziałek, października 30, 2023

Crepe Paper Flowers - Garden Peonies

Z okazji Międzynarodowego Dnia Artysty - 25 października na blogu chciałam zaprezentować moje ludowe, piwonie ogrodowe z krepiny. Powstały one na chorwackiej wsi Bokordici, jako podarunek w formie bukietu dla wspaniałej kobiety, do której zmierzaliśmy na Słowację. Były to pierwsze kwiaty, które stworzyłam po moim prawie rocznym leczeniu i zrobiłam to dosłownie w kilka godzin w bardzo sprzyjających wakacyjnych warunkach. 

Przemierzając kilkanaście państw Europy wiedziałam, że w tym czasie nadarzy się ku temu idealny moment. Ponieważ cała wyprawa trwała prawie 28 dni, byłam pewna, że piwonie wykonam, jednak nie wiedziałam dokładnie kiedy usiądę do projektu. Spakowałam do auta kilka rolek krepin, oraz wszystkie niezbędne materiały i narzędzia do stworzenia bukietu. Podczas tej wyprawy poczułam się jak nowo narodzona, ale też zrelaksowana po wielomiesięcznej terapii. Już w połowie urlopu, gdy nie czułam zmęczenia i bólu, ogarnęła mnie fala kreatywności. Projekt piwoni opracowałam w moim workbooku, w jakim zawsze szkicuję kwiaty wraz z opisami. Pewnego poranka, gdy moi chłopcy smacznie spali zaprojektowałam wszystko. Wówczas już wiedziałam, że przedostatniego dnia pobytu w Chorwacji pogoda załamie się popołudniu, czego efektem będzie kilku godzinna burza. To był również dokładnie ten moment gdy przygotowałam tymczasową pracownię na świeżym powietrzu, oczywiście nie pod gołym niebem. Podczas burzy zasiadłam do wycinania i formowania płatków, liści i także środków moich piwonii z papieru. 

Następnego dnia zaraz po kąpieli w basenie i po naszym ostatnim śniadaniu w chorwackiej willi, z ogrodem pełneym cudnych kwiatów i drzew, na dwie godziny przed odjazdem w kierunku Węgier, złożyłam i polakierowałam bukiet trzech pełnych kwiatów i jednego pąka piwonii. Natchniona chorwacką wsią i kolorami lata, zdecydowałam się na użycie ciepłych odcieni krepin włoskich - peach i koralowy róż, gradient róż oraz soczyście zielony. Wspaniale pracowało mi się z tymi krepinami, a aby uzyskać lepszy efekt wielokolorowy po raz pierwszy w wykonaniu kwiatów wykorzystałam rodzaj cieniowanej krepiny z efektem ombre. Więc nie musiałam robić tego sama, jak dotychczas barwiąc suchymi pastelami. Spodobało mi się nowatorskie rozwiązanie, z gotową krepiną gradient. Płatki piwonii były w trzech wymiarach z 'poszarpanymi' brzegami. Wyszły dokładnie takie, jak sobie wyobraziłam rozpoczynając przedsięwzięcie. Gdy wspomnę moje pierwsze krepinowe kwiaty, jakimi były piwonie bukietowe według projektu zaprzyjaźnionej artystki Anny KLIK, to rzeczywiście widzę, że plan mój na ogrodowe piwonie w wiejskim klimacie zrealizowałam. Są tak odmienne od piwonii bukietowych.. A skąd pomysł i z jakim przeznaczeniem?


W tym roku, w sezonie letnim po długim leczeniu w UK, miałam między innymi możliwość wraz z moją rodzinką zamieszkać u wujków na słowackiej wsi. Rodzice Chrzestni mojego męża są bardzo otwartymi i życzliwymi ludźmi, u których zawsze jesteśmy mile widziani. Nie muszę Wam jednak tłumaczyć, jak wyjątkowy jest też sam fakt pobytu w takim miejscu, szczególnie jeśli z osobami z jakimi mieszkacie znajdujecie porozumienie i też wspólny język w wielu domowych, oraz gospodarczych kwestiach. Jestem pewna, że odkąd żyjemy w Irlandii, jest nam z pewnością jeszcze bliżej do przyrody i do zwierząt, cenimy sobie spokój i właśnie taką symbiozę ze wsią i jej mieszkańcami. Nie da się ukryć, że nigdy nie chcielibyśmy powrócić do typowo miejskich warunków. A na wczasach mocno doceniamy taką gościnność, gdzie czujemy się bezpiecznie i jak u Swoich. Zresztą przebywając lub jadąc w gościnę na wieś, to my musimy nauczyć się szacunku i pokory do właścicieli i do natury. Więc warto wybierać idealne miejsce, gdzie nie trzeba udawać zadowolenia, lub wchodzić Komuś w drogę. Nam dużo łatwiej znaleźć te pozytywne wibracje poza miastem.

Otwartość ludzi, proste, rodzinne życie, wsparcie w trudnych chwilach i szczera rozmowa to tylko efekt dobrych relacji i tej pokory. Na to się czeka i to też się daje od siebie. Są osoby, które wprowadzają do Twojego życia uśmiech, nadzieję i zresztą Ich 'ton' bytu i wypowiedzi mobilizuje - ciągnie Cię ku górze, ku lepszemu. Tacy właśnie dla nas są Oni. Szczęściem jest spotykać takie osoby na swojej drodze, i radością stać się też częścią takiej rodziny. Z kolei dom, wieś, ogród w takim otoczeniu pełne są zapachów, smakołyków, i słońca. To wszystko jest oczywiście związane z Ich ciężką pracą, nie musi to być praca na etacie a po prostu dbałość o dom, ogród, o zwierzęta i o siebie nawzajem. Zawsze, gdy wspomnę taki właśnie (ten) dom letnią porą, to czuję się naprawdę ugoszczona. Wszystkie owoce i warzywa lata, zbiory natury i sam widok kwitnących kwiatów, dojrzałych pomidorków, rozpostartych słoneczników rozgrzanych słońcem. To chyba ten dodatkowy dobrostan jakiego nie mamy wiele w zielonej i wilgotnej Irlandii.

Życie na wsi, to też zaradność gospodarzy, obowiązkowość gospodarza i krzątanie gospodyni. Gdy życie nabiera systematyczności, plony same gotują się do zbioru. Kwiaty kwitną, owoce aż uginają łodygi krzaczków. Nastaje stagnacja i tym bardziej chętnie ugościć nowe dusze. Można wówczas zaparzyć aromatyczną herbatkę z malinowego, lipowego czy miętowego suszu, lub upiec cukiniowe ciasto i usiąść wspólnie aby powspominać miniony trudny i radosny Czas. Jest tego dużo więcej, jak choćby spacery po ogrodzie pełnym warzywnych i kwiecistych zapachów, gra w piłkę na rodzinnym polu lub wyprawa na łódki czy ryby z kuzynem. Dla mnie wieś i jej mieszkańcy są ogromną inspiracją. I chyba nie pomylę się jeśli stwierdzę, że to tam zamieszkują artystyczne dusze, powstają twórcze projekty, tam natura buduje sztukę, poprzez tchnienie ludowym akcentem we wszelkie projekty. Głowa pełna pomysłów i barw, a dłonie pracowite. Tylko od artysty zależy jak te umiejętności wykorzysta. U mnie ta (piwoniowa) twórczość współgra z odczuwaniem wdzięczności.




Moi przyjaciele, życzę wielu inspiracji i pięknych myśli, nieustającej weny i sprzyjających warunków dla realizacji projektów.



Crepe Paper Clematis Flower, Pink October

sobota, października 21, 2023

Crepe Paper Clematis Flower, Pink October

15 października w Europie obchodzony jest Dzień Różowej Wstążki. Od roku 1985 październik uznany jest miesiącem świadomości raka piersi. W tym czasie mówimy o profilaktyce, o badaniach, które ratują życie kobiet (i mężczyzn) u jakich rozwinął się złośliwy nowotwór piersi. Porusza się również temat wsparcia, szczególnie w gronie wszystkich dotkniętych tą chorobą. Nagłaśniamy o stylu życia ludzi z rakiem piersi, jak przez niego przejść i jak po nim żyć. Wiemy, że rak piersi w dużej mierze jest dziedziczny i ma tendencję nawrotową, dlatego według mnie warto poznać sposoby jak z nim po prostu funkcjonować. Dziś skupię się na kobietach. 

AMAZONKA. Nie bez powodu tak właśnie nazywa się kobietę jaka pokonuje raka piersi. To silna, mądra, kochająca kobieta, która do końca życia została przez raka okaleczona, a jednak czerpie z dnia codziennego tyle ile może. Myślę o Amazonkach i zawsze widzę nas w różowej barwie. Z tą właśnie myślą mam też dziś trochę kobiecych, 'różowych' zdjęć. Z okazji Europejskiego Dnia Walki z Rakiem Piersi zapraszam na osobisty wpis z moimi przemyśleniami o emocjach Amazonki. Te myśli spisałam kilka akapitów niżej. I oczywiście dotyczą one moich sposobów na życie dotknięte rakiem piersi. Mogę pisać o sobie i o swoich 'siostrach', czyli o Tych, których historię poznałam, które byłyśmy (i jesteśmy) sobie niekiedy wsparciem. Jednak w tej walce z nowotworem, choć chorego otacza się leczeniem w celu wyzdrowienia i często także wsparciem, aby nie był samotny, to tak naprawdę miałam okazję przekonać się, że najczęściej jest się samodzielną i obiera się swoją własną drogę w chorobie. Ja nie miałam większych problemów ze samą sobą, od młodych lat nauczona byłam samodzielności. Więc w tym przypadku, oraz gdy już przestałam zajmować się Innymi za których czuję się odpowiedzialna, potrafiłam skupić się na leczeniu i na sobie. O tym egoizmie napiszę na samym dole. 

W tym artykule również postanowiłam pokazać moje clematisy z krepiny, które powstawały wyjątkowo długo po mojej chorobie.. Gdybym miała opisać kwiat, który symbolizowałby kobietę (mnie) zmagającą się z ciężką chorobą to z pewnością jest to ten kobiecy, zmysłowy kwiat clematisu o pięknym różowym pąku, pnący się na cieniutkiej, lecz twardej łodydze z licznymi uszczypnięciami, odgryzionymi listkami. Wijący się tak clematis ma szansę na życie przy bardzo sprzyjajacych warunkach. Nie tylko wytworzonych przez otoczenie. Musi mieć możliwość zaczepienia i sam zdominować ten obszar, miejsce po którym się wspina. Nawet pokąsany przez owady czy ślimaki, lecz osłoneczniony, odpowiednio ukorzeniony ma szansę na rozrost i obfite kwitnienie. Czasem potrzeba go przyciąć. Ja zakochałam się w kwiatach clematisu, których odmian są tysiące, dlatego mogłabym tworzyć go w różnych barwach i wersjach. Uwielbiam jego duże pąki i wąskie łodygi. Jest to bardzo  ciekawe połączenie, i zresztą niełatwa twórczość do wykonania.

Kwiaty z papieru, jakie widzicie, powstały za pierwszym razem, ale nim je wykończyłam minęło kilka tygodni przemyśleń o tym jak chcę je złożyć. Zbiegło sie to z zapaleniem, i w tym czasie powstała w mojej głowie najlepsza wersja. Łodyga jest wygięta i bardzo cieniutka. Chciałam stworzyć clematisy, które chętnie sama widziałabym w swoim ogrodzie. Obecnie mam tam ciemno fioletowe i odmianę burgund warszawskie, a także climbing białe wiosenne o zupełnie innym kształcie liści. Te ostatnie, jak sądzę, dość niechętnie się przyjęły od moich poprzednich imienin ;). Marzeniem ogrodniczki, które na pewno zrealizuję będzie hodowanie odmian różowych i niebieskich, a w bukietach krepinowych  - włączanie stworzonych clematisów do kompozycji kwiatowych. Będę projektowała je w swojej florystycznej twórczości, ponieważ są przepiękne a ja bardzo utożsamiam się z nimi.

Moje clematisy wykonane są z krepiny włoskiej i cieniowane są suchymi pastelami. Jest ich kilka. Tutaj zaprezentowałam Wam ich większą część. Prawie wszystkie są w odcieniach tzw. niebieskich (blado błękitny i lila), oraz dwa rodzaje różowych. W ukryciu pozostał moj 'rodzinny', biały clematis z papieru o zupełnie innym środku, według mnie niepasującym tutaj do tej subtelnej różowej serii. Te z dzisiejszego wpisu są pastelowe, o dość wąskich płatkach i niewielkich środeczkach. W ogrodach nieliczne świeże odmiany są tak oryginalne, dużo więcej jest szeroko płatkowych  o mocno rozpostartych wnętrzach pąka, jakie mi osobiście nie przypadają do gustu. Może to dlatego, że podczas leczenia schudłam ? ;) (Żart)

KOBIECOŚĆ, seksualność, czułość czym jest dla każdej z nas? Wszyscy wiemy, że znając swoje emocje można ułatwić uleczenie swoich chorób. No dobrze. Jednak zazwyczaj po uzdrowieniu przychodzi uczucie pustki, lub lęku, rozsypania. Więc kolejne pytanie. Jak po leczeniu znając swoje ciało możemy uratować swoje emocje? Jak nauczyć się żyć w nowej ale tej samej skórze. Jak po szkodliwej chemioterapii i radioterapii nie pozwolić zabić siebie? Swojej miłości. Być kobietą, która kocha siebie, uratować każdą cząstkę siebie, kochać. Aby żyć w tym wszystkim i sobie z tym radzić naprawdę liczy się przede wszystkim Miłość. Gdy napiszę dziś o miłości, to na pewno będzie nim wszystko co znajdziecie w tym wpisie. Dziś nie będzie o czymś konkretnym wymienionym z nazwy, czy z imienia, bo to nie jest żaden osobliwy Ktoś. Przede wszystkim konieczne jest zrozumieć, że jest tym wiele rzeczy i ludzi, jest to cały świat, a nawet te trudy i to co niemiłe, wszystko, co mnie dotyka. Bo to tworzy mnie. 

MIŁOŚĆ, szacunek do całego świata, do otaczających nas ludzi, do porastajacej natury, uprawnej ziemi, ale także do każdej materii, której dotknęła ręka człowieka to rezultat. A gdzie jest początek? Jeśli pokocham siebie i też to, co ze mnie zrodzone, lecz też to co zbudowałam, to równym uwielbieniem przyjdzie mi szanować wszystko na tej ziemi, co budują Inni (zawsze 'dotknięte' przez..). Oczywiście łatwiej jest przekazywać miłość osobom, które mamy najbliżej swojego serca. Pewnie chorujące kobiety, które mają rodzinę np. dziecko, męża, rodzeństwo, rodziców mają ogromne szanse i możliwość dzielić się uczuciami i emocjami dosłownie każdego dnia. A co z osobami nieposiadającymi rodziny? Napiszę tak: Jeśli chcę kochać i umiem kochać to nie ma znaczenia w uleczeniu czy jestem matką, mężatką, siostrą, córką czy po prostu jestem Człowiekiem. Oczywiście posiadać każdego dnia tak silne uczucie, które niesie mnie do życia, do wyzdrowienia, to na pewno wyjątkowa łaska jaką otrzymałam. Ale wyobraźmy sobie sytuację odwrotną. Masz rodzinę, brata, matkę, którzy nie są dla Ciebie wsparciem a Ty nie jesteś dla nich najważniejszą osobą, nie ma zaufania i bliskości. Nie ma relacji. W chorobie jesteś tak naprawdę sama (z Ich strony i Twojej, nie mówię np. o przyjaciołach i mężu i synu). Jeśli nikt z Nich nie widzi Twoich radości i smutków, czy zatem możesz liczyć zawsze na rodzinną miłość? 

MIŁOŚĆ, zawsze liczę na swoją wewnetrzną. To miłość jaka nigdy mnie nie zawiodła. Szanować siebie, i po prostu kochać. Kochać wszystkich. To, ile dam miłości od siebie, to uniesie mnie. Wczoraj oglądałam film Johnny. Miłość jest w nas, rodzimy się sobą i nawet jeśli gdzieś się pogubiliśmy, to zawsze możemy wrócić, ale przede wszystkim możemy stać się lepszymi ludźmi, nawet w chorobie. Nieść miłość. Jeśli ktoś nie ma bliskich to może wykorzystać tę miłość dla obcych. Jest tyle możliwości, poświęcić swój czas na pomoc innym ludziom. 'Po prostu bądź'. Miłość Mnie uzdrowi. Nawet jeśli nie fizycznie (choć zakładam, że zazwyczaj zdąży się przed śmiercią cielesną), to wewnętrznie. Dbać o siebie, o swoich bliskich i o swój ogród. Dosłownie! Przez całą swoją chorobę i do teraz pielęgnowałam swoje rośliny. Niestety trudne leczenie nie pozwalało mi na tworzenie kwiatów z papieru. Za to czas gdy byłam najsłabsza poświęciłam dziecku, na rozmowę. Dla mnie największą motywacją jest bycie matką, i każdy dzień spędzony z moją rodziną jest na wagę złota. Mam swoją rolę do spełnienia i muszę ją wypełnić. A największą rolą jest moje życie, samo w sobie, od początku do końca.

CIELESNOŚĆ, kobiecość, seksualność dla każdej kobiety - Jej ciało i cechy, które czynią Ją kobietą są bardzo istotne. Niekiedy cielesność bardzo często przez całe życie zostaje mocno nadszarpnięta. Moje ciało nieraz mnie zawiodło. Ale ostatecznie się nie pomyliło. Genetyka, stres to sprzymierzeńcy chorób fizycznych. Do tego dochodzi sporo innych procentowych obciążeń. Jednak kocham swoje ciało wyjatkową miłością, i może dlatego tak szybko widzę zmiany, jakie w nim zachodzą. Nie zdawałam sobie sprawy, że ono może być jedną wielką tykającą bombą z opóźnionym zapłonem. Moja rodzina i dziadki pracowali z zakładach chemicznych. Mój były partner zaskoczył mnie Jego ogromnymi długami uciekając od rozliczeń z wierzycielami. A najgorsze, że zapewne to zaplanował. Choć pewne tematy mam już za sobą, to odcisnęły piętno na zdrowiu. Co byłoby dziś, gdybym nie znała siebie? Czy to już wszystko zło jakie przygotowało mi życie, a czy to kumulacja problemów jakie trwają od kilkunastu lat, bo zbyt dużo dobrego potem dostałam od życia i musi się zrównoważyć? To samo ciało, które lubię, które daje mi tyle radości, które wydało mi syna na świat, i go wykarmiło, to samo ciało mogłabym znienawidzić po tym ile krzywd mi wyrządziło. A jednak 'kochaj mnie czule'. Zaprzyjaźnij się ze swoją kobiecością, utul jak dziecko. Pokochaj zmiany, pokochaj nową siebie. Dziś tak naprawdę w moim wyglądzie nie zmieniło się wiele. Bo jeśli miałabym napisać zgodnie z prawdą - wizualnie jest lepiej niż było. A założenie na początku leczenia nie było tak optymistyczne. Dzięki temu jak znam swoją fizyczność ten proces przebiegł inaczej niż planowano. Podobnie jak szybki rozwój guza cofnął się po mojej 'interwencji' i oczywiście po ciężkim leczeniu. To nie znaczy jednak, że tak będzie zawsze. Rak bywa zaskakujący, i nie wiem co jeszcze może się zdarzyć. Dziś jestem kobietą, matką i żoną. Wiem już ile mogę znieść w imię miłości. Dlatego. Dziś, gdy cierpisz, gdy wszystko w Twojej fizyczności rozsypało się niczym puzzle, tak naprawdę nie wiesz, że możesz sama je ułożyć. Znajdź brakujący element i wspinaj się niczym clematis.

WYBACZENIE I WSPÓŁCZUCIE. To chyba cechy, które czesto mi towarzyszyły od lat. Jednak ostatecznie od czasu jak zaczęłam się leczyć naprawdę szczerze współczuję i wybaczyłam. Nie wiem skąd u mnie te uczucia tak się rozrosły, bo niegdyś kierowała mną wrogość i złość do niektórych ludzi. Teraz, gdy myślę o tych osobach to po prostu ogarnia mnie smutek, żal i współczucie. Czasem myślę też, że współczuję ludziom, których mogłam kiedyś skrzywdzić ja. Współczuję ludziom jacy mnie zawiedli, i też niektórym znając Ich sytuację do jakiej doprowadzili. Współczuję gdy widzę straty, ale też pęd za pieniądzem. Współczuję ludziom utraconych rodzin, przyjaciół i że nie mają wsparcia oraz prawdziwej miłości. Sobie choroby, czasem braku cierpliwości i niemocy. Wybaczam sobie, że zbyt mocno zaangażowałam się w ratowanie materii (mimo, że zrobiłam to dla mnie i najbliższych) a innym z kolei, że się bali, i że mnie zostawili i zaniedbali. Wybaczam Ich ośmieszanie i wyzywanie. A jeśli dziś stanęłabym z TOBĄ twarzą w twarz to z pewnością bym Ci współczuła.

WIARA. Tego nie powie żaden lekarz, ale gdy uwierzy się w tę układankę, jeśli znajdzie drogę to znaczy, że coś Cię prowadzi. Aby umiejscowić puzzel we właściwym miejscu i wspinać się, musiałam mieć nadzieję. Zrobiłam też wiecej (to w następnym akapicie). Znalazłam brakujący puzzel i zaczęłam. Nie zatrzymałam się nawet jeśli mówiono mi, że to się nie uda. Nawet jeśli wszystko wskazywało, że będzie trudno i mówili, że to się nie powiedzie, szłam swoją ścieżką. Zaufaj ciału i wszystkiemu co boskie. Zaufaj Światu. Naprawdę to nieistotne ile przeżyjesz. Ważne jest JAK to zrobisz. Zrób to po swojemu. Ja mając przed sobą obraz moich umierających rodziców, nie chciałabym kończyć życia cierpiąc przy najbliższych. Walczyć z chorobą z uśmiechem na ustach to mój priorytet. Im więcej trudności tym więcej spokoju. Im bliżej z synem, tym bardziej czule. Każdy z nas kiedyś odejdzie. Być czule.

Nie będę pisała o dietach, ćwiczeniach, zmianie stylu życia bo pewnie wszyscy o tym słyszeli. Napiszę inaczej. Ciepło, światło i ENERGIA. Czy wiesz ile można poprawić, gdy udoskonali się swoją energię życia? Modlitwa, śpiew, taniec, pływanie, słońce, ruch, ciepły dom i zaangażowanie się w nowe projekty. Często po przebytym leczeniu, lub już w trakcie przy okazji rehabilitacji spotyka się ludzi z różnych, organizacji, którzy są niczym Anioły. To co dla chorych robią to jedno. Ale są jeszcze słowa. Wystarczy Ich słuchać. To podpowiedzi. Może to najlepsza chwila, aby zrobić coś nowego? Lub zrobić coś wspólnie z Kimś. Oczywiście często też wtedy nastaje czas zmęczenia, bólu i wyczerpania, zazwyczaj po chemioterapii. Ale zaraz, gdy pojawi się przerwa w tych efektach ubocznych, trzeba wziąć się w garść. Wyjść na swieże powietrze, iść na basen, zjeść potrawy dodające energii. Tworzyć i ćwiczyć, piąć się w górę nawet jeśli boli. Wszyscy myślą, że podróże w słoneczne miejsca to luksus? Czy naprawdę tak mało wiemy o regeneracji ciała i umysłu, i otwieramy usta z zazdrości słysząc, że Ktoś (chory na raka lub nie) wyruszył do Włoch, do Hiszpani, Polski, do Środkowej Europy? Nierzadko pojawiają się hasła: 'bogatemu wszystko wolno', 'ten to ma dobrze', 'temu to się powodzi', 'a o odwiedzinach swojej rodziny nie pamięta'.. 

ENERGIA. Jeśli nie wiedziałeś co robi zimno z Twoim ciałem, to musisz koniecznie przeczytać. Wprowadź w wyszukiwarkę: 'czy rak lubi ciepło?' Pamiętam naszą tygodniową podróż do Włoch w oczekiwaniu na moją biopsję, trzy miesiące z guzem o nieznanym pochodzeniu. Kto wie, może ta podróż uratowała mi życie i dziś jestem a mogło mnie już nie być. A ja dziś jestem. Jestem z najbliższymi, nie pojechaliśmy tam, gdzie jak się okazało wcale nie byliśmy najważniejsi. Ostatnia rzecz i wcale nie w odnośniku 'wiara'. Czy wiesz o tym, że różaniec, inna modlitwa, lub po prostu wypowiadane afirmacje są idealne w przywróceniu energii. Wszystkie głośno powtarzalne, pozytywne zwroty są uleczające, pobudzają energię życia. Powtarzam je po przebudzeniu, w ciągu dnia, i przed spaniem. Bez wzgledu na rezultaty fizyczne robię to codziennie. Zwykło się mówić o Kimś kto stosuje modlitwę, lub medytację, że szuka sposobu aby uwolnić się z grzechów, aby oczyścić własne sumienie. Mówi się, że jak trwoga, to do Boga. Jeśli zrozumiałam Kim tak naprawdę jest Bóg i w czym jest obecny to dlaczego nie miałabym przechodzić tej własnej modlitwy?  To coś, czego nikt nie może mi odebrać. Lubię to.

Na koniec dodam o czymś, przez co trudno przebrnąć. Jest tym trudniej jeśli masz obok osoby, rodzinę, dziecko za których jesteś odpowiedzialna. Moje przyjaciółki, dobre koleżanki wytłumaczyły mi, ale nauczyłam się tego sama. Będąc chorą na raka musisz myśleć tylko o sobie. To tak trochę być egoistką. Ty i Twoi bliscy (w tym koleżanki) musicie wszystko robić z myślą o Twoim zdrowiu. Oczywiście to Ty decydujesz gdzie są tego granice. Im szybciej zrozumiesz, że od tego bardzo często zależy Twoje ŻYĆ, dla innych międzi innymi i od tej Twojej zasady zależeć też może jakość i przyszłość Twojego życia, tym szybciej dobrniesz do końca leczenia. Moja jedna przyjaciółka nie mogła być fizycznie ze mną w czasie mojej choroby, ale zrobiła to mentalnie gdy powiedziała mi, aby wymagać od najbliższych super wsparcia i Ich samodzielności, i że w czasie walki z moją chorobą (okres około 10 miesięcy) wszyscy zdrowi w domu muszą nauczyć się radzić sobie sami, a nawet dobrze byłoby, gdyby pomagali mi. Pamiętam dobrze choroby moich rodziców, więc wiedziałam od początku, że mam większe szanse żyć w chorobie lepiej i dłużej od Nich. Miałam porównanie co i jak powinnam robić. Szczerze powiem, że przez chorobę przeszłam w swoim domu SAMA, ale też przestałam wyręczać domowników w wielu Ich obowiązkach, musieli radzić sobie SAMI. I tak oto dziś już wiem, że syn poradzi sobie z wieloma rzeczami, pozytyw jest też pod postacią wyjątkowych osiągnięć matematycznych. Miał czas, aby odkryć przyjemnośç z nauki.  Mój mąż również zrobił się bardzo samodzielny, a ja nie 'pracuję' już 24 godziny na dobę w domu.

Tak, nienauczeni samodzielności ludzie w obliczu choroby bliskiej osoby muszą się zmobilizować. To mój przywilej. I jeszcze słów kilka o odizolowaniu się od otoczenia. Moja druga przyjaciółka ustawiła mnie do pionu w kwestii spotkań towarzyskich i nawet te z Nią od końca listopada się praktycznie wcale nie odbywały. Gdybym poprosiła i potrzebowała pomocy, na pewno byłaby.. A ja poddałam się leczeniu i najzwyklej w świecie leżałam, odpoczywałam, a potem zbierałam się 'do kupy'. Nie wszyscy rozumieją i nie zdają sobie sprawy, że leczenie raka (niezawsze jest to tak agresywne leczenie) powinno odbywać się w bardzo sterylnym środowisku. Mimo to przyszła zima, przyszły bakterie i wirusy. Tylko raz po wizycie u stomatologa.. w czasie grypy zaczynałam umierać. Ale mogłoby być zupełnie inaczej, gdybym spotykała się z ludźmi regularnie,  gdyby mój syn zapraszał kolegów do domu,  gdyby mój mąż nie zrozumiał co trzeba zrobić, aby w trakcie terapii wytrzymać odpornościowo. Mogłoby wówczas... Ale jestem. Więc skup się na swoim wnętrzu, skup się na uczuciach, zaufaj sobie i swojemu lekarzowi. To przede wszystkim. Nie musisz całemu światu mówić o leczeniu, daj sobie Czas aż będziesz gotowa powiedzieć co Ciebie spotkało. To Ty wyznaczasz granice, nie musisz nikomu się tłumaczyć, zajmować się emocjami Innych (nawet gdy tak by wypadało, bo to rodzina). Daj sobie Czas i pozwól sobie wyzdrowieć. Jeśli chcesz pokonać raka musisz być EGOISTKĄ.

Dziś dla nas i o nas tu piszę. Nie jestem jedyna, w moim otoczeniu są moje dobre i chore na raka koleżanki. Według Organizacji Cancer Research co drugi człowiek w ciągu swojego życia zachoruje na raka, a co ósma kobieta na raka piersi! I naprawdę nie ma to znaczenia co robisz, jak wyglądasz i jaki styl życia prowadzisz. Ważne abyś w porę to wyłapał. Rak staje się chorobą przewlekłą. Ma jednak znaczenie jak będziesz dbać o siebie w czasie leczenia. Ja w czasie terapii odżywiałam się tylko żywnością ORGANICZNĄ i w dużej mierze antynowotworową a pod koniec od pielęgniarki usłyszałam, że wyleczenie zawdzięczam tylko leczeniu, lekom i lekarzom. (?) Na stoliczkach z przekąskami na oddziale chemioterapii i radioterapii odnajdowałam tylko przekąski z glukozą, cukrami, i sztucznymi dodatkami. Czy tak powinno być? :) Niemniej lekarzom ufam w 100%, bo wiedzą co robią a system leczenia jest tutaj w UK wspaniały! Pielęgniarkom jestem wdzięczna za Ich trud i opiekę. Wolontariuszom za pomoc. Przyjaciołom za radość,. Rodzinie za miłość. Sobie za wszystko. Jednak wciąż i każdemu polecam szczególnie poczytać pozycje z których czerpię wiedzę i poradnictwo do życia. Z nich korzystałam w czasie leczenia i przygotowując ten wpis. Oczywiście jest tych książek dużo więcej. Uzdrowienie zaczyna się w głowie. 


Wraz z tymi clematisami życzę nam zdrowia i takiej miłości jaką mam w swoim sercu. Ściskam. 


Źródło: Antyrak David Servan-Schreiber, Trojanki Ewa Guderian-Czaplińska, Potęga Podświadomości Joseph Murphy, Dobrostan Agnieszka Maciąg, Uzdrawiające Medytacje Paul Roland, Oko w Oko z Jaźnią David R. Hawkins, Promyczek Kim Holden, Prawo Rezonansu Pierre Franckh (ostatnia pozycja, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że idę właściwą ścieżką)


Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik