niedziela, grudnia 11, 2022 14

Crepe Paper Carnations - październikowe goździki

Mamy początek grudnia. Choć sercem jestem już bliżej tego co wydarzy się za dwa tygodnie, gdy myśli i plany płyną rodzinnie, siedząc wspólnie przy blasku świec adwentowych i zanurzając się w zapachu zielonych gałązek - w oczekiwaniu na Boże Narodzenie... moja dusza wciąż zostaje jakby oderwana od tego wspólnego z chłopakami celebrowania. Pozostaje sobą, i zresztą taka samodzielna, jeszcze jesienna, po lecie rozgrzana i pełna tej wewnętrznej, osobistej kobiecości. Po mału niespiesznie, uważnie, zachowując październikowy urok. Zachowane są też kolory subtelności. Dużo wigoru oraz słodyczy, jakie zapewne (wierzę w to bardzo) zawitają znów wiosną z okazji International Women's Day, oraz w Mother's Day. Oby do wiosny! Jak zauważyliście, ja bardzo lubię tworzyć z krepiny w jasnych barwach. Faktem jest, że zima w mojej pracowni przybiera już dużo naturalnych odcieni w tym sezonie. Ale niespiesznie dziś jeszcze pora pokazać Wam bardzo symboliczne dla mnie kwiaty, które stworzyłam pod koniec października na specjalną okazję. Zobaczcie mój projekt - różowy goździk z krepiny. :) Nie jeden, nie jest w pojedynkę. Zestaw dwóch goździków. Mimo, że świeży goździk zawsze wyrasta z pojedynczym pączkiem na dość grubej łodydze, ja chcę prezentować go ze wsparciem, 'z towarzyszem'. 

Crepe Paper Carnation Flowers

Od wielu lat przywykliśmy do takiego tradycyjnego widoku jednego goździka. Jest w pewnym sensie uroczy, niepozorny i delikatny ale z innej perspektywy jawi się zbyt 'ogołocony'. Kiedyś wyczytałam, o interpretacji symboliki chrześcijańskiej w latach osiemdziesiątych, gdzie np. czerwony goździk miał przypominać gwóźdź w męczeńskiej śmierci Chrystusa. Był też rozdawany 'za zasługi', zapewne Wy też pamiętacie (lub słyszeliście od rodziców), w podarunku z asparagusem i tasiemką dekoracyjną. Jakże zatem pięknie wybrzmiewa symbolika goździków (wielu) tutaj w UK, zaczerpnięta z tradycji Stanów Zjednoczonych, gdzie uznano Mother's Day oficjalnie za sprawą pewnych wydarzeń. W 1908 roku podczas Ceremonii jaką zorganizowała ku pamięci swej zmarłej Matki Anna Jarvis, obłożono setkami goździków, ukochanych kwiatów Jej Matki, Kościół Andrews. Tak goździki wróciły w latach pięćdziesiątych do kwiaciarni i stanowią po dziś dzień piękne podkreślenie znaczenia kobiety w świecie. W UK właśnie w okresie Mother's Day szczególnie! Tutaj goździki pakowane są gęsto w boxy prezentowe. To już w Starożytnej Grecji goździki były uznawane za kwiaty boskie. Stąd nazwa dianthus- dios anthos (boski kwiat). Różowe goździki symbolizują oddanie i dozgonną miłość (kobiety matki).

Goździk reprezentuje przepiękny i oryginalny pączek na stabilnej i twardej łodydze. Goździk w tej scenerii jest przede wszystkim symbolem odwagi oraz działania. Jest piękny i reprezentacyjny samodzielnie, lecz u mnie koniecznie łączy się też z innym goździkiem, a także z dodatkową dekoracją. Projekt goździków stworzyłam okazjonalnie tym razem, jednak jak zawsze bardzo tematycznie. W październiku kiedy powstawały wraz z papierowymi różami oraz z innymi dekoracjami, przygotowałam z nich topper na mój listopadowy tort urodzinowy. Wierzch na tort zaprojektowałam pod konkretny boho model tortu. Wyszło znakomicie, dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Był kontrast kolorystyczny pomiędzy złoto karmelowymi zdobieniami a tymi 'słodkimi' odcieniami dekoracji, czyli odrobinę retro, ale trochę też świeżo. Jeśli chodzi o goździki, to właśnie one sprawiają, że kompozycja zyskuje na delikatności i jest wspomnieniem cieplejszych dni a także zapowiedzią wiosny 2023. Goździki uroczo witają swoimi pomarszczonymi płatkami, zalotnie rozjaśniają topper. Te dwa goździki są podobne do siebie, jednak każdy z nich wygląda nieco inaczej kolorystycznie. Każdy goździk jest tak naprawdę inny, indywidualny, a razem się dopełniają i komponują w ciekawą formę. Piękno goździków widać na samym wierzchu. Cudownie i zalotnie. 

Goździki powstały z krepiny włoskiej w kolorze blush pink. Mają 50 cm wysokości. Łodyga jednego z nich posiada nowe przyrosty i listki jakże charakterystyczne dla takiej formy kwiatu. Pewnie jest dla Was zaskakujący taki obraz goździka, który rzadko w przedstawionej przeze mnie wersji jest sprzedawany? Raczej na sprzedaż obcina się je w pojedyncze kwiaty, bez jego bocznych zielonych listków. U mnie pierwszy goździk wprost z 'ogrodu papierowego'. Moja pobudzona wyobraźnia całym tym urokiem jego liści i pączków, jakie miałyby lada dzień ujrzeć słońce. Taki właśnie naturalny, polny goździk przepięknie prezentuje się w wazonie w stylu boho, a gdy tylko skrócimy go o 'dodatki', (drugi goździk) - on strojnie ozdobi wszelkie boxy i bukieciki. Jak dla mnie także różowy kolor jest delikatny, nie narzuca się zbyt mocno, dokładnie jak to ma miejsce w przypadku mądrych kobiet...

Dziś kiedy piszę ten artykuł, chcę być wsparciem dla wszystkich Kobiet. Zdaję sobie sprawę, że każda z nas jest inna, jednak szczęścia i dylematy dotykają nas te same. Niestety ostatnio już niczym 'plaga', epidemia XXI wieku dosięga nas problem nowotworu piersi. To jedna z najcięższych chorób dla całej populacji damskiej, a okazuje się, że także męskiej (chorują również panowie). Kobieta, Matka, Żona, Przyjaciółka. To o nas dziś podejmuję temat. Właśnie miesiąc październik, gdy tworzyłam swoje goździki jest tym kiedy na całym świecie porusza się tematykę tego kobiecego problemu, szczególnie poprzez propagowanie profilaktyki badań, jak również rozpowszechnianie wiedzy o raku piersi. Miesiąc Świadomości Raka Piersi. Dużo pisze się o zapobieganiu, o zdrowym stylu życia, i regularnych badaniach. Z perspektywy doswiadczeń jakie posiadam już dziś, chcę podkreślić jedną ważną zasadę, abyśmy pamiętały, że najistotniejszy z czynników zapobiegawczych to obserwowanie siebie. Nic, ani zdrowy styl życia, ani przede wszystkim jego zmiana (raptowna na lepsze), nawet regularnie wykonywane kontrolne badania nie wykluczą u niektórych pacjentów rozwoju raka. Około 2/3 nowotworów rozwija się bez względu na prowadzenie dobrego stylu życia, także u sportowców, osób szczupłych, wegetarian nie jedzących mięsa, czy u ludzi zwiazanych ściśle zawodowo z medycyną oraz wieloródek. 

Szacuje się, że co druga osoba w całym swoim życiu zachoruje na nowotwór, a z roku na rok linia wiekowa zachorowalności osiąga coraz niższy wiekowo pułap. Zdaję sobie sprawę, że jeśli to czytasz, wierzysz, że Ciebie ten problem nie będzie dotyczył. Jednak uwierz mi, będzie. Bo jeśli dobrze policzysz, to już w Twoim gronie jest jedna chora na raka piersi np. A czy zdajesz sobie sprawę, że za rok możesz to być Ty? Kiedy zaczęłam się 'interesować' rakiem piersi, było to dokładnie rok temu, gdy koleżanka wspomniała mi o swojej kuzynce, jaka wybadała raptem ni stąd ni z owąd guza w piersi. Przeszła cieżkie leczenie (leczenie raka piersi należy do bardzo agresywnych i bolesnych, a kobiety leczone, nawet te zdrowiejące, każdej usuwa się prze cież choćby fragment piersi, nazywa się nie bez powodu Amazonkami) i dziś jest już w remisji.  Od tego czasu, już kolejna kobieta z grona tamtej koleżanki choruje na raka piersi...  Rozumiesz co to oznacza?

Ponieważ należę do osób genetycznie sciśle zwiazanych z tą jednostką chorobową, oraz byłam (i jestem) spokrewniona z osobami chorującymi na nowotwory, czuję się gotowa na poruszenie tej sprawy na blogu. Zaznaczam, że moje przemyślenia użyte w tym wpisie nie są poradą lekarską, a zbiorem moich doświadczeń i obserwacji. Od dawna zastanawiałam się czy podjąć tutaj tę tematykę, nie mając wykształcenia medycznego, myślałam też czy powinnam tu o raku piersi temat rozwijać, skoro nie jest to blog o zdrowiu. Ponieważ mam wciąż wiele przemyśleń i wiele do powiedzenia w tej kwestii rozważyłam tę możliwość, aby teraz 'przy okazji' papierowych goździków napisać kilka słów od siebie. Jak wiecie na Weekendowniku do tej pory nie pisałam o trudnych sprawach. Od kilku lat blog jest nośnikiem pozytywnych uczuć, myśli, wydarzeń, relacji z naszych rodzinnych podróży, oraz twórczości florystycznej, jest odbiciem mojej duszy. A ona w gruncie rzeczy jest zawsze kwiecista, różowa i wierzę, że taka będzie zawsze. Pomimo tych wciąż barwnych przeżyć, dziś napiszę o tych kobietach, które są jak goździki. Dziś piszę nie to o czym dowiedzieć się można z mediów, oraz nie to o czym powie lekarz. Jest cała masa wartościowych artykułów i książek z których można czerpać wiedzę medyczną i psychologiczną na temat nowotworów. 

Jestem pewna, że mam do czynienia z mądrym czytelnikiem, że Ty wartościowa kobieto bedziesz wiedziała, które informacje w moim wpisie dotyczą Ciebie. W Twoim organiźmie jest wiele sygnałów i pora im się przyjrzeć. Chciałabym abyś w porę wyłapała najcenniejsze szczegóły jakie wysyła Twoje ciało, a jakie niekoniecznie uznawane są za objawy ciężkich chorób. Gdy ciało zaczyna chorować, zanim jeszcze można określić konkretne miejsce zmiany, nietrudno zauważyć, że coś się zmienia... Pytanie, czy zostanie odpowienio (i w porę) zinterpretowane. To do lekarza powinno należeć poszukiwanie przyczyny i to lekarz powinien wspierać poszukiwanie przyczyn zmian w zdrowiu pacjenta. Bez względu na statystyki, a także Twój (być może) młody wiek! Jednak i Ty nie zbagatelizuj nic, co wydaje Ci się 'podejrzane', a jeśli nie masz Komu rozsądnemu powierzyć swoich podejrzeń zdrowotnych, znajdź odpowiedniego lekarza prywatnie. Tyle się mówi o profilaktyce, badaniach kontrolnych, regularnym samobadaniu, a nikt nie wspomina, żeby sprawdzać te wszystkie manifestacje ciała, jakie wysyła ono dodatkowo i niekiedy już na początku choroby. Prawda jest taka, że idąc na profilaktykę podstawową, na badania, istnieje niestety ogromne ryzyko nieodpowiedniej diagnozy podczas badań kontrolnych, gdy guzy zostają przeoczone lub zaliczone do niezłośliwych. Niestety coraz częściej obserwuje się zbagatelizowanie cieżkiej choroby u pacjenta przez lekarzy, jacy zamiast przyspieszać diagnozę, pocieszają młode pacjentki, że są pełnią zdrowia.. a ich złe samopoczucie to efekt zmian hormonalnych,  niezdrowej diety i złego stylu życia. 

Nie pozwól aby Cię lekceważono! Czy to normalne, że w tym samym czasie kiedy odkrywasz niepokojące nieprawidłowości w pracy swojego ciała, to ten doświadczony lekarz proponuje Ci oczyszczanie ucha płynem jaki oferuje Mu koncern farmaceutyczny do promocji w placówce zdrowia? A na pytania o kontrolne badania i kierowanie do specjalistów oraz ich interpretację reaguje jakby to Ci się nie należało? W ostateczności słyszysz, że lepiej trzeba sprawdzić swoje zdrowie drogą prywatną, bo teraz ze względu na zmiany spowodowane covid listy oczekiwań pacjentów wydłużają się dwukrotnie... Na szczęście istnieje jakiś podział list (pilne, z podejrzeniami, oraz zwykła). Do którego woreczka zostaniesz wrzucona? Zapewne należałoby to analizować pod kontem połączenia wielu 'objawów' jednocześnie. Jeden objaw to nie koniec swiata., ale kilka na raz zmienia postać rzeczy! Jednak nie zawsze lekarz (a co dopiero TY pacjentko), potrafi przeanalizować Twoją indywidualną sytuację goździku. Bo być może już powinnaś być w trybie pilnym zakwalifikowana do badań usg, mammografia, biopsja gruboigłowa i rezonans magnetyczny. A tak naprawdę oczekujesz trzy miesiące na pierwszą wizytę.


A tymczasem..

1. Jedną z istotnych manifestacji mogącej wskazywać na rozwijający się proces nowotworowy w organiźmie kobiety jest zmiana cyklu miesięcznego lub brak miesiączki. Dochodzi do wielu zaburzeń hormonalnych jakich nie udaje się powiązać z konkretną jednostką choroby. Zatrzymanie miesiączki w wieku pozamenopauzalym, plamienia, i inne niespodziewane cięższe objawy muszą wzbudzić czujność lekarza rodzinnego. Nie czekaj na samoistny powrót cyklu, musisz być wysyłana w trybie co najmniej przyspieszonym do lekarza specalisty.  2. Kolejny ważny aspekt to trudności z zajściem w ciążę. Niepłodność wtórna szczególnie, gdyż świadczy o zmianach chorobowych jakie następują już po pierwszym dziecku. Zmusza to do poszukiwania przyczyn tej zmiany. Jednak w wielu przypadkach nie udaje się jej znaleźć, bo wyraźnie się jej nie szuka. W Polsce kobiety z niemożnością zajścia w ciążę ozłociłyby system zdrowotny leczenia niepłodnosci wtórnej w UK. Tu gdzie żyję.. Rach, ciach i już możesz próbować mieć dziecko. Tutaj w Irlandii Północnej badanie i kolejno staranie o dziecko w poradniach leczenia niepłodności polega na sprawdzeniu zdolności do posiadania potomstwa kobiety i mężczyzny a następnie na.. propozycji zapłodnienia In Vitro. Oczywiste jest, że jeśli czujesz z tym niezgodę, nie podejmiesz się takiej opcji. Oznacza to jednak, że również Twoja niepłodność wtórna nie będzie przebadana i nie będzie leczona... A powinno być inaczej, bo niepłodność wtórna niezwiązana z menopauzą oznacza proces chorobowy! Czyż w ten sposób pacjent lub pacjentka mogłaby np. dowiedzieć się na co choruje? 3. Zmiany skórne, swędząca skóra, plamy, zmiany barwnikowe jakich wcześniej nie obserwowałaś, a jakie wcale nie muszą oznaczać raka skóry! Ale mogą być zwiazane z rakiem.. piersi. Po prostu skóra wyrzuca toksyny na wierzch z wnętrza pod nią. Może pojawić się trądzik, wręcz rany, na dodatek ogromnie rozlane i bolesne. I jeszcze ważniejszy znak. Brązowienie (rogowacenie) w zgięciach, zwykle w pachwinach. Gdy zauważysz zmianę i pojawienie się ciemniejszego koloru skóry z jakim nie możesz nic zrobić, to zwróć sie do dobrego lekarza po pomoc. Czy otrzymałaś od lekarza skierowanie do dermatologa lub endokrynologa o które prosisz? 4. Problemy z oczami. Z wiekiem to normalne, a nawet genetycznie uwarunkowane. Wzrok może pogorszyć się w czasie menopauzy, lub po cieżkiej chorobie. Wiele dolegliwości przypisuje się przejściu choroby covidowej. Podobnie ze zmianą smaku w ustach.  Jeśli jednak Twój wzrok zaczyna szwankować, a wcześniej nie miałaś z tym problemu, gdy oczy pieką, białka są miekkie, wzrok niewyraźny, tworzą się bez przyczyny torbielki, lub oczy są przekrwione a okulista mówi Ci, że nie widzi stanu chorobowego i nie zna konkretnej przyczyny... to znak, że organizm źle pracuje, że nie nadąża i dzieją się w nim jakieś zmiany! Warto podsumować kilka dolegliwości i juz teraz natychmiast skorzystać z pomocy lekarza, aby przedyskutować skąd problem z oczami. 

5. Zalewajace poty, szczególnie w nocy. Jest to znak, że organizm walczy z chorobą. Poty zazwyczaj występują też przy zmianach hormonalnych, lecz jeśli jesteś kobietą w wieku około 40 lat i zaczełaś mocno się pocić mimo braku zmian w życiu, w pracy to uważam, że powinnaś niezwłocznie poszukać wyjaśnienia dla takich objawów. Może pojawić sie też gorączka, niekiedy nieznaczne podwyższenie temperatury, ale przez okres dłuższy niż kilka tygodni. To ewidentnie stan chorobowy do wyjaśnienia i sprawdzenia. Pora się przebadać u dobrego lekarza, który poszuka przyczyny aż jej nie znajdzie. 6. Wypadające włosy. To chyba oczywiste dla wielu kobiet, że tracą wlosy przez całe swoje życie. Niektóre w obliczu rodzicielstwa (podobnie z osłabionym szkliwem po ciaży), chorób hormonalnych, menopauzy. To wszystko ma miejsce przez całe nasze życie. Jednak jeśli włosy wypadają kupami, a Ty już sobie z tym nie radzisz, powinnaś szybciutko udać się na badania kontrolne, bowiem nie chodzi tylko o wzmacnianie i opiekę Twojej głowy i włosów. Chodzi o ratowanie Ci życia! 7. Obrzęki dłoni, rąk i wreszcie pach, i obojczyków. Im wyżej, tym bardziej 'niebezpiecznie'. Zastój limfy, uwieranie pod pachami. Ucisk stanika, zmiana pozycji spania. Niewiadoma przyczyna męczenia się leżąc na boku. Drętwienia jednej dłoni. Jeśli zauważysz regularne sytuacje bólowe dotyczące jednej strony ciała, to możliwe, że jest to zwiazane ze stanem zapalnym w tym obszarze. Niektóre rodzaje raka piersi długo nie wykazują uwidocznionego guza, rozwijają się 'po cichu' w przewodach, i aby je wykryć potrzeba bacznie przyjrzeć się różnym badaniom. No i co ważne, najważniejsze wykonać je nawet kilka razy. 8. Wycieki z piersi, mogą pojawiać się od lat, lub jednorazowo, raz na 5, 10 lat. Zwykłe, przezroczyste, lepkie, niczym wczesny pokarm w ciąży. Zazwyczaj ocenia się je jako zmiany hormonalne. Możesz usłyszeć też komentarz lekarza iż są to wycieki związane z nadwagą, czy uciskiem fałd brzusznych. Nic bardziej mylnego. Jeśli są wycieki, to z pewnością nie wynikają z tych przyczyn! Spójrz ile na świecie jest kobiet otyłych, z obfitym biustem i nie mających takiego problemu. Nie daj się zwieść opinii lekarza, który nie znajduje w tym powagi sytuacji. A w dodatku zamiast przebadać dokładnie historię Twojego leczenia, przyjrzeć się takim zmianom, określa stan wycieku na podstawie rozmazu na szkiełku, bądź biopsją cieńkoigłową. Aby sprawdzić dobrze przyczynę wycieków z piersi, oraz zmian zdrowotnych zachodzących równorzędnie w Twoim ciele, nie wystarczy badanie na szkiełku. Potrzebna jest obszerniejsza diagnostyka. 9. No i na koniec klasyka. Guzy, powiekszenie piersi, pomarszczenie, wgłebienie, guz widoczny, lub niewidoczny. Guz, który być może mógłby być torbielą hormonalną, ale ostatecznie może się okazać guzem złośliwym, szybko rosnącym, i nie poddanym szybkiej weryfikacji na tzw. Red line. Oby stadium zaawansowania pozwoliło na trafne leczenie.  Dlatego właśnie pamiętaj, aby móc ocenić  te zmiany, oraz jakikolwiek nowotwór piersi musi zostać wykonany pakiet badań - usg, badanie palpacyjne, mamografia, biopsja gruboigłowa, molekulę po wycięciu guza, często markery nowotworowe i rezonans magnetyczny. To daje Ci szansę na wyleczenie. 

No i oczywiście pozostaje jeszcze cud. A cuda zdarzają się niezwykle rzadko i niekiedy okazuje się, że samo życie jest takim cudem. Czasem cofnięcie choroby nie jest tylko wynikiem leczenia, ale też złożonych w całość wydarzeń. Podobnie w drugą stronę. To jak rozsypane puzzle i potem złożone. Niekiedy stres rusza całą procedurę rakowienia, dokładają się do tego inne procentowe czynniki, jakie są znane na całym świecie. Jest też możliwość pomyłki (a jakieś 'zwarcie' na linii informatycznej, jakieś pomyłki i odchylenia w systemie) i potem możesz stać się ofiarą błędu systemu i przypisują Ci schorzenia jakich nie masz. Trochę pół żartem pół serio. Ale uwierz mi, i to jest możliwe... Droga Kobieto, niczym ten goździk, waleczna i wierząca przede wszystkim sobie. Zanim zachorujesz na jakąkolwiek chorobę, lub zanim odkryjesz, że jesteś chora.. żyj tak, jakby każdy dzień był CUDEM. Kochaj, śmiej się, spełniaj marzenia, podróżuj, pasjonuj się czymś fajnym i nie odkładaj niczego na później. To się dzieje tu i teraz, a każdy z nas kiedyś umrze.

Jeśli już dopadła Cię ciężka choroba to nadal żyj w pełni życiem.  Nie słuchaj tylko porad osób, które o Twoim życiu nie mają pojęcia, wsłuchaj się w siebie i też w swoich najbliższych. Niczego nie żałuj.  Wykonaj rachunek sumienia, w którym przede wszystkim wybaczysz sobie i innym złe 'ruchy', zastosuj afirmacje znoszace blokady i traumy sprzed lat. Bądź dla siebie najlepszą przyjaciółką, pokochaj siebie i poznaj się na ile okoliczności pozwolą. Wykorzystaj Czas jakkolwiek to nie brzmi. Zacznij wymagać od innych, nie od siebie. Teraz jest Twój czas na odpoczynek. Załóż journal, np. Jedzenia, badań lub inny. Zacznij coś regularnie robić, jeśli nie będziesz czuła się idealnie, przełóż swoje plany. Zrób coś, czego unikałaś lub czego wstydziłaś się przez lata. Nie oszczędzaj pieniędzy, jeśli zwykle tak robiłaś. Przestań gotować innym, zacznij sobie i oczekuj pomocy. Dawaj z siebie tylko to, co chcesz. Trenuj! Czy wiesz, że regularne ćwiczenia w trakcie leczenia onkologicznego mogą pobudzić Twoj organizm do walki z chorobą. Energia to swiatło i jak tylko opadasz z sił po leczeniu, tak zaraz gdy lepiej się poczujesz powinnaś wstać i robić coś fajnego. Tak zdobywasz siłę do życia. Przyjaźnij się ze sobą, ale też z ludźmi. Nie zostawaj sama, nie zamykaj się, kochaj ludzi a jeśli nie masz bratniej duszy, pokochaj naturę i przyrodę. Wiem co mówię, sekret tkwi w tej symbiozie. Wreszcie zaufaj Bogu i bądź z Nim przyjaciółką, niezależnie od tego Kim jest Twój Bóg. Pamiętaj, że w tym tkwi sekret szczęścia. Po prostu żyj tu i teraz i bądź. Walcz dzielnie, i wiedz też o tym,  że walkę przegrywasz jeśli wierzysz, że przysługuje Ci jakiekolwiek prawo do życia. Nie Ty o tym decydujesz.



14 komentarzy:

  1. Goździki polubiłam z wiekiem, kiedyś nie robiły na mnie wrażenia, a teraz uważam, że są urocze. Twoje wyszły przepięknie! Druga część wpisu bardzo życiowa i refleksyjna... Niestety nigdy nie mamy gwarancji, że choroba nas nie dopadnie. Asia z Pisane z uśmiechem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Asiu, u mnie też uczucia do goždzika ewaluowały wraz z wiekiem. Od zawsze kochałam zapach goździków, nigdy nie podobały mi się czerwone.

      Wiesz, znając temat chorób piersi chciałam napisać w artykule, że niestety statystyki przemawiaja za tym, że każda z nas będzie dotknięta chorobą nowotworową w ciàgu swojego życia. Niestety taki mamy czas. Pytanie kiedy, kto i w jakim wieku. A wpis po to, aby w porę to wyłapać, lub pomóc wyłapać bliskiej kobiecie.

      Usuń
  2. Za każdym razem jak tu wchodzę jestem pod wrażeniem tych kwiatów. Tym razem oprócz pięknego dzieła znalazłam mądry artykuł. Ciekawe połączenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Anetko! Wierzę, że może pomóc niejednej kobiecie, lub Jej siostrze, przyjaciółce, kuzynce. Taki właśnie cel mojego wpisu. Niestety nie zdajemy sobie sprawy jak nowotwor piersi to wszechobecna w cywilizacji choroba. Bo ona jest tuz obok, a za chwilę może być w naszej rodzinie.

      Dziękuję, że znalazłaś tutaj dokładnie to co chciałam przekazać. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jak mają 50 cm wysokości to na pewno są wysokie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba takie tradycyjne.. :D Pod względem wysokości.

      Usuń
  4. Bardzo współczuję tej ciężkiej choroby, niestety sporo osób boryka się z tym problemem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, gdzieś w sercu zawsze rodzi się współczucie, dla osób dotkniętych chorobą. Myślę jednak, że takie osoby po prostu warto wspierać, rownież poprzez pomoc, czy zaangażowanie w sytuację.

      Tak naprawdę nie od dziś zachorowalność na tę chorobę jest powszechna, obecnie jednak stosowane są nowatorskie metody leczenia, które sprawiają, że w przypadku kilku typów nowotworów piersi wykrytych we wczesnych stadiach jest całkowicie uleczalna. Jednak tu chodzi o propagowanie profilaktyki, a w szczególności o ukierunkowanie na lepsze poznanie własnego ciała.

      Usuń
    2. CZasem brakuje wiedzy jak można pomóc, ale myślę że już samo pytanie: "jak mogę pomóc" czy "co moge dla ciebie zrobić" już jest miłe.

      Profilaktyka jest ważna, dobrze też że możliwosci leczenia idą do przodu

      Usuń
  5. Witaj, Magdaleno,
    w zasadzie to wpadłam tu dać Ci znać, że wczoraj kupiłam polecany przez Ciebie krem Revitalift od L'Oreal i jestem ciekawa efektów :) Pierwsze, co zauważyłam, to bardzo przyjemna konsystencja, a to am dla mnie duże znaczenie. Kiedyś miałam kultowy krem od Elizabeth Arden, ale miał tak potworną konsystencję, że w pewnym momencie przestałam z niego korzystać, niestety. Kosmetyk powinien nie tylko działać, ale też sprawiać przyjemność w aplikacji :)

    Kwiaty jak zawsze piękne, nie chcę się powtarzać. Dzięki Tobie dowiedziałam się, skąd pochodzi ich "dziwaczna" nazwa. I teraz wszystko ma sens (kiedyś uczyłam się łaciny).

    Znalazłam też tu sporo przydatnych informacji - mam tylko jedno malutkie zastrzeżenie. Tekst jest bardzo ważny, ale przez to że jest on jednym wielkim "zbitkiem treści", nieco źle się go czyta. Moim skromnym zdaniem lepiej by było (bardziej czytelnie i milej dla oka), gdyby każdy punkt znajdował się w osobnym akapicie.

    Pozdrawiam serdecznie z nieco ponurej Irlandii - a jeszcze do niedawna było tak pięknie i biało, czemu nie mogło tak zostać? I tym retorycznym pytaniem żegnam się i uciekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Nie wiem czy dobrze zrozumiałaś o ktorym kremie była mowa w moim tekście sprzed bodajże kilku tygodni? To krem pod oczy, choć używam też z zadowoleniem krem tej samej firmy do całej twarzy. Polecam.

      Dzięki za uznanie dla moich gożdzików. Troche żałuję, że nie podjęłaś tematu co do mojego celu ich przygotowania. A także nie wykazałaś dyskusji na temat manifestacji organizmu kobiety w czasie nowotworu piersi. Był poruszony 'przy okazji' publikacji o stworzeniu projektu dwóch gożdzików. Ciekawe czy masz swoje zdanie na temat profilaktyki raka piersi?

      Twoje zastrzeżenie nawet niemalutkie, oczywiście może wzięłabym pod uwagę, gdyby blog był pisany podobnie jak Twój do czytania. Mój blog już od kilku lat mimo układu szablonu jest pisany w nieco innym celu. To jak czytelnik zrozumie opis, tekst, czy jak go przypisze do moich kwiatów z papieru, pozostawiam jako dowolność. Nie skupiam się na poprawnej (idealnej) formie. Piszę spontanicznie. Odkąd to robię czuję się naprawdę spełniona i wolna.. tak jak artysta, który zwyczajnie robi co chce. :D. A jednak moi czytelnicy są bardzo zadowoleni. Nawet liczne polonistki uważają, że jest fajnie, że to wszystko nie mogłoby być inaczej przekazane. Jako, że staram sie nie robić błędów ortograficznych... chyba idzie przez to przebrnąć, patrzac na prace, (Ci, którzy mają wyobraźnię czytelniczą) i zdjęcia, mając choć odrobinę wyczucia artystycznego? To nie jest mój problem, ani też cel aby rozwijać to w ludziach, bo każdy człowiek jest inny, każdy blog jest odmienny, a ja właśnie do takiej, jak widzisz aktualnie formy bloga dążyłam. Przez ostatnie kilka lat tak piszę. Jeśli sprawia czytelnikowi przyjemność to zostaje, jeśli męczy to ochodzi. Z kolei być może układ bloga nie jest dobrze czytelny w różnych przeglądarkach. Może spróbuj na telefonie w kilku funkcjach. Blog jest blogiem artystycznym i ma skupiać na moich pracach i rozumieniu tych prac. Opisuje powstanie projektu (mojego), jego zalążek w głowie (mojej) aż po wykonanie (moje). Na początku był pamiętnikiem, był dopracowywany do poprawnej treści, poprawiany i wiem, że miał grono czytelników zachłannych ciekawostek i treści. Spójrz Twoje Taito pierwsze teksty były tez zgoła zupelnie inne.. np 2007 rok grudzień. My się zmieniamy, to jak piszemy także. I to mnie cieszy, i to mnie bawi...

      Przyjemności poświątecznych życzę, choć już widocznie, niestety bez białego śniegu. Już bardziej szaro i buro. A może w Nowym Roku wyskoczy na niebo slońce zza chmur?! Tego Ci życzę. Pozdrowienia!

      Usuń
    2. Aż mnie zaintrygowałaś i sprawdziłam, czy na pewno o ten krem chodziło i wydaje mi się, że jednak tak. To Twój cytat z tamtego wpisu: "Przy kosmetykach bedąc zawsze polecę nawilżający krem pod oczy, którego używam "Loreal Revitalift Anty Wrinkle". Właśnie taki krem kupiłam i chciałam Ci podziękować za polecenie, bo bardzo dobrze mi się sprawdza. Ładnie pachnie, ma przyjemną konsystencję i lubię z niego korzystać :)

      Nie podjęłam tematu (podobnie jak inne komentatorki), bo mój komentarz był już wystarczająco długi i nie chciałam się dodatkowo rozpisywać, jako że nie każdy autor bloga lubi takie długaśne wpisy. Moim głównym celem tamtego komentarza było podziękowanie Ci za polecenie, nie zaś nadepnięcie Ci na odcisk.

      Napisałam za to, że znalazłam we wpisie sporo przydatnych informacji i że TEN konkretny artykuł, NIE CAŁY blog byłby bardziej czytelny, gdyby każdy z punktów znajdował się w osobnym akapicie. To wszystko.

      Nie rozumiem dlaczego odebrałaś mój komentarz jako krytykę (hejt?) wymierzony w Ciebie i zareagowałaś tak defensywnie. Podzieliłam się tylko swoim spostrzeżeniem, nie podważałam Twojej wiedzy czy intencji, nie krytykowałam szablonu - co więcej, w którymś wcześniejszym komentarzu pisałam Ci nawet (jeśli dobrze pamiętam), że masz bardzo ładny szablon i nawet nie wiedziałam, że blog na blogspocie może tak ładnie wyglądać.

      Nie ma chyba nic gorszego niż pisanie z przymusu i pod publikę, dlatego jak najbardziej jestem za spontanicznym przelewaniem na papier tego, co w duszy gra.

      A co do mojego zdania na temat raka piersi, to jest ono "banalne". Profilaktyka ma ogromne znaczenie, ważne jest uświadamianie i wyczulanie kobiet na niepokojące objawy. Sama pochodzę z rodziny, w której nie było "raków", ale moja bliska znajoma zmaga się teraz z rakiem piersi, więc temat jest mi bliższy, niżbym chciała.



      Usuń
    3. Cześć. Bardzo dobrze, że odezwałaś się! O krem zapytałam, bo w moim tekście nie widniała pełna nazwa, a obawiam się, że tych linii jest więcej. Zresztą sama używam równorzędnie, każdego dnia, i od wielu miesięcy jeszcze innego tej marki. Wiem też, że wyszło kilka nowości, nazw nie pamiętam dokładnie. Ja w tamtym swoim tekście skupiłam się na wielu innych tematach. Zatem skrótowo ujęłam pewne nazwy. Cieszę się, że krem Ci odpowiada. Ja jestem z niego bardzo zadowolona. A tym bardziej ucieszyłam się z takiego podarunku od jednej z moich dobrych koleżanek (trochę mnie zaskoczyła, bo tych moich preferencji kosmetycznych Ona mogła akurat dokładnie nie znać, a tu trafiła z wszystkim kosmetykami). Ja z kolei miałam pewną, krótką przerwę w stosowaniu tego kremu. Tym bardziej jestem uradowana z prezentu od Niej. No i oczywiście zachwalać będę, bo stosowałam już różne kremy na tę partię twarzy, i jest to jedyny krem, który tak poprawia nawilżenie wokół moich oczu i u mnie sprawdził się! :)

      Twojego komentarza nie odebrałam jako nadepnięcie mi na odcisk. Wręcz przeciwnie, jest bardzo adekwatny do moich wpisów. Jednak skoro jest tak rozbudowany (czego właśnie w jednym z komentarzy tutaj pod artykułem u jednej z moich czytelniczek odnaleźć nie mogę) fajnie byłoby, abym mogła poznać Twoją opinię na ten drugi dla mnie ważny temat zaraz po temacie głównym (artystycznym). A to właśnie on, ten drugi temat poruszyłam w tych wymienianych przeze 'punktach', na których Ty skupiłaś się od strony układu ich w tekście. Zatem prawdopodobnie je przeczytałaś? I wcale nie był to temat raka w rodzinie a sygnałów jakie ciało wysyła, gdy nowotwór 'kiełkuje'...
      Dlatego byłam ciekawa tej Twojej opinii i chciałam ją poznać dużo mocniej aniżeli tę Twoją ocenę fragmentu pod względem sposobu pisania tu treści, i układu punktów.

      Od razu mimo, że już tego wyjaśniać nie planowałam, po raz kolejny odpowiem. Autorka-Ja pisze tak , jak ostatecznie według Jej wygląda całościowo tekst najlepiej. Może dodam tu, że ten układ podpunktów zmieniłam. Otóż wcześniej był napisany dokładnie tak, jak podałaś, że wyglądałby bardziej czytelnie. Był przejrzysty. Odczytywany łatwiej (ale treściowo tak samo), a całość tej części wpisu psuła w mojej ocenie całokształt wizualny i objętościowo zajmowała zbyt wiele miejsca. Zmieniłam ten układ podpunktów celowo. Tak mi się podoba dużo bardziej ten wpis. :)

      Nie odebrałam Twojego komentarza jako hejt i w ogóle nie znam tego pojęcia, jeśli chodzi o moje blogowanie-pisanie. A rzeczywiście coś takiego istnieje? Nigdy nie poczułam się w taki sposób hejtowana, a Twoja ocena pisma czy układu bloga, tego czy innego artykułu nie sprawia, że poczułam jakikolwiek 'ucisk'. Po prostu dla mnie układ treści ma tak znikome znaczenie w całokształcie mojego bloga i blogowania, że nigdy nie będzie to powodem obaw o moje tematy poruszane na blogu, i zmartwień o reakcje czytelników. Dla mnie 'hejtowanie' jest czymś zupełnie innym. I nie bedę tu pisała co ktokolwiek musiałby 'zrobić', abym to odczuła jako blogerka, co być może czują inni blogerzy (współczuję), poprzez opinie pewnych zagorzałych czytelników, bądź konkurencji doszukującej się publicznie wszelkich niedociagnięć w blogowaniu innych blogerów.
      W Twoich komentarzach nie widzę hejtu. I nie czuję go wcale blogując. :)

      Szczęśliwa ze mnie blogerka. Może wynika to z tego, że nie mam musu pisania pod publikę, ani też zarobkowo, a i również nie łączę blogowania ze sprzedażą kwiatów. Ot artystka. Lubię pisać, i lubię tworzyć.

      C.d. w kolejnej odpowiedzi poniżej. :)

      Usuń
    4. W dalszej odpowiedzi do komentarz Taita. :)

      Tak dokłanie tym tematem profilaktyki też chciałam zainteresować moich czytelników,. Cieszę się, że w rodzinie nie miałaś historii nowotworowej, i życzę Ci, aby tak dalej było. Wiadomo, że więzy krwi mogą iść dalej w dolną i boczną linię. (Nie wiem jak u Ciebie). A jak już wspomniałam genetyka to jedno, są również inne przyczyny powstawania nowotworów i nie zawsze jest to zwiazane z genetyką, nie zawsze tylko z genetyką i dziedziczeniem. Dochodzi szereg innych przyczyn powstawania raka i to również jest tak samo z łączeniem tego w sposoby wyłapania pierwszych sygnalików raka.

      Tekst napisałam właśnie w kontekście 'siostrzanym', mimo, że na starcie zaznaczyłam, że także w rodzinie miałam do czynienia z nowotworami, ja ten tekst napisałam też dla osób niespokrewnionych ze mną, ale właśnie walczących z nowotworem piersi bądź innym. I dla tych, którzy, nigdy nie wiadomo czy nie będą musiały same, lub z Kimś obok zmagać się z leczeniem siebie lub Kogoś ze swojego otoczenia.

      Muszę Ci powiedzieć, że ostatnie lata (mam na myśli okres ostatnich 30 lat) i to co jedliśmy np. nieświadomie, atmosfera powietrza w jakim przebywamy, klimat w jakim żyjemy, i stresy (także te silne pozytywne) jakie nas dosięgają -to również znajduje i znajdzie u każdego swoje odzwierciedlenie w zdrowiu i w chorobie. Niestety odzwierciedlanie tych procesów życia i złych skutków nastąpi u każdego w innym czasie życia. U jednej osoby wcześniej, (i tu może i lepiej), u innej później (czasem bez szans na wyleczenie, w wieku menopauzalnym, niekiedy w podeszłym osłabionym organiźmie, za późno wykryte, czy przeoczone, lub z przerzutami)..
      Właśnie dlatego tak ważne jest zwrócenie uwagi na manifestacje organizmu, i na zebranie ich w całość. Dokładnie jak ten mój fragment artykułu o nich i zebrany w jedną, bezakapitową 'kupkę'.

      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik