sobota, października 26, 2019 13

Lissan House dwór szlachecki w Cookstown

Kilka razy w roku uwielbiam ruszyć po Kraju w którym żyjemy. Irlandia Północna przez cały czas mnie zaskakuje. Każdego roku odkrywamy nowe miejsca o których tak naprawdę nie mogłam wcześniej wiedzieć, bo przecież nie urodziłam się tutaj. Jednak moja wrodzona ciekawość świata sprawiła, że rozglądam się dookoła, często wyłapuję ciekawe zabytki  podróżując w trasie, ale najczęściej po prostu o nich czytam. Tak było w przypadku kolejnego miejsca - a dokładnie dworu, którego nazwa już kilka lat temu 'obiła' mi się o uszy, ale dopiero przy okazji EHODNI 2019 chciałam posiadłość odwiedzić.
Oczywiście takie miejsca godne są uwagi przez cały rok, ale nie sposób do wszystkich dotrzeć od razu i nie wyobrażam sobie, aby wszędzie 'ciągnąć' za każdym razem moje dziecko. Akurat Dom Lissan wg mnie nie jest miejscem bardzo atrakcyjnym dla dzieci, mimo iż (ponoć) zlokalizowany jest przy nim plac zabaw (nieczynny w EHODNI). Być może dlatego zatrzymaliśmy się tutaj dosłownie na godzinę. Dom spodobał się nam a także Alexandrowi, szczególnie z perspektywy szybkiego obejścia kilku udostępnionych wnętrz, posłuchania ciekawej historii, i późniejszego spaceru wokół tego nietypowego domu.

Tak właśnie w naszym przypadku wyglądała wyprawa do pięknego Lissan House. Niemniej posiadłość którą obecnie pieczołowicie doglądają pracownicy. Lissan National Trust (fundacja założona przez ostatnią właścicielkę dbającą o przyszłość dworu) obecnie funkcjonuje głównie poprzez organizację imprez okolicznościowych, z których środki będą przeznaczone na rzecz renowacji kolejnych budynków przynależnych do posiadłości Lissan. 
Dwór liczy sobie ponad cztery stulecia, i jest najstarszym i najbardziej atracyjnym tego typu domem w co Antrim. Żeby nie przynudzać może od razu dodam, że jego fasada niczym nie zapowiada tego co znajduje się w środku. Otóż zaraz po przekroczeniu oszklonej werandy, w której witają opiekunowie obiektu, ukazał nam się ogromny reprezentacyjny hol (hall) obłożony drewnem, starymi meblami, obrazami, boazerią, starym kominkiem przy którym oczywiście zasiadł nasz Alexander. 28 pokoi, teraz już całkowicie odnowionych, specjalne przyległe do domu pomieszczenie - kuźnia, czy bursztynowe podwójne okna wykoszowe w elewacji bocznej..
Najbardziej atrakcyjnym fragmentem holu od zawsze były drewniane schody niczym Grand Staircase w adaptacji filmowej Harry Potter. Te wyjątkowe schody to niepowtarzalny detal i znak charakterystyczny Dworu Lissan. Zajmują aż trzy i pół kondygnacji głównej sali! Zachowane po dziś dzień, nie pozostawiają złudzeń. To w tym miejscu najbardziej widać jak stary, tajemniczy i bardzo oryginalny jest Lissan House.

To właśnie tutaj dowiadujemy się szczegóły historii Dworu, uważnie słuchając razem z kilkunastoosobową grupą opowieści bardzo zaskakujących. Samo pomieszczenie dostarcza sporych emocji, bo jest ciemne, wręcz mroczne, o specyficznym zapachu, a schody na których stoi opowiadająca i gestykulująca lektorka skrzypią i...kołyszą się! Boczne korytarze prowadzą do różnych zakamarków, m.in. do sklepiku, toalet, spiżarni i kuchni.
Natomiast na wprost wejścia mieści się tea room a dalej sala balowa. Te dwa pomieszczenia z pięknymi meblami szlacheckimi i z wieloma oknami na ogród Lissan House - bardzo różnią się od poprzedniego. Są rozświetlone wpadajacym światłem, jasne, mocno dekorowane malunkami i zdobieniami. zarówno w kawiarni, jak i w sali balowej (w stylu wiktoriańskim) odbywaja się zazwyczaj imprezy rodzinne (50 osób i 100 osób).


Na co zwróciłam uwagę to piękne krzesła, oryginalna porcelana (chyba srebro) i stare sztućce. Ponoć herbatę sprowadza się tu z wyszukanej herbaciarni w Belfaście! Te dwa pomieszczenia bardzo mnie oczarowały, szczególnie malunkami ściennymi i oknami z wkomponowanymi witrażami - dając cudne refleksy na parkiet. Stąd można wyjść na taras Dworu. Dookoła niestety nie ma obsadzonego kwiatami i krzewami ogrodu, ale jest urokliwa przestrzeń i w tle irlandzka zieleń.
Być może, a może właśnie dlatego ten obiekt jest tak bardzo pożądany na różnego rodzaju uroczystości, i jako miejsce z uprawnieniami do udzielania sakramentu małżeństwa. Piękna odnowiona fasada budynku dobrze wypada na zdjęciach i została dodatkowo w czasie ostatniej renowacji w 2010 roku uzupełniona o dzielone ramy okienne. Natomiast cały budynek posiada nienaruszoną konstrukcyjnie formę po ostatniej szlachciance rodu.
Hazel Marion Redclyfe Dolling (z domu Staples) urodziła się właśnie tutaj w Lissan House w 1923 roku i jako nastolatka wyruszyła w świat, a Jej szkoła i późniejsza posada związana była z pracą na okręcie wojennym. Potwierdziły się obawy ojca dwóch córek - Roberta, że obie opuszczą dom Lissan, jednak pewnie nie przewidział jak bardzo Hazel w przyszłości zadba o posiadłość i jej przysżłość. Otóż w roku 1965 powróciła a w 1970 roku wyszła za mąż i wspólnie zarządzali posiałością aż do Jego smierci do 1986, nie mając potomstwa. Hazel zdecydowała się dalej samotnie prowadzić dom i jego ziemie.
I tak w 1997 roku wpadła na pomysł stworzenia fundacji charytatywnej, kóra funkcjonuje po dziś dzień, a jej celem bieżacym jest zagospodarowanie posiałości od zewnątrz, i przywrócenie dawnycch ścieżek spacerowych, a także bazy noclegowej, dla zwiedzajacych obiekty zabytkowe. Hazel za życia w 2003 roku prowadziła pub;iczną kampanię w serialu telewizyjnym BBC Restoriation, gdzie zyskała rzesze fanów i rozgłos, dzięki czemu dom stał sie sławny. W 2006 roku Hazel odeszła na zawsze z tego świata pozostawiając społeczeństwu swoją posiałość pod opieką Lissan National Trust.
Mimo iż to właśnie Hazel uznaje się za główną promotorkę domu i jego historii, nie należy zapominać o kilku pokoleniach całej rodziny wychowanych w Lissan House w tym też szczególnie o samych założycielach. Posiadłość Lissan (a także później po ślubie z posagu miasteczko Cookstown) zakupił Thomas Staples około 1610 roku, jako jeden z osadników (angielskcy i szkoccy) na ziemiach irlandzkich. Postawił tutaj pierwsze budynki i dom. W wyniku starań i zażyłości pozostał On na tych ziemiach od tego momentu baronetem (1st baronet), przez nadanie honorowe króla Karola I. Odtąd rodzina stała się szlachecką. Jeden z Jego synów najstarszy - Sir Robert na tej ziemi postawił Lissan House w obecnej formie około 1670 roku. Tak przez 4 pokolenia dom był dworem, a jednocześnie domem rodzinnym dla szlacheckiej rodziny Staples.
Wśród kolekcji Lissan House można oglądać piękne obrazy i szkice utalentowanego i sławnego Sir Roberta Ponsoby Staplesa, urodzonego w Dundee, który po odziedziczeniu przez Jego Ojca tytułu (Sir Nathaniel Staples) i posiadłości Lissan w latach 70-tych XIX wieku, zamieszkał w Lissan House. Po zakończeniu nauki w kilku uczelniach, w tym od 1865 roku na Wydziale Sztuk Pięknych w Belgii, po studiach w Brukseli i w Paryżu, przeniósł sie do Anglii, gdzie świetnie odnalazł się w tamtejszym świecie artystycznym. Robert znany był z dobrego humoru, ze szkiców w których się specjalizował, ale też malował trochę pejzaży i portretów, a najlepsze Jego prace można podzwiać w Narodowej Galerii Portretów w Londynie, i w Galerii Narodowej w Dublinie. Przyjaciółmi Sir Roberta Ponsoby Staplesa byli m.in. Edward VII, książę Walii, Oscar Wilde, Mark Twain, William Morris, Sarah Bernhardt, Yvette Guilbert i inni...
Obecnie zbierane są fundusze na cłakowite wykończenie domu i budynków gospodarczych, a także konserwatorium. Myślę, że w przyszłości to miejsce będzie najpiękniejszą odrestaurowaną posiadłością Cookstown. 

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, nie wyobrażam sobie go nie zobaczyć żyjąc tutaj :) Jedenz piękneijszych obiektów Irlandii :)

      Usuń
  2. Wow, te schody naprawdę robią wrażenie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schody, jakich nigdy wcześniej nie widziałam :) Są znakomite.

      Usuń
  3. Te schody to rzeczywiście jak z Harrego Pottera. Ja bym się chyba pogubiła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma szans, niestety nie są magiczne :) ale trochę się chwieją :)

      Usuń
  4. Cały dom jest piękny, ale schody rzeczywiście robią największe wrażenie :) bardzo podoba mi się Wasza wyprawa, ciekawe informacje i cudowne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo mi miło :) Lubimy tak rodzinnie spędzać czas w podróży :)

      Usuń
  5. Wszystko mi się tam podoba: schody, biblioteka, kominek i otoczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto poznawać kraj, w którym się mieszka. Podróże małe i duże są jakże fascynujące, a to co zobaczymy, czego się nauczymy i doświadczymy zostanie już na zawsze w nas. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Warto poznawać kraj, w którym się mieszka. Podróże małe i duże są jakże fascynujące, a to co zobaczymy, czego się nauczymy i doświadczymy zostanie już na zawsze w nas. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik