sobota, lipca 27, 2019 13

Żywe Muzeum Ceramiki Necel - Chmielno na Kaszubach

Podczas tegorocznych wakacji nadrabiamy niespełnione marzenia. Podążając szlakiem tych niezrealizowanych wcześniej wydarzeń, będąc po raz pierwszy na kaszubskich ziemiach nie mogło zabraknąć na trasie Chmielna i jedynego takiego, wyjątkowego warsztatu Ceramiki rodziny Neclów. W tym sezonie udało nam się odwiedzić Żywe Muzeum Ceramiki na Kaszubach. Ale może po kolei..
Odkąd pamiętam, właściwie od małego, otacza mnie ceramika. Po dziś dzień zastanawiam się - porcelana czy fajans? Niektóre osoby nawet nie są w stanie dostrzec różnicy pomiędzy porcelaną a zdobioną ceramiką typu kamionka, czy fajans, bo obecnie porcelanę zdobi się już bardziej kolorowo, a ceramikę choć z tańszych mieszanek często wykonuje się na delikatną, na podobiznę porcelany... 
Ja od najmłodszych lat poznałam już chyba większość rodzajów zastaw. Z wysokiej jakości porcelaną i wiedzą o niej miałam jednak najbardziej do czynienia już będąc dorosłą. W zasobach moich babć co prawda czarowała mnie swym urokiem już od wielu lat, ale musiałam bliżej poznać jej rodzaje i znaki firmowe bedąc menadżerem kawiarni, w której ją sprzedawałam. Wtedy to zrodziła się miłość do tego lekkiego, nierzadko kosztującego krocie cuda, aż po dziś dzień kiedy w UK mam okazję podziwiać porcelanę chińską, i angielską, nierzadko zabytkową. 
Historia mej miłości do ceramiki artystycznej w formie kamionki, porcelitu i fajansu, sięga nieco bardziej w czasy mojego dzieciństwa, i to lat które jawią się głównie kolorowo -wakacjami spędzanymi u mojej cioci, wielbicielki garnuszków z kamionki, ceramicznych kubków folkowych i wszelkich fajansowych talerzy, kubełków i dzbanków. Och jak mi się to już wtedy podobało. 
Gdybym miała wybierać - zostałabym wierna temu obrazowi, i chyba jestem wierna, bo po dziś dzień w moim domu można wypić herbatę w takim kolorowym kubku z ornamentem, przy czym z moich obserwacji zauważyłam, że u innych taka ceramika tylko stoi na najwyższej półce (i się kurzy). Mam różne gliniane kubki i talerze związane z poszczególnymi regionami, a nawet Krajami. Niektóre przywiezione są z wakacji, kilka z domu rodzinnego zwiozłam (z piwnicy). W każdym razie można się skusić (zakurzone nie są);) Jest to oczywiście opcja dla chętnych i wybranych. Talerze, cukierniczki i filiżanki ceramiczne, które mam - 'mówią' historię dużo bardziej ciekawą od mojej porcelany, którą kupiłam. ;) 
Glinka do wyrobu ceramiki zdobionej jest tańsza od tej do tworzenia porcelany, ale czy mniej wartościowa? No na pewno nie, jeśli odpowiednio jest ozdobiona. Wkład jaki w jej wykonanie wkłada rzemieślnik artysta jest nieoceniony! A ta moja domowa? O każdej domowej zdobionej ręcznie filiżance (kubku) wiem dwukrotnie więcej niż o porcelanowej... Uwielbiam pić herbatę z kubków ceramicznych, ale najbardziej lubię na nie patrzeć. ;)
Ostatnio moim ogromnym marzeniem było odwiedzić Muzeum Ceramiki rodziny Neclów w Chmielnie, ale też marzę po dziś dzień, aby zasiąść przy kole garncarskim. Wiem, że to drugie w moim przypadku kiedyś zrealizuję, kto wie, może nawet takie koło pojawi się w moim ogrodzie? I będę nim kręcić ;)
Tymczasem. Marzenie o zobaczeniu Muzeum spełniłam, a to drugie marzenie przeszło w realizację na mojego synka. Nic na siłę, po prostu kiedy pokazałam Mu zdjęcia w Internecie, mówiąc co planuję zrobić w te wakacje w Chmielnie - On był tak zachwycony, że kiedy krzyknął: Mamusiu chcę zrobić kubek na takim kole - pomyślałam no to teraz jest nas dwoje. Mama i syn.
Oczywiście na początku z samej wizyty w Muzeum najbardziej cieszyłam się ja i mój mąż, który niekoniecznie chciał pobrudzić swe ręce w glinie. Z kolei Alexander wmyślił, że ulepi kubek. Każdy miał swoje małe marzenie. Okazało się, że wszyscy wyszliśmy bardzo zadowoleni i obdarowani sporą wiedzą, a Alexander nawet praktyką.
Jako matka z wielką radością obserwowałam, gdy mojemu dziecku aż oczy błyszczały na widok pięknej ceramiki w Chmielnie. Duma mnie rozpierała, gdy na kole garncarskim współtworzył z pomocą Pana Necla swój kubek. Zachwycona byłam, kiedy słuchał uważnie opowieści fachowców z branży, garncarzy rodziny Neclów, a także przyglądał się bacznie pracy młodej artystki (także z rodziny Neclów) malującej przy nas firmowe kaszubskie wzory na wypalonych już jednokrotnie naczyniach (na zdjęciu prawdopodobnie gwiazda kaszubska w nieco odświeżonej odsłonie). 
Takich wzorów marki Necel jest więcej: Bukiet bzów, to najstarszy z nich. Jest jeszcze mały tulipan, duży tulipan, rybia łuska, która ma przypominać o obfitości ryb w regionalnych jeziorach, a także wianek kaszubski i ostatni najtrudnieszy  lilia. Te siedem zasadniczych wzorów stosowanych jest po dziś dzień w wyrobie firmowych naczyń, ale swój zaczątek miały z wzornictwa starych tkanin klasztornych regionu.
W ogóle nadmieniając historię powstania warsztatu garncarskiego i tworzenia folkowych naczyń marki Necel, warto wspomnieć o pięknie Kaszub i dolnego Pomorza, które w tym roku niesamowicie mnie oczarowały. Kilka jezior, bogactwo rybne, oraz niezaprzeczalny wyjątkowy klimat krajobrazowy  - to podstawowe walory tych miejsc.
Wszyscy mówią o Mazurach, które oczywiście są piękne, bo Polska jest piękna. Ale jeśli przyjedziesz na Kaszuby i poznasz sztuke ludową, rzemiosło tutejsze i wzornictwo Kaszub, to po prostu przepadłeś. Przepadłam i ja, i pokochałam najbardziej na świecie! :) Właśnie te wszystkie elementy o których Wam wspomniałam - stanowią o idealnym samopoczuciu przyjeżdżających tu turystów, które już nigdy nie zapomną piękna Kaszub.
Właśnie w takim uroczym tle, stanowiącym na pewno nie lada inspirację współtworzą od pokoleń członkowie rodziny Necel, a początki zamiłowania Franciszka Necla do pracy w glinie wniesione zostały z Kościerzyny (gdzie Jego ojciec Michał pierwszy Necel garncarz z zawodu posiadał na tamtych ziemiach dobrze prosperujący zakład garncarski). Po śmierci ojca i powrocie z Ameryki 'przywiózł' z Kartuz do Chmielna około 1900 roku.
Początkowo pracując na ziemiach Kaszub u innych rzemieślników znanych z wydobycia glinki nabywał doświadczenie i zbierał pieniądze na własny warsztat. Zdobył też wykształcenie i praktykę w tym czasie. Oczywiście całą historię możecie poznać na stronie internetowej Żywego Muzeum Ceramiki Necel. Ja tylko dodam, że zarówno Franciszkowi, jak i Jego synowi Leonowi w latach późniejszych, oraz kolejno wnukowi Ryszardowi i kolejnym udało się z pokolenia na pokolenie utrzymać markę Necel i warsztat. Tym samym przez lata tworzyli i obecnie tworzą wyjątkowe tradycyjne kaszubskie rzemiosło, początkowo zaczynając od naczyń użytkowych, a później nawet na specjalne zamówienia wykonując piękne zdobione niejednokrotnie olbrzymie (około 1 metr wysokości) naczynia.
Zazwyczaj podczas zdobienia wyrabiali ceramikę zachowując wspomniane przeze mnie wcześniej wzornictwo na naczyniach. Przez wiele lat członkowie rodziny byli nagradzani różnymi nagrodami, medalami, a nawet Krzyżami Zasługi przez władze Polski, za twórczość i wkład w rozwój Regionu. Były lata lepsze i gorsze dla garncarstwa, ale też dla Polaków, mieszkańców kaszubskich, urodzajnych w glinę ziem (lata Wojny, lata Cepelii).
Zakład był nawet doszczętnie zrujnowany przez Niemców, włącznie z piecem, który jest przecież sercem warsztatu... Ostatni z najwybitniejszych (wszyscy wielcy z rodziny Necel posiadali nie tylko wykształcenie, ale też plastyczne umiejętności do tworzenia) za życia doprowadził do otwarcia w 1993 roku Muzeum Ceramiki Necel w obecnym miejscu, czyli w Chmielnie. (zmarł w 1996 roku przekazując jednemu z członków rodziny prawo do ornamentyki Necel).
Muzeum powstało też dzięki pomocy miejscowej szkoły i dzieci, które to przez pewien czas zbierały naczynia kaszubskie ze znakiem Necel, tworzone przez lata i będące w posiadaniu w prywatnych domach okolicznych mieszkańców. M.in dzięki tej owocnej zbiórce dzisiaj na ostatnim piętrze warsztatu znaleźć można wiele eksponatów garncarskich, naczyń które wyszły z rąk garncarzy Necel.
W Muzeum znajduje się dużo informacji o historii rzemiosła rodzinnego i znaczeniu jego w współtworzeniu wzornictwa ludowego na ziemiach Kaszub. Przeszłam tę wystawę z zapartym tchem, ponieważ uwielbiam to rzemiosło, i bardzo oczarowana jestem wzorami Necel. W Muzeum też można podziwiać jedno z pierwszysch kół garncarsich, które należało do Leona Necla a obecnie do kręcenia już takich się nie używa. Piękne miejsce, które jest teoretycznym dowodem na to, co było dawniej..
Schodząc niżej na 1 piętro można już zobaczyć co w zakładzie odbywa się obecnie -pracę przy kole garncarskim. Zachęcam, aby przyjrzeć się tworzeniu naczyń ceramicznych, oraz ich dekorowaniu. Co najważniejsze to właśnie tutaj dowiedzieć się można wielu informacji od garncarzy - potomków Necel. I to tutaj można uczestniczyć w warsztatach garncarskich. Dlatego też Muzeum nazywane jest Żywym. Istnieje możliwość tworzenia na kole i dekorowania w większych grupach, lub dla indywidualnych zwiedzających.
Na sam koniec zostajemy zabrani na parter, gdzie znajdują się piece służące do wypalania ceramiki, w tym piec Cepeliowy z 1955 roku, działający lecz już praktycznie nie używany. Naczynia czekają na wypalenie - pierwszy raz temperatury 800-850 st, potem są zdobione i specjalnie polewane i ponownie wypalane w piecu temp. 900-950 st. Na parterze znajduje się też sklep, w którym obejrzeć można gotowe na sprzedaż naczynia, gdzie my kupiliśmy cukiernicę, dzwonek, oraz kubek wykonany przez Alka. 
Po takim wspaniałym doświadczeniu udajemy się nad jezioro i do przydrożnej smacznej Karczmy. Pijemy tam pyszny kompot, podziwiamy panoramę jednego z Raduńskich jezior - miejsce to bardzo urokliwe, z przestrzenią leżakową na kładce, z której można obserwować naturę Chmielna. Oglądamy jeszcze kilka ciekawych zakątków wioski, odpoczywając na kładce, i na ławce przyjaźni (pomnik).
Tak sobie myślę, że udało nam się zrealizować w pięknym Chmielnie kilka marzeń, i na pewno tutaj powrócimy, choćby na dłuższy urlop. Tym razem pędzimy już nieco niżej do miasteczka Kościerzyna, gdzie spełnimy kolejne marzenie - naszego synka. Wam serdecznie polecam taki kontakt z rzemiosłem, i zdobycie choćby w niewielkim stopniu praktyki garncarskiej ;) To świetna zabawa oraz nauka dla rodzin z dziećmi.
Ja czekam z niecierpliwością na nadejście paczki z naszymi zakupami, będę mogła pokazać Wam nasze ceramiczne cuda w całej okazałości i dorzucić kolejne bibeloty do mojej komody gablotki. Dajcie znać jak podobają Wam się Kaszuby w takiej folkowej odsłonie i w ogóle czy znacie ten Region?


13 komentarzy:

  1. Przepiękne są te dzieła. My jeszcze tam nie zawędrowaliśmy, ale na pewno nadrobimy w przyszłe wakacje. Świetne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przyjemne pod względem wizualnym i edukacyjne, a do tego zobaczcie okolicę... To grzech tam nie dotrzeć ;) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie wyszła bym z tamtąd bez niczego 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, w takich miejscach jak to ja też mam ogromny problem z powstrzymaniem się od większych zakupów ;) Ale co tu się powstrzymywać :)

      Usuń
  3. Bardzo lubię takie starodawne naczynia, świetne jest to miejsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te naczynia mają bardzo retro styl :) Uwielbiam

      Usuń
  4. Świetne jest to Muzeum Ceramiki. Gratuluję Alexandrowi kubka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, synek bardzo się starał :) a dzisiaj już kubek dotarł do nas suchy :) Zajął honorowe miejsce w gablotce :)

      Usuń
  5. Miałaś rację Madziu, spodobałoby się tam całej mojej rodzinie, zwłaszcza tereny wokół ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj żebys Ty wiedziała jak tam jest pięknie, jak czysto i te jeziora...

      Usuń
  6. Lubię takie etno klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik