Kiedy otwierają nową kawiarnię w moim mieście, nie potrzeba dużo czasu, aby wzbudzić moje zainteresowanie, niekiedy potrafię wejść spontanicznie i obejrzeć lokal, kartę dań, i po prostu wyjść. Pomyślicie - dziwaczka. No cóż, ale tak właśnie szykuję się do celebrowania nowych miejsc na przyszłe randki z mężem. A może tak właśnie szukam sposobu na spędzenie czasu z mężem poza domem. Na pewno miłość do męża zwycięża miłość do kawy, ale ta druga jest też interesująca. A skoro nie zawsze można połączyć czas wolny z czasem wolnym męża, i przez to nie zawsze jest możliwość wyjścia tylko we dwoje, kiedy Alexander jest w szkole, ja tylko obserwuję, robię plan (takie marzenie) i po prostu wychodzę, aby powrócić aż będzie ta idealna chwila.Przyznam, nie zawsze to ja inicjuję wyjścia na miasto, ale mój mąż po prostu jest dobrym słuchaczem (moich myśli), i to się dzieje.. ;) prędzej, czy później.
Były też takie lata, kiedy wchodziłam do kawiarni sama i zostawałam. Tak było w innym związku, dawno temu. Miałam swoje ulubione restauracje i kawiarnie, siadałam sama. Moim zdaniem wynikało to z chęci odpoczynku, zasmakowania nowych, lub też ulubionych dań i z miłości do siebie samej. Co prawda, były to lata kiedy jeszcze nie miałam założonej rodziny, gdy nie było na świecie Alexandra, gdy nie byłam mężatką. Ale nie mogę powiedzieć, że miałam wtedy czas (brakiem czasu na wspólne wypady, bardzo często ludzie tłumaczą się na swoje lenistwo, w dbałości o urozmaicanie doznań w związku), bo wówczas prowadziłam własną działalność i tak naprawdę pracowałam od świtu do wieczora, niekiedy nawet po 14 godzin dziennie. Po skończonej pracy, mając świadomość, że mój partner zakończy pracę jeszcze 2 godziny po mnie, wsiadałam w auto i jechałam do ulubionego lokalu, gdzie w jednym z zakamarków zaszywałam się w kąciku i celebrowałam 'swój czas', przegryzając jakimś ciepłym daniem niekiedy z książką w ręku. Wystarczyła godzina, i tak moje życie biegło...
Potem była kawiarnia w galerii handlowej w moim rodzinnym mieście, gdzie zapach kawy unosił się każdego dnia. Byłam jej kierownikiem, prowadziłam też sprzedaż drogiej porcelany a także sprzedaż kawy i czekolady na wagę. Wnętrza lokalu były ogromne, tętniło tu życie kawiarniane i pewnie na długo jeszcze by tak tętniło, gdyby w pobliżu nie otwarto nowej galerii handlowej.. Dawne czasy, z którymi jednak mam do dziś wiele wspólnego, bo zapach kawy po dziś dzień je przywołuje, bo takie romantyczne obrazy z tamtej galerii ściennej naszej kawiarni niekiedy zdarza mi się widzieć rozwieszone w salonach w UK - gotowe do sprzedaży, lub w sklepach z drugiej ręki (nie dokładnie takie same, ale bardzo podobne, w stylu kawiarnianym).
Zawsze kiedy pomyślę o kawiarni, te obrazy przemykają po mojej głowie. Jest na nich para kochanków, w zasadzie nie zawsze młodych, a raczej doświadczonych. Czasem są to osoby przytulone w tańcu, a niekiedy skierowane ku sobie przy okrągłych stolikach. W dłoni trzymające filiżankę kawy, a może czekolady? Na stoliczku leży czerwona róża, a w oddali pianista gra na fortepianie. Są tylko Oni, Ona w czerwonej, lub czarnej sukience, a On w garniturze. Ona w pięknym koku z pomalowanymi ustami, a On z nienagannie ułożonymi włosami pochylony ku niej.
Randki z mężem w kawiarni są wspaniałe. Widzę nas w tej scenerii. Są pewne różnice, lecz jakby się tak bliżej przyjrzeć -nieznaczne. W kawiarni czujemy się atrakcyjni, a świadczy o tym choćby fakt, że panie siedzące nieco dalej przychodzą delikatnie do nas, aby powiedzieć nam o tym, że promieniejemy. Że widzą nas i są uradowane, że chętnie nam zrobią zdjęcie. I o to chodzi. Każdego dnia celebrujemy własne życie, dbamy o siebie, ale przede wszystkim o dom, o dziecko, i choć nie pracuję, nie zawsze mam okazję zabłyszczeć, bo po prostu nie zawsze udajemy się na kawę sami. Często robimy to z dzieckiem. Kobieta zakochana, musi roznosić aurę, dla swojego męża, dla kochanka z którym żyje, być czasem tylko dla Niego. A ta aura, jest skierowana właśnie tylko dla Niego. Mój mąż nie pracuje każdego dnia, ale sporo podróżujemy, gdy jesteśmy na miejscu - On woli odpoczywać w domu. Taki czas, aby stał się adorowany i męski jest dla niego niezbędny. Chwile wyjść do ludzi, do świata są bardzo wartościowe i powodują, że możemy znów się odnaleźć. Więc kiedy jest chwila bez dziecka, i gdy jest fajna okazja po prostu jesteśmy dla siebie - POZA domem. Na randce.
Wyjście do restauracji, kawiarni we dwoje to świetna okazja, aby porozmawiać. Zawsze bawiło mnie, jak w filmach w scenach typu:'wyjście do kawiarni' ludzie poruszali ważne tematy. Możliwe, że tylko wtedy warto wyskoczyć na randkę, aby zakomunikować komuś zaręczyny, lub z okazji zbliżającego się rozstania ;) Ale ja myślę sobie, że najprzyjemniejsza rozmowa w kawiarni (oczywiście pomijając pierwsze randki, kiedy poznajemy się dosłownie) to rozmowa o rzeczach, o których nie rozmawiamy w domu. My o sprawach codziennych, ważnych, lub też stałych mówimy zawsze w domu. Podczas wyjścia na miasto rozmawiamy o wszystkim i o niczym. W ten sposób uczymy się siebie, widzimy swoje reakcje na nowości. Mówimy, słuchamy, oglądamy wystawy sklepowe, gdy idziemy do kawiarni, i przyglądamy się wnętrzu kawiarni opisując co nam się podoba. Smakujemy potrawy i karmimy się nawzajem. Obserwujemy ludzi i ich zaangażowanie. Czasem tylko gdy zaczniemy rozmawiać o naszym dziecku, to nastąpi spojrzenie na siebie i śmiech, i już wiemy, że stop.
No właśnie, lubimy wyjść z mężem do nowego punktu gastro w mieście, żeby poznać nowe smaki. Risotto w tajskiej wersji na słodko, znacznie różni się od ulubionego leczo, z którego smaku nigdy nie zrezygnujemy, ale jemy je w domu co najmniej kilka razy w roku. I o ile mojemu mężowi moje obiady bardzo smakują (a na pewno sycą), o tyle ja po prostu zjadam 1/3 tego co On i czasem robię sobie coś lekkiego, jakby z innej listy dań dodatkowo, aby nie jeść ciężkich potraw. Jednak czasem mam chęć zjeść nie z własnej kuchni. Nie ukrywam, że wolę smakować kuchni innych kucharek, a na urlopach już zwykle nie gotuję, delektuję się tym co podają inni. Dlatego właśnie lubimy odwiedzać różne kawiarnie i restauracje na świecie, podczas naszych wycieczek.
Cały czas mam w głowie obraz pięknej brunetki w czerwonej sukience, wtulonej wręcz w swojego kochanka (może męża) na parkiecie baru z dawnych lat. Wychodząc razem na miasto wcale nie musicie kupować sobie ekskluzywnych ubrań, choć wiele z nas chętnie pobiegło by po nową kieckę, (a ich partner przed randką nie zdążyłby nawet kupić nowej koszuli ;)), to należałoby podjeść do tematu bardziej roztropnie. Czy każda randka z mężem musi być nie bagatela wydatkiem dla Was? Wystarczy ubrać wyjściową sukienkę, lub jakiś delikatny sweterek, i przypomnieć sobie co takiego macie, lub dostałyście, czego jeszcze nie miałyście na sobie. Może są to nowe kolczyki od męża, a może komplet seksy bielizny pod spodem? :D Czasem wystarczy użyć ulubionych perfum ukochanego, aby pobudzić zmysły...A on właśnie wrócił od fryzjera z ciekawą fryzurą. Naprawdę nadal nie wiesz czym się możecie zaskoczyć? Randka jest obietnicą, a nie spełnieniem, zaskakujące może być nie tylko to, co zrobicie na niej, ale to co po niej się może wydarzyć.
Chocoa to nowy lokal gastronomiczny w moim mieście w UK, mieszczący się w odrestaurowanym ceglanym budynku. Ciekawa jest kolorystyka brązowo-błękitna zarówno fasady, jak i wnętrza, poprzez zamieszczenie tam wielu elementów złotych i świetlnych niekiedy w słońcu (lub w świetle lamp) mamy wrażenie, jakby błękit stawał się delikatną zielenią, a brąz trąci rudością. Świeży styl, wygodne fotele, i wysoki sufit sprawiają, że we wnętrzu czujemy się wygodnie i dyskretnie. Chocoa w zasadzie jest kawiarnią przeniesioną z innego punktu do ścisłego centrum Ballymeny. Gastronomia wzbogacona została o bistro, w którym pojawiają się wciąż nowe, zaskakujące dania.
Przede wszystkim można zjeść tutaj regionalne wyroby z regionalnych produktów. Znajdziecie tutaj sandwich'e, i wszelkie tosty, zupy, a także mnóstwo berry, we wszelkich potrawach. Maliny, jeżyny nie tylko w deserach. Pomidory, białe serki, zielone liście - świetnie ożywiają wszelkie potrawy. Smaczne dodatki rybne, z lokalnych wód smakują mi osobiście najbardziej. Z ciast ulubione w Irlandii cheesecake, i apple pie domowej roboty, a również popularne w UK raspberry ruffle. Ponoć w Chocoa pyszna jest kawa i czekolada, choć jeszcze ich nie zdążyliśmy wypróbować, zapełniliśmy lunchem swoje brzuchy ;) Tym razem właśnie tak, w tle z aromatyczną herbatą.. Było pysznie!
Ciekawostki z Chocoa. Już przy wejściu mój mąż zauważył, że posadzka lokalu wyłożona jest monetami. Wyczytałam, że właściciele zebrali 30.000 monet po 1p! na wyłożenie tego 'dywanu'. Idealnie trafiliśmy, bo podczas naszych odwiedzin w lokalu zwolniło się miejsce przy ‘Paradise Garden Wall', dekoracyjnej ścianie kwiatowej, która powstała całkiem niedawno w kawiarni. Widzicie kilka ujęć nas, w tle tej pięknej ściany kwiatowej, stworzonej przez dwie wspaniałe twórczynie - Claire z Flower Walls NI, i Laurę Lee-Elliott projektantkę wnętrz.
Sympatycznie odkrywa się takie miejsca, potrafią nas zaskoczyć, a jednocześnie dać sposobność na miłe spędzenie czasu, w pojedynkę, we dwójkę. :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, randka i kawiarenka :) Dwie nierozłączne dla mnie rzeczy :) w jednym :) Idealne miejsce, aby popatrzeć sobie w oczy i porozmawiać, a także zjeść coś nowego :)
UsuńU nas randka bardziej kojarzy się ze spacerami, nawet jak nie można się wyrwać z miasta, to chociaż przechadzka ścieżkami w parku. :)
UsuńPamiętam, nasze pierwsze randki, były długie spacery, na które teraz z dzieckiem nie możemy sobie pozwolić. W większość takie spacery robimy z Alexandrem. Ale zdradzę, że mimo to, co jakiś czas idziemy sami. Tyle, że to krótki czas, a dziś nie nazywamy tego randką. Mamy ulubiony park, gdzie zaglądamy z mężem, nakarmić kaczki, i pochodzić - zazwyczaj rano tylko o poranku, gdy oddamy dziecko do szkoły a mąż ma dzień wolny od pracy :)
UsuńTakie miejsca są świetną okazją na miłe spędzenie wspólnego czasu z drugą osobą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 💕 wy-stardoll.blogspot.com
W sumie tak :) ale spędzać czas świetnie można w wielu innych miejscach :) a tutaj można się na sobie skupić, porozmawiać i zasmakować w pysznościach (najeść się ;) )
UsuńPiękne, klimatyczne miejsce. Pamietam pierwszą randkę z mężem też w miejscu o bardzo urokliwym wnętrzu.
OdpowiedzUsuńNasza pierwsza randka była parku, druga w kawiarni, a trzecia w kinie :) Same uroki :)
UsuńMam tak samo jak Ty, często wchodzę do kawiarni po czym decyduje wyjść. Czasem nie odpowiada mi menu, czasem ludzie, a czasem po prostu atmosfera jaka tam panuje. To nasze prawo jako konsumenta :) pozdrawiam, Kociel
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście to prawo konsumenta i nie czuję się 'winna', ale chyba nie doczytałaś mojego tekstu. Ja wychodzę, bo wolę tu wrócić z mężem :) Sama już nigdy nie zostaję :)
UsuńCiekawe miejsce :-) ciekawe kiedy my wybierzemy się na swoją pierwszą randkę :-)
OdpowiedzUsuńPierwszą, poznałaś Kogoś, więc życzę, aby ta randka była już! Pozdrawiam
UsuńPrzystojnego masz męża :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu :) :) :)
UsuńOgólnie pięknie wnętrze, ale Wam się trafiła wyjątkowa miejscówka :)
OdpowiedzUsuńO tak :) Muszę to przyznać, to miejsce ma wspaniały klimat :)
UsuńWspaniałe są takie wyjścia we dwoje i może i jeszcze nie mam dzieci, to i tak bardzo doceniam ten cały czas spędzony z moim narzeczonym :) a takie wyjścia są niesamowicie potrzebne aby rozkochać się w sobie jeszcze bardziej ;)
OdpowiedzUsuńTrafnie ;) Korzystaj ze wspólnych chwil z ukochanym :) Takie wyjścia muszą być !
UsuńFajne miejsce, choć nigdy nie pojmę maskowania pięknej cegły tynkiem... Co do randek z partnerem, też je uskuteczniam 😊
OdpowiedzUsuńO cegle myślę tak samo :) ale pewnie wiem co właściciele mieli na myśli, to bardzo ciemny budynek, i zależało im na rozjaśnieniu :)
Usuń<333 Miłość, miłość, miłość. W doskonałej oprawie - bardzo fajna miejscówka, i z opisu, i z wyglądu. Super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) trafione miejsce i przyjemność tutaj randkować ;)
Usuń