Stało się wreszcie. W grudniu i styczniu odwiedziliśmy Słowację i Zamek w jednej z najmłodszych stolic Europy - Bratysławie, po czterech latach, udało się zobaczyć to miejsce, o którym marzyłam wtedy, gdy za pierwszym razem byliśmy z mężem w Jego rodzinnym domu. Przez ten czas przez Bratysławę przejeżdżaliśmy pewnie raz, lub dwa, ale niestety nie było czasu, aby tu spędzić kilka dni. Końcówka roku to ogromna niespodzianka, prezent na drugą rocznicę ślubu, gdy bawiliśmy się na Sylwestra w wyjątkowym miejscu. Dzisiaj napiszę Wam o Bratysławie z perspektywy tego wyjazdu i o kilku znanych miejscach, tym razem pokrytych śniegiem (poprzednim razem byliśmy w stolicy jesienią).
Pogoda okazała się dla nas na tyle przyjemna, że udało się w słońcu przespacerować przez najważniejsze części Starówki. W pierwszy dzień po przyjeździe do Bratysławy podróżowaliśmy razem z rodzicami chrzestnymi mojego męża po nowoczesnych osiedlach, po mostach. Z tego momentu nie mam wielu atrakcyjnych zdjęć, ponieważ sporo wykonywałam z tylnego miejsca pasażera, gdzie siedziałyśmy zagadane razem z ciocią. Aczkolwiek z wieczornych zdjęć bardzo chętnie pochwalę się Wam ujęciami Starówki udekorowanej świątecznie, choinki na Rynku Głównym, a także lodowiskami, których w tym mieście jest wiele i co więcej są zlokalizowane centralnie. Choć w Bratysławie na każdym kroku turystów nie brakuje, to lodowiska w ten dzień nie były przeładowane ludźmi (wszyscy ludzie już szykowali się na Sylwestra).
Nie wiem co magicznego ma to miasto w sobie, ale ja czułam się tutaj jak w domu. Porównując z Budapesztem, w którym też czasem jesteśmy, oczywiście nie możemy się spodziewać w Bratysławie tak okazałych budowli, ale jest całe mnóstwo mniejszych, uroczych i zadbanych zakamarków, zabytków, wartych obejrzenia.. z mężem - przewodnikiem (tak, z przewodnikiem możecie je znaleźć) za wyjątkiem dużego, największego zamku Bratysławskiego, którego odwiedzenie jest oczywiste, i każdy tutaj trafi, choć to nie lada wyczyn, bo znajduje się dość wysoko. Zamek w Bratysławie odwiedzają Europejczycy, ale też sporo tutaj innych narodowości. Po dostaniu się (taksówką) na Wzgórze Zamkowe, pierwsze na co zwróciłam uwagę, to obecność 'skośnookich' trzymających w dłoni maskotkę... Krecika.
Pogoda okazała się dla nas na tyle przyjemna, że udało się w słońcu przespacerować przez najważniejsze części Starówki. W pierwszy dzień po przyjeździe do Bratysławy podróżowaliśmy razem z rodzicami chrzestnymi mojego męża po nowoczesnych osiedlach, po mostach. Z tego momentu nie mam wielu atrakcyjnych zdjęć, ponieważ sporo wykonywałam z tylnego miejsca pasażera, gdzie siedziałyśmy zagadane razem z ciocią. Aczkolwiek z wieczornych zdjęć bardzo chętnie pochwalę się Wam ujęciami Starówki udekorowanej świątecznie, choinki na Rynku Głównym, a także lodowiskami, których w tym mieście jest wiele i co więcej są zlokalizowane centralnie. Choć w Bratysławie na każdym kroku turystów nie brakuje, to lodowiska w ten dzień nie były przeładowane ludźmi (wszyscy ludzie już szykowali się na Sylwestra).
Nie wiem co magicznego ma to miasto w sobie, ale ja czułam się tutaj jak w domu. Porównując z Budapesztem, w którym też czasem jesteśmy, oczywiście nie możemy się spodziewać w Bratysławie tak okazałych budowli, ale jest całe mnóstwo mniejszych, uroczych i zadbanych zakamarków, zabytków, wartych obejrzenia.. z mężem - przewodnikiem (tak, z przewodnikiem możecie je znaleźć) za wyjątkiem dużego, największego zamku Bratysławskiego, którego odwiedzenie jest oczywiste, i każdy tutaj trafi, choć to nie lada wyczyn, bo znajduje się dość wysoko. Zamek w Bratysławie odwiedzają Europejczycy, ale też sporo tutaj innych narodowości. Po dostaniu się (taksówką) na Wzgórze Zamkowe, pierwsze na co zwróciłam uwagę, to obecność 'skośnookich' trzymających w dłoni maskotkę... Krecika.
Tak dokładnie, całe mnóstwo turystów po znalezieniu się tutaj poszukuje tej postaci, w sklepie z pamiątkami (można je znaleźć też przy Rynku, np. w sklepiku z krecikowymi upominkami). W takim sklepie znajdującym się przy dużej budowli Zamku jest też mnóstwo pięknego słowackiego rękodzieła i pamiątek w postaci kartek, czy magnesów, zegarów, obrusów, a nawet ubiorów ludowych. O zamku napiszę Wam w innym artykule, do tych skromnych informacji dzisiaj dodam tylko, że interesowało nas Jego odwiedzenie m.in. z perspektywy widoków na Stare Miasto ze skarpy, które tutaj mogliśmy podziwiać spacerując.
Weszliśmy też na dziedziniec i obejrzeliśmy część ogrodową, która co prawda o tej porze roku była niedostępna, aczkolwiek sam efekt mozaik roślinnych widoczny był z pewnego miejsca z którego dodatkowo wykonałam kilka fotografii. Idealnym rozwiązaniem w przypadku porannego rozpoczęcia zwiedzania Miasta Bratysława jest podobnie jak w naszym przypadku udanie się autem (tudzież taksówką) na samym początku dnia do Zamku, z którego będzie już łatwiej powrócić 'z górki' czy to drogą przez najstarszą bramę, bądź zejściem tuż za Zamkiem. Jest kilka ścieżek wyjściowych i kilka pięknych bram, ale wszystkie prowadzą do cudownych uliczek, najstarszych w Bratysławie, gdzie poczujecie się jak w bajce.
Patrząc z góry zobaczycie po prawej stronie Rzekę Dunaj i Nowe Miasto oraz prowadzący tam Most, na którym usytuowana jest restauracja zwana Ufo, natomiast na wprost, praktycznie pod zamkiem rozpościera się widok z wieżyczkami kościołów i mury obronne miasta. Idąc tędy napotkacie różne kościółki i bary w dawnym klimacie, także kościół koronacyjny monarchów węgierskich sprzed ponad 300 lat - Katedra Św Marcina. Więc którą z dróg wybieracie? My zawróciliśmy na chwilę zerknąć na słynne bratysławskie auta historyczne, busy turystyczne, czerwony presporacik i biały, które zabierają szczególnie grupy ludzi i osoby uprzednio składające rezerwację na taki przejazd.
Pewnie znajdziecie namiar w Internecie, wpisując hasło: czerwone auta bratysławskie. Stąd możecie przejść spacerem na dół i znaleźć się obok kościoła Św Marcina, spacerując uliczką Michalską przejdziecie koło ciekawego budynku, który wyda Wam się nietypowy i wokół niego będzie ostry zakręt. Ten dom to bardzo interesujący zabytek - najwęższy dom w Europie zwany Domem Dobrego Pasterza. Tutaj niegdyś znajdowała się kwiaciarnia, podczas rozbiórek murów w XVIII w. jedyny budynek, który zachował się to właśnie ten liczący w najwęższym miejscu 1,30 m szerokości dom. Obecnie mieści się tu Muzeum zegarów.
Tuż za nim już dostrzeżecie Mury Miasta Bratysława. Historyczne Mury pozostały praktycznie w stanie nienaruszonym z dwiema wieżami, można je dokładnie zobaczyć w sezonie letnim, idąc na skróty z Zamku. Dalej rozpościera się ulica żydowska, gdzie znajdziecie Muzeum Kultury Żydowskiej. Stąd już blisko do dwóch kościołów, przechodząc przez mostek tramwajowy z którego zobaczycie ciekawą panoramę Bratysławy, a po jego przejściu dotrzecie do dzielnicy Zupne Nameste i do Kościoła Kapucynów. Tuż przed nim biegnie linia tramwajowa, jednak my nie zamierzamy jechać, a iść dalej.
Miło teraz iść od 'drugiej strony i przejść przez najstarszą bramę kładką wśród wielu innych turystów. Brama Michalska jest budowlą ze średniowiecznych murów warownych o wysokości 51 metrów, a na jej szczycie znajduje się XVIII wieczna rzeźba Michała Archanioła. Przechodząc przez bramę nie zapomnijcie spojrzeć w dół, gdzie odnajdziecie złocisty krąg w kamieniu, z nazwami miast i odległości które dzielą je od Bratysławy. Zaraz po wydostaniu się z bramy, trudno nie zauważyć bardzo wąskiej uliczki Basztowej. Stąd już bardzo niewiele dzieli od Rynku Głównego, na którym rozbłysły już światełka, pięknie udekorowane na Święta wystawy sklepowe, a nawet zewnętrzne dekoracje należące do sklepów mienią się o tej porze roku, a duża żywa choinka jest jedną z kilku w Bratysławie.
Warto spojrzeć za siebie i zerknąć na wieżę tuż nad bramą, a później już iść dalej, lub wejść w jedno z podwórek, w którym znajdują się bratysławskie galerie, restauracje, kawiarnio-galerie i kluby. Tutaj wieczorem tętni życiem. Skręcamy w boczną uliczkę, gdzie widzimy na wystawie dobrze znajomą postać Krecika. Wchodzimy na chwilkę i czekamy w kolejce, aby kupić kilka gadżetów dla synka, m.in duży zeszyt ćwiczeń z krecikiem. Kto by pomyślał, że ta postać bajkowa znana głównie z praskich (czeskich) sklepów, zagości także w Bratysławie. Nie ma się czemu dziwić, ponieważ, gdy bajka powstawała na terenie dawnej Czechosłowacji, a obecnych Czech, dzieci urodzone wtedy miały ją za rodzimą bajkę (także Ci mieszkający teraz na Słowacji). To Kraje i narodowości się zmieniły, ale nie przyzwyczajenia, nie ludzie i nie Krecik. :)
Wracając do ulicy Michalskiej, po której dalej kroczymy.. Gdy byliśmy tu kilka lat temu, cały wieczór spędziliśmy w jednej z restauracji. Tym razem idziemy dalej i zanim jednak wejdziemy na Rynek, który już znamy, mąż proponuje zajrzeć do Kościoła Franciszkanów, gdzie często jako student bratysławski chodził się modlić. Po pewnym czasie zmierzamy ku końcowi naszej wyprawy, która jednak potrwała jeszcze dobrze ponad godzinę zanim wsiedliśmy do taksówki. Otóż idąc po jednym z placów Hlavne Nameste (Rynek Starego Miasta) popatrzeliśmy na Stary Ratusz Miejski, najstarszy budynek stolicy, i na wysoką, zieloną choinkę w tym miejscu.
Teraz Radnica wygląda zupełnie inaczej niż jesienią, jeszcze tydzień temu był tutaj ogromny Jarmark Świąteczny, a dziś pozostały tylko dekoracje. Z daleka podziwiać można najstarszą w stolicy fontannę Rolanda, (tu zdjęcie sprzed kilku lat), która teraz była bardzo mocno udekorowana wężami świetlnymi. Za to pokierowani mocniejszym chłodem, szliśmy dalej w kierunku Dunaju, przechodząc pod sklepieniem Ratusza, przez renesansowy dziedziniec na mniejszy plac Prymacialny (Plac Biskupów). Robimy to podziwiając sklepienia gotyckie, i szopkę bożonarodzeniową wykonaną z drewna, oraz pomnik Jerzego i kolejny pomnik, wszystko w oddzielnych fragmentach budynku. W ten sposób ukazuje się Pałac Arcybiskupi i tuż przed nim, gdzie zazwyczaj stoją ławeczki umieszczono lodowisko.
Pora udać się na Hviezdoslavovo Namesti. Drepcząc już nieco szybciej wąskimi ulicami docieramy do owego placu, gdzie teraz oprócz dużego budynku Teatru Narodowego Słowackiego nie sposób nie zauważyć ogromnej żywej choinki, a w oddali dużych reflektorów. To ostatnie to z naddunajskiego placu, gdzie trwają próby przed zbliżającym się Sylwestrem. Przystajemy przy operze (tu zdjęcia dzienne sprzed kilku lat) i potem idziemy wzdłuż hotelu Carlton Savoy, najlepszego w mieście. Przechodząc w okolice fontann odkrywamy regionalną kuchnię pod olbrzymim namiotem i przy palenisku jemy gorący obiad, ogrzewając się. Po czym wyruszamy jeszcze na krótki spacer przy Dunaju, i zamawiamy taksówkę do naszego hotelu.
Z miejsc, które zobaczyliśmy następnego dnia przejazdem, lub podczas poprzednich odwiedzin, mogę Wam jeszcze polecić: obejrzenie Pałacu Prezydenta, mniejsze fontanny i pomniki za placem teatralnym (pomnik Hansa Chrystiana Andersena czy fontanna Dziewczyna z Sarenką). Most SPN (Słowackiego Powstania Narodowego), dawniej zwany Novy Most z całkiem ruchomą restauracją na nim o nazwie UFO (93 metry wysokości). Kilka rzeźb ulicznych podobnych do wrocławskich krasnali. Kilka kościołów, Klarysek czy Modry Kostolik. Warto też przepłynąć się łódką po Dunaju. Poza Starym Miastem zobaczcie Zamek Devin. Bardzo lubię Stare Miasto Bratysława za wszystko, za bliskość zabytków, za wszelkie urocze zakamarki, za romantyczne chwile tu spędzone i chętnie tu powrócę z rodziną. A Wam, jak podoba się Bratysława?
Miasto warte zobaczenia, a krecik jak zwykle uroczy :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że warte :) nigdzie nie czułam się tak dobrze jak w Bratysławie ( i jeszcze we Wrocławiu i w Budapeszcie ;) )
UsuńPieknie tam i mam wrażenie, że to jedno z tych mniej docenianych prze turystów miejsc :)
OdpowiedzUsuńLudzie wybierają jednak Czechy, nie ma się co dziwić. Ja też chętnie tam wyruszę. Bratysława jest mniejsza i miasto to można odwiedzić 'przy okazji' innych podróży, odwiedzin rodziny, czy spokojnych wakacji. :)
UsuńAle cudowne jest to miejsce i z chęcią kiedyś je odwiedzę :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest co zwiedzać :D sama chętnie bym się wybrała.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stare kamieniczki - mega klimat tam jest :)
świetne te lodowisko w centrum - ależ bym pośmigała na łyżwach :D
i maluszek jaki grzeczny, dzielny podróżnik :D hihihi
ile ma ? :)
Moja 4 miesiące :)
Alexander w grudniu miał 4 i pół roku. :) Nasz synek zaczął podróże mając 3 miesiące, a pierwsza Jego wycieczka jak miał 3 tygodnie :)
UsuńTo były dwa lodowiska, jedno na placu głównym, a drugie przy placu teatralnym :) Ja też chętnie bym pojeździłą, nawet mam łyżwy. Mój mąż nigdy nie próbował, więc nie wiem, czy się przełamie. Pora nauczyć synka jazdy na łyżwach.
Tak, jest tutaj fajny klimat, ale pozostała Bratysława (Nowa) to wielka metropolia głównie złożona z biurowców i blokowisk. |:)