Przyszła zima, czyli czas zimna i chłodu, ale także spacerów z dziećmi na sankach, wspólnych wyjazdów w góry na narty. Wszyscy zaczynamy się ubierać ciepło, nakładamy czapkę na uszy, szalik dokładnie zawiązujemy wokół szyi, a nawet wydobywamy z zakamarków grube rękawice. Przy tym wszystkim wiele słyszy się w mediach, aby szczególnie chronić głowę przed zimnem. O pozytywach noszenia czapki, a także o niedobrych skutkach jej nienoszenia wiele słyszy się każdego dnia, jednak ja dzisiaj chciałabym się przyjrzeć zagadnieniu polubienia Jej przez nas, a co za tym idzie przez nasze pociechy - nie tylko z perspektywy zdrowia. Drogie mamy z pewnością nie raz miałyście do czynienia z sytuacją, kiedy Wasze dziecko podczas ubierania się do wyjścia z domu na widok czapki zwyczajnie ucieka, bądź płacze.. Zwykle wiek w takiej sytuacji bywa najmniej istotny, ponieważ zdarza się to dzieciom młodszym i starszym, a nawet i osobom dorosłym (to już w inny sposób się odbywa). Maluchy zwykle płaczą, a młodzież zdejmuje czapkę ukradkiem po wyjściu z domu. Zastanówmy się dlaczego tak się dzieje? Dawno już minęły czasy - które sama pamiętam ze swojego dzieciństwa, kiedy zwyczajnie wstyd założyć brzydką czapkę, oklepaną czapkę, którą mają wszystkie dzieci dookoła (a my wyglądamy w niej gorzej od nich). Lata osiemdziesiąte to w Polsce prawdziwe zimy, śnieg po kolana i mróz około -20 stopni. Nic więc dziwnego, że nikt specjalnie 'nie strajkował w ubieraniu czap', bo choć w sklepach wielkiego wyboru czapek dla dzieci nie było - to babcie i mamy wyrabiały dla swoich szkrabów na drutach grube czapy z pomponami - taką miałam i ja. Zadowolone mamusie zaś same nosiły popularne toczki z lisa, bądź innego sztucznego futerka. Pod koniec lat osiemdziesiątych zbyt wiele nie zmieniło się w wyborze czapek, pojawiły się tylko nowe modele - seryjnie wyrabiane kominy (okropnie niewygodne), które były nakładane dzieciom.
Już wtedy rozpoczęły się złe czasy dla malucha - gdyż kominy wywoływały atak płaczu, dziecko po zdjęciu takiej czapki z głowy było okropnie spocone i tak naprawdę (przypuszczalnie) kończyło się to chorobą. Piszę z perspektywy własnej osoby urodzonej w ostatnim roku lat siedemdziesiątych. Dziś będąc kobietą 'na emigracji', matką dwu i pół rocznego chłopca, żyjącą w Kraju, gdzie zwykle temperatura zimą w najgorsze mrozy nie schodzi poniżej kilku stopni - patrzę na wszystko z przymrużeniem oka i z uśmiechem na ustach - szczególnie wspominając swoje dzieciństwo, a dokładnie lata dziewięćdziesiąte, kiedy będąc nastolatką ukradkiem zrzucałam czapkę po wyjściu z domu i zamiast chronić głowę, dbałam o dobrą fryzurę. Poza tym nie cierpiałam gdy włosy elektryzowały się. Dzisiaj przyglądam się rozwojowi mojego dziecka w Północnej Irlandii, gdzie jeszcze do końca grudnia zdarzało mi się spotkać na ulicy idące z rodzicami dzieci w wieku przedszkolnym bez czapki. Nie wspominam już nawet o młodzieży, która tutaj czapki nie nosi - a ze szkoły wraca w samym mundurku i co prawda w grubych rajstopkach (dziewczyny). Tutejsze pielęgniarki twierdzą, że zaobserwowały iż polskie matki zdecydowanie przegrzewają niemowlęta i dzieci... Bądź, co bądź - każdy wybiera dla siebie i swojej rodziny indywidualną opcję, która go zadowoli. Jest w czym wybierać - nie tylko kolorystycznie, lecz także kształtem, jakością, a nawet motywem przewodnim - którym może być ulubiony bohater bajkowy, lub filmowy na czapeczce dziecka. Nie zawsze rodzaj zakupionej czapki może okazać się trafną decyzją - gdyż zdarza się nabyć nieodpowiednio dopasowaną, z nieodpowiedniego materiału bądź za ciepłą, co może być przyczyną niezadowolenia, a także przeziębienia dziecka.
Mój synek bardzo lubi nosić czapki - nie wyobrażam sobie, aby zimą bez niej chodził. Obecnie, i wcale nie tylko za granicą (jak to się zwykło myśleć), jest tak ogromny wybór czapek, również tych, które poza dobrym wyglądem, są dobrze wykonane i z wysokogatunkowych materiałów, więc dzieci bardzo chętnie je noszą. Jedyne co może je zniechęcić - to zły rozmiar, bądź nieodpowiednia grubość. Pamiętajmy, aby wchodząc z zimna do pomieszczeń ogrzewanych - zdejmować dziecku nakrycie głowy. :) To też powoduje w dziecku odruch wyrzucania czapy z głowy. W krajach z którymi my jako rodzina mamy do czynienia istnieje ogrom bardzo ciekawych ofert nakryć głowy, i panuje też klimat odpowiedni, aby je nosić. W domu, w sezonie jesienno-zimowym mamy dla naszego dziecka zwykle kilka czapek. Jestem matką, która postanowiła dać swojemu dziecku wybór w postaci paru sztuk wyłożonych w specjalnej torbie w przedpokoju, dzięki czemu nauczyło się między innymi samodzielnego ubioru wielu części garderoby i nie zauważyłam, aby mój syn ubierając czapkę był niezadowolony. Wręcz przeciwnie - jest radosny i lubi tę swoją osobistą strefę czapuś, w której chętnie przebiera. Po prostu lubi nosić czapki ! Z drugiej jednak strony obiecałam sobie, że w kwestii ubioru dziecka (chodzi bardziej o ilość garderoby) nigdy nie będę przesadzała. Oczywiście z całym szacunkiem dla wyboru, jak też dla niektórych stylów wychowawczych stosowanych przez mamy i babcie nazywanych zwykle - 'nie mogłam się oprzeć, takie cudeńka dla tych dzieci teraz robią', uważam, że we wszystkim musi panować równowaga. Tak - ja jestem mamą, która jest zadowolona z tego, że moje dziecko chętnie nosi czapkę i szalik. Bardzo raduje mnie ten moment wyjścia z domu, kiedy synek chwyta w dłoń czapkę i mówi - dzisiaj 'ta' mamo! Przecież dziecko ubieramy dla Niego, a nie dla siebie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz :)
Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".