sobota, maja 02, 2015 0

kobieta jak róża


Po kilkudniowej przerwie, wreszcie jestem. Stęskniliście się za mną? Ja już troszeczkę zatęskniłam za pisaniem, ale te trzy dni spędziłam naprawdę intensywnie- rodzinnie. Koniecznie wybrałam się na spotkanie do Izy, które odkładaliśmy z powodu panujących w naszym i moich znajomych domu chorób.. Teraz, gdy wyszło odrobinę słońce i w końcu wszyscy czują się dobrze, a Tibor ma dni wolne, wykorzystujemy czas na nadrobienie zaległości. Po pierwsze zakupiliśmy do domku kilka potrzebnych sprzętów, czajnik, patelnię (tym razem naprawdę dobrą, dużą, nadającą się idealnie na płytę indukcyjną). Tą drugą już miałam okazję wytestować przygotowując sporą ilość gołąbków na czwartkowy obiad. Zresztą czwartek rozpoczęłam dość wcześnie, najpierw zajmując się sobą. Jak się czuje kobieta, która właśnie co skończyła godzinę piękności we własnej łazience? Bosko! Nakręciłam dziś włosy na wałki, i zastosowałam na ciało zasłyszaną ostatnio maskę z kawy z owinięciem folią. Zabieg fantastycznie ożywił moją skórę w partii bioder, ud, brzucha i pośladków. Jak się okazało, warto było trochę 'pobebłać' w tym kawowym błotku. Razem - nałożenie, zabieg i sprzątanie po nim, zajęło około 40 minut. :) 
Raz na jakiś czas można sobie poświęcić godzinę na takie niecodzienne przyjemności. Po wykonaniu zabiegu pomyślałam tylko, że tak naprawdę te wszystkie cudowne kuracje i pielęgnacje - chyba nie są przeznaczone dla matek z dziećmi... Bo przecież nieczęsto w tygodniu zdarza się nam taki moment, gdy możemy spędzić w łazience godzinę. Pomimo, że wstałam dziś dwie godziny wcześniej niż zwykle, to jak zwykle na taką okoliczność 'weekendową' musiałam skorzystać z pomocy mojego partnera. Tzn. właściwie nie musiałam Go prosić o żadną pomoc, ale to On dziś przygotował śniadanie i zajmował się sam naszym synkiem jeszcze do południa. Podczas, gdy Oni bawili się, ja realizowałam swój drugi plan dnia. Taki bardziej kucharski, czyli dogotowując na wolnym ogniu gołąbki zabrałam się za przygotowywanie deseru, na który natrafiłam w Internecie kilka dni temu. Wizualnie jak dla mnie to rewelacja, smakowo - w przyszłości na pewno nie zastosuję sosu z moreli, a raczej będzie to sos z innego owocu, np. z brzoskwiń. Do tego przysmaku potrzebujemy tylko ciasta francuskiego, jabłek z czerwoną skórką, pokrojonych w cieniutkie plasterki, sosu owocowego, cynamonu i cukru pudru do posypania. Róża, to przepiękny i smaczny deser, który przygotuje każdy z Was. Przepis na ten smakołyk z pewnością znajdziecie w Internecie wpisując hasło róża z jabłek. Ja nie podam Wam dokładnego sposobu przygotowania, gdyż nie jestem jego autorką. :) Róż przygotowałam 7. Tyle mi wyszło. Ponieważ czwartkowe popołudnie chciałam spędzić z koleżanką - trzy porwałam do Niej... Jeszcze tylko makijaż, biżuteria, szpilki. Wprost z kuchni (można tak powiedzieć). Zrobiłam się na prawdziwą kobietkę i... jak to się mówi? Wychodne! Bardzo lubię takie spotkania, szczególnie, gdy odbiera mnie mój mężczyzna. Wówczas, gdy wcześniej zastanawia się, gdzie ja tak się szykuję.. ;)  W odwiedzinach było bardzo wesoło. Dostałam dla Alka całą paczkę ciuszków. Piątek to wizyta w salonach samochodowych i zakupy, z których przywieźliśmy prezent urodzinowy dla Tibora..


Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik