Wreszcie jesteśmy :) Kilkugodzinna podróż na północ Polski zdecydowanie się opłaciła. Pogoda dopisała i pewnie jeszcze dziś po ulokowaniu się na domku, pójdziemy na plażę. Mielno, to miejscowość typowo wczasowa, w której nigdy wcześniej nie byłam i jak zdążyłam zauważyć, miejsce to jest idealnie przystosowane na odpoczynek nie tylko bierny, ale też czynny. Mnóstwo deptaków, ścieżek rowerowych, sklepików, molo, no i oczywiście plaża. My skorzystaliśmy z kilkudniowej oferty na zamieszkanie w domku na jeziorze - dosłownie. Dla mnie to nowość, która od razu wpadła mi w oko podczas przeglądania ofert noclegowych na stronach internetowych.
Tak bardzo spodobała mi się ta propozycja, że oczywiście kupiłam dla nas te wczasy. Tak więc dotarliśmy do domku marzeń, bo w sumie położonego na jeziorze, blisko plaży morskiej, a jednocześnie niczym apartament z pełnym wyposażeniem i wygodami. Domeczek taki posiada własny taras, sprzęt rtv, kominek, piecyk, zlew, łazienkę, dwa łóżka z oknami wystawionymi wprost na jezioro. Domek ten posiada też niesamowity, romantyczny klimacik. Mogę tak ocenić chwile spędzone w nim, choć tak naprawdę spędzaliśmy tutaj zaledwie wieczory, poranki i noce. Będzie to dla nas niezapomniane przeżycie na zawsze (tak mówi mój mężczyzna). Może jeszcze kiedyś to powtórzymy.
Pomiędzy plażowaniem, jedzeniem lodów i gofrów w drodze na plażę, niegotowaniem (pomimo kuchni z wyposażeniem, na czas urlopu, odstawiłam 'gary' w bok), a wycieczką do pobliskiej miejscowości -Dobrzyca, romansowaliśmy sobie tam, w tym domeczku, gdy synuś już słodko spał lekko bujany przez jeziorko. Wszystko wraz z winkiem i cudowną muzyką z filmu Fifty Shades of Grey - z płyty, którą kupiłam w Polsce dla mojego chłopaka. Lecz nic nie zastąpi poranków z naszym syneczkiem, który w 'łódce' posypiał nieco dłużej niż zwykle. Lecz zaraz po przebudzeniu, jak zwykle zresztą wpychał się miedzy witających siebie całusem rodziców żądając dla siebie buziaka.