Wiatr dmucha i chucha, a nad głowami co rusz wychodzi cudne słońce. W Ballymenie dawno już śnieg stopił się, o poranku. Choć wstaliśmy bardzo wcześnie, na próżno szukać go nawet o godzinie dziesiątej. Wczoraj zrobiliśmy bardzo owocne zakupy, między innymi wzbogaciliśmy się o kolejny gadżet -a mianowicie sanki plastikowe dla Alexandra. Dlatego też nastawiłam się, że właśnie dziś pojedziemy pozjeżdżać trochę z górki i powozić Alexandra w Jego nowym pojeździe. Śnieg i miejsce do wędrówki, a także górkę znaleźliśmy w odwiedzanym przez nas od czasu do czasu zakatku. To góra Slemisch, położona nieopodal naszego miasteczka. Wspaniałe na poczucie klimatu zimowego. Choć w zasadzie, wróciliśmy tak rozgrzani i rozbawieni, że widać wystarczy trochę zapału i dobry nastrój, aby nie zmarznąć. Wtedy o zimie można powiedzieć, że jest naprawdę fajna. Bo jest! Czerpiemy z tego, co dała nam natura. Odwiedzamy ciekawe miejsca i wykorzystujemy wszelkie możliwości na dobrą zabawę na jej łonie.
Więc dziś, maszerujemy, wypoczywamy, zjeżdżamy, łapiemy się nawzajem po zjeździe, pijemy gorącą herbatę z termosu. Alexander początkowo jest niechętny na przejażdżkę sankami. Jednak tata przekonuje Go, że będzie dobrze się bawił. Alexander kiwa się na prawo i lewo, na ciągniętych sankach, aż wreszcie łapie równowagę i zaczyna się śmiać. Kilkanaście zjazdów, ja oczywiście z aparatem widzę cudowne krajobrazy no i oczywiście moich chłopaków uradowanych, potem zmiana, a nam coraz cieplej. Mogłoby się wydawać, że tacy z nas zapaleńcy, a porządnych spodni my starszaki nie mamy na takie śnieżne podboje. Nasz synek jest zaopatrzony we wszystko. Chcemy Mu zapewnić, to co niezbędne.
My ogólnie nie jesteśmy zwolennikami takich górskich, zimowych wycieczek. Ale na te warunki, które tutaj panują wytarcza dobra wygodna kurtka, czapka, rękawiczki, i oczywiście chęci. Wydobyłam wreszcie swoją najcieplejszą sportową kurtkę z puchem (nie pikowaną), którą dostałam w prezencie od babci dwa lata temu, i nawet o dziwo znalazły się buty śniegowce i grube legginsy. Z kolei Tibor narzucił swoją puchową, sportową kurtkę, którą bardzo lubię i czapę z pomponem, idealnie pasującą do jego dzisiejszych wariactw w śniegu. ;) Moje Kochanie najmłodsze wyglądał idealnie i widać, że tak też się czuł, bo wracając do domu złapaliśmy Go na tym jak uśmiecha się do swoich myśli, a w nocy słyszałam jak głośno śmiał się przez sen. :)