piątek, grudnia 05, 2014 0

sezon zakupowy rozpoczęty! :)




Polskie Święta to dla mnie coś wyjątkowego, zwłaszcza jeśli za oknem jest biały puch. Tak w tym roku spędzimy je w sposób dobrze znany z dzieciństwa, a na naszym stole zagości karp, a nie jak w ubiegłym roku indyk. :) Tak to się porobiło, że my świętujemy na różne sposoby, trochę u nas wniesione z UK, choć zawsze obchodzimy najwięcej polskich i węgierskich zwyczajów. W świętach doceniam przede wszystkim tradycję, całe przygotowanie w sposób własny, z własnej 'roboty' daniami, których w moim wydaniu zabraknąć nie może. Według mnie dania kupne w sklepie nijak się mają do tych zrobionych własnoręcznie. Tym bardziej jestem szczęśliwa, że w tym roku zakupy na przygotowanie wypieków i potraw zrobię w polskich, prawdziwie polskich sklepikach. O tradycyjnych świątecznych potrawach angielskich napiszę Wam w najbliższym artykule, podobnie zresztą, jak w poprzednim opowiedziałam o najważniejszych strojeniach świątecznych w UK. Właściwie to w ubiegłym roku, jakoś tak okroiłam temat świąt w Północnej Irlandii, a przecież spędzaliśmy ten czas właśnie w UK. W tym roku czuję się trochę bardziej 'na siłach' :) jestem bardziej zapoznana z tematem, w końcu zleciał cały kolejny rok, a ja poznałam już chyba całe nasze miasteczko. Miasteczko naprawdę ma do zaoferowania iście świąteczny klimat już teraz wszędzie światełka i ulice przestrojone, piękne wystawy sklepowe przyciągają do zakupów. Tym bardziej my z tego korzystamy, bynajmniej ja z Alexandrem, bo tatuś głównie pracuje popołudniami. Chodzimy, oglądamy, podziwiamy, ale też kupujemy. Wiadomo, aby święta w domu przebiegały spokojnie, i tylko na wypoczywaniu, prezenty i ubrania na zimę trzeba wcześniej pokupować w UK. Właściwie to ostatnio mam wrażenie, że jako rodzina i żyjący w tutaj na obczyźnie trochę zaczęliśmy się upodabniać do Anglików pod względem przygotowań do Świąt. Żyjąc w Polsce nigdy nie robiłam zakupów na Boże Narodzenie wcześniej niż tydzień przed Wigilią. Na szczęście 'po sklepach' zwykle i tak chodzę sezonowo, a właściwie zwykle cztery razy w roku, bo po prostu kupować nie lubię, szczególnie jeśli chodzi o odzież i bynajmniej nie mam na myśli tylko przymierzania, a o wszystko, co związane jest z zakupem. Mam jednak kilka ulubionych miejsc, domów towarowych i sklepów, do których chętnie zaglądam raz na dwa-trzy miesiące. W pierwszej kolejności poszliśmy do Camerons, gdzie bardzo odpowiada mi dział z zabawkami dla dzieci, mogę tam przebywać nawet kilka godzin, oglądać rzeczy dla dzieci i kupię czasem coś ciekawego i praktycznego. Ale dzisiaj przyszłam w innym celu i rozejrzałam się za sukienką wyjściową. Niestety z przykrością stwierdziałam, że pomimo wielu bardzo dobrych marek, asortyment krótko mówiąc był zbyt skromny jak na moją potrzebę. Jedyne co obejrzałam na parterze- to czapki dla najmłodszych, nie sposób było ich nie dostrzec. Z kolei najbardziej przyciągnęła mnie wystawa tego Domu Towarowego - nawiązująca do zbliżających się świąt. Później powędrowaliśmy do Centrum Handlowego Fairhill, gdzie kupiłam sobie etolkę a potem skierowaliśmy się do naszego ulubionego sklepu Next, gdzie po przymiarce kupiłam Alkowi dwie pary bucików i czapkę. Wreszcie udałam się też w kierunku sklepu, gdzie znalazłam sobie piękną sukienkę o idealnym fasonie, lecz w dwóch moich ulubionych kolorach złote ecru, i czarna. Czas na przymiarkę, rozmiar M (przez ostatnie bieganie po sklepikach ubyło mi 3 kilo :) :) )... Ciekawe na który kolorek mam się zdecydować??? cdn...








Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik