poniedziałek, grudnia 08, 2014 0

O Świętym Mikołaju i nie tylko...



Ho, Ho, Ho Tyle o tym Świętym ostatnio się mówiło, że nawet ja o Nim napiszę. Tak tradycyjnie i w UK też się pojawił. Po raz kolejny przekonałam się, że Mikołaj istnieje... Każdy z nas był dzieckiem, i chyba każdy z nas spotkał się ze Świętym Mikołajem, a to w domu, a to w świetlicy szkolnej.. Pamiętam dokładnie, jak będąc małą dziewczynką mój tata zapraszał wszystkich kuzynów i kuzynki i wszyscy po równo pod choinką przystrojoną już na 6 grudnia znajdowaliśmy paczki i słodycze...  Od Świętego Mikołaja. Tyle ostatnio bieganiny, poszukiwań, zakupów, obowiązków na mnie spadło, że właściwie nie czekałam na żadnego Mikołaja.. A tu bach! Tak się składa, że ja z moim partnerem jesteśmy zgodni jeśli chodzi o tradycję. W naszym domu zawsze wesoło obchodzimy Mikołajki i jeszcze nie chodzi o przeżycia naszego synka -bo na razie jest zbyt mały na zrozumienie kim Mikołaj jest, na odbieranie pozytywnych wrażeń. W UK, gdzie żyjemy Mikołaj wcale nie przychodzi bezpośrednio do dzieci, a skrada się po cichutku w nocy przez komin, i większość prezentów zostawia w skarpetach zawieszonych na kominku. Mój Mikołaj był bardzo hojny dla mnie w tym sezonie, dodatkowo większość prezentów mogłam wybrać sama (ale były dwa, które dostałam tylko od Mikołaja). Obkupiłam naszą trójeczkę, sukienki, buty, płaszczyki, koszule. Wszystko zaglądając tu i tam, a przed szóstym grudnia po prostu padłam jak mucha, wyczerpana chodzeniem i przymierzaniem, ale również sprzątaniem domu (niekoniecznie na święta, a na inspekcję, którą standardowo, raz dorocznie,mieliśmy z agencji nieruchomości). Niestety mój narzeczony nie pozwolił mi już nic więcej robić (mam sobie wypoczywać). Nie musiałam nic mówić, a obiecałam sobie, że będę piekła ciasteczka. U nas w domu nie ma tradycji pieczenia pierniczków - co robią prawie wszyscy moi znajomi. Ani my z Tiborem, ani nasze rodziny ich nie lubią. Odkryłam jednak ostatnio wspaniały przepis na ciastka, które pewnie zrobię i po tej próbie podzielę się z Wami tym przepisem. Ja to mam jednak fajnego faceta, ma wyobraźnię, w czym jesteśmy w pełni zgodni, dba o rodzinę i do tego zawsze jest wesoło. :) Dlatego 6 grudnia był wyjątkowy. Niestety noc z 5 na 6 grudnia idealna dla nas nie była, bo co cztery godziny podawałam Alexandrowi, który gorączkował paracetamol. Po nocy było lepiej, a później w ciągu dnia to już naprawdę wesoło. Wszyscy dostaliśmy drobiazgi od Mikołaja, symboliczne. Najbardziej cieszy w domu widok przystrojonego salonu. Mam w tym także swój udział. Przygotowywaliśmy a Alkiem dwa wieczory pod rząd prosty papierowy kalendarz dla taty, w którym w woreczku znajdują się na każdy dzień Adwentu dla Niego pytania odnośnie naszej rodzinki. Alek przytrzymywał mi wstążeczkę, a ja zawieszałam woreczki na niej. Może właśnie te pytania spowodowały, że w tym roku tatuś (a nie mamusia) zajął się tak dobrze Mikołajem :)



Na wesoło..


Jasiu pisze list do Świętego Mikołaja . - Mikołaju przynieś mi braciszka. Mikołaj odpowiada. - Przyślij mi mamusię.

Jasio do mamy -Mamusiu, to prawda, że dzieci przynosi bocian? - Tak synku. - A Świety Mikołaj przynosi prezenty? - Tak Jasiu. - A Ty gotujesz, sprzątasz i robisz zakupy? - Tak skarbie. - To właściwie po co trzymamy tatę?



List do Św. Mikołaja. Drogi Mikołaju! Kiedy pisałam do Ciebie ostatnim razem, prosiłam Ciebie o rodzeństwo. W tym roku możesz je zabrać, a mi dać kosmetyki. XX



Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik