wtorek, listopada 04, 2014 0

w jesiennym klimacie




No i proszę, jak ten czas szybko biegnie, niedawno mieliśmy weekend, a tu już dwa wspólne dni za nami. Z tej całej radości, że nadchodzą, pomyliłam się ostatnio pisząc o zbliżających się trzech dniach wolnych Tibora.. Tak, czy inaczej dobiegły końca, czyli wiadomo, że teraz będę miała kolejne dni na uzupełnienie bloga, gdyż zazwyczaj robię to wtedy, gdy 'nikogo nie ma w domu'. :) Dokładniej ujmując, wtedy, gdy spędzamy czas razem -prawie w ogóle nie zajmuję się pisaniem. Muszę dodać, że wreszcie wybraliśmy się na basen, jednak zdjęć z tego fajnego momentu nie posiadam, ponieważ nie wnosiłam aparatu do budynku basenu. Poza tym cały dzień byliśmy w rozjazdach, i na zakupach. Natomiast wieczór spędziliśmy głównie przed ekranami -laptopa i telewizora. Zamówiliśmy część prezentów na święta, dla naszej rodzinki. Również znalazłam i spośród naprawdę wielu modeli wybrałam bezpieczny, wygodny i ładny fotelik samochodowy dla naszego synka, tym razem do Polski. Tutaj w UK na dzień dzisiejszy nie przykładamy uwagi do rodzaju auta którym jeździmy, i do wyglądu fotelika -oczywiście mamy sprawdzony, lecz starszy model, kupiony od znajomych. W Polsce do tej pory pożyczali nam przyjaciele, a teraz stwierdziłam, że czas najwyższy go kupić. Dorzuciłam jeszcze perfum 'do koszyka'. Myślę, że to nie ostatnie moje zakupy, zbliża się okres świąt i dodatkowych wydatków też na inne cele. Uwielbiam kupować przez Internet, szczególnie jeśli uzbiera mi się konkretna kwota pieniędzy. Najbardziej cieszą wydatki na wczasy, pobyty noclegowe, czy wstęp do restauracji na smaczne jedzonko. Mnie zazwyczaj bawią także zakupy różnych dziwnych gadżetów. Nie muszą być hitem roku, niekoniecznie też elektroniczne, ale po prostu ma to być coś ciekawego, co wpadnie mi w oko. Do końca roku rozważam nabycie w księgarni internetowej kilku książek. Z ostatniego pobytu w Polsce przywiozłam trochę i wywiozłam tam też kilka przeczytanych sztuk. Okazuje się, że taka ilość nie wystarcza. Zaczęłam bardzo intensywne czytanie, ostatnią moją książkę pochłonęłam w trzy dni. Zupełnie nie wiem co się ze mną dzieje? Poza tym zajrzałam także do węgierskich zeszytów i podjęłam się nauki języka mojego partnera, myślę, że na początek wystarczy opanować podstawowe słowa i zwroty. Wiele z nich już znam, poznałam słuchając rozmów Tibora z Alkiem.


Język mojego narzeczonego jest naprawdę skomplikowany. Wiele rzeczy rozumiem, a to myślę dobra droga do przyswojenia najważniejszych zdań. Uważam, że potrzebuję znajomości języka partnera, choć On twierdzi, że nie jest to konieczne, gdyż On doskonale rozumie i już dobrze zna język polski. Odkryłam ostatnio w sobie wiele nowych chęci. Zauważyłam także, że oprócz codziennych zajęć mam jeszcze dużo wolnego czasu i muszę Go przeznaczyć na coś należytego. Tak też właśnie dziś do południa jeszcze przed obiadem, z nogami na pufie i z wałkami we włosach wyłożyłam się w naszym fotelu notując w kalendarzu numery zamówień, i poumawiane spotkania, a także przygotowując materiały do nauki języka węgierskiego. Później przygotowywałam sobie na głowie fryzurkę z rozpuszczonych włosów. Zdarza mi się (i owszem), lecz muszę mieć naprawdę chęć, aby się postarać. Za to zostałam dziś obdarowana gorącym całusem i komplementem od mojego mężczyzny, bo ta wersja z włosami rozpuszczonymi nie zdarza się na co dzień. I o to chodzi! :) Tak w nowym stylu, choć Ci sami, wyruszyliśmy na spacer do parku Ecos, odkrywać uroki nowych miejsc. Alexander w nowych spodniach od naszych przyjaciół, i w nowej koszuli i czapie, czuł się  widać całkiem nieźle, bo dreptał i biegał ponad dwie godziny i nawet nie czuł się zmęczony. Na niebie ukazała się już drugi raz w dniu dzisiejszym piękna tęcza. Wyszła po niewielkim deszczu, który krótko pokropił tuż przed naszym wyjściem z domu. Dziś przechadzaliśmy się pod tunelami z drzew, które znaleźliśmy będąc kilka tygodni wcześniej ze śpiącym już w wózku Alexandrem. Postanowiliśmy wtedy, że powrócimy w to miejsce. Zależało nam, żeby nasz synek mógł przejść tunelikiem dla najmłodszych. Dzisiaj udało się, nawet tacie ;). Na zakończenie poszliśmy na romantyczną kładkę, z której już ukazał się zachód słońca w typowo jesiennym klimacie...




Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik