Może zacznę jak zwykle od odrobiny zaznajomienia Was z moim światem kuchni? Przygoda z kuchnią tak naprawdę zaczęła się dla mnie dopiero wtedy, gdy miałam wreszcie dla Kogo gotować. Nigdy nikt nie uczył mnie gotowania, i wiedzy swojej nie czerpałam z książek, a raczej z własnej wyobraźni. Moja mama nie była przykładem idealnej kucharki w moich oczach, dlatego, że u nas w domu zawsze były dwie kucharki, i wiele obiadów przygotowywała babcia. Sztućcami obiadowymi nauczyłam się posługiwać w wieku lat dwudziestu, zaraz przed wyjazdem w delegację -w której byłam organizatorem sklepów pościelowych. Wiedząc, że mam tam spożywać codzienne posiłki z szefem w Galerii sklepu w którym pracowałam ) tak bardzo wstydziłam się swoich niedociągnięć), że dwa dni przed wyjazdem trzymałam już pięknie (przynajmniej tak mi się wydawało) nóż i widelec. Jakże się przeraziłam, gdy to ja miałam kroić podczas otwarcia sklepu piętrowy tort... Były bankiety, toasty, w tym też na moją cześć za doprowadzenie do funkcjonowania sklepu, i wyszkolenie pracowników. Dobra pensja, i obycie sprawiło, że już wtedy pokochałam życie restauracyjne, hotelowe i w pewnym sensie turystyczne. Byłam stałym bywalcem różnych lokali. Później, po kilku latach zdobyłam całkiem niezłą kolekcję książek związanych z gotowaniem, których nie wykorzystywałam praktycznie, aż do teraz. Kilka lat temu byłam kierownikiem kawiarni, tam poznałam zapach i smak wybornej kawy i świat porcelany, którą pokochałam. Pokochałam również porcelanę, którą posiadałam po dziadkach i rodzicach, a do której wcześniej nie przywiązywałam zbyt dużej wagi, oprócz sentymentu. Teraz wiem doskonale, że pijąc z każdej z nich kawa, czy herbata mają odmienny smak. Tak naprawdę najbardziej usamodzielniłam się żyjąc sama, ale zaczęłam gotować regularnie, gdy moja mama chorowała. Dzisiaj nie biorę z nikogo przykładu, a robię dokładnie to -czego oczekuje mój organizm i czego potrzebują moi bliscy. Nikt nie jest w stanie narzucić mi rytmu i stylu posiłków, nawet dietetyk -bo niestety nawet On się pomylił i to w dwóch przypadkach. Ostatnio modne są zagadnienia, i nauki o zdrowym odżywianiu -niestety nie zawsze pasują idealnie do każdego człowieka. Dziś na przykład jest dzień zdrowego śniadania. A czym jest takie śniadanie dla mnie i co u nas na stole dzisiaj się znalazło? Wykorzystaliśmy mieszankę zielonych warzyw -papryki, ogórka, do tego jajeczko ugotowane na twardo i gotowana szynka. Wszystko posypałam serem o niskiej zawartości tłuszczu i udekorowałam odrobiną jogurtu naturalnego.
Po śniadaniu dla wszystkich była mieszanka banana z melonem. W ciągu dnia dorzuciłam też synkowi podwieczorek owocowy, połowę banana i półtorej kiwi. Nasza rodzina zwykle na śniadanie je zdrowe posiłki, złożone przede wszystkim z warzyw. Od czasu do czasu twarogi, lub sery. Ogólnie jeśli chodzi o zdrowe śniadanie, mi ten temat kojarzy się z wysoką wartością odżywczą tego posiłku, a nie z niską zawartością kalorii, choć czasem jedno z drugim mogą iść w parze. U nas na śniadania jemy wszystkiego po trochu. Jedna sprawa, to, że dla każdego znajdzie się coś ulubionego. Druga, że tak przygotowany posiłek i przygotowana kanapka -na chlebku, lub tościku -porcja warzyw stanowi, bardzo dobry posiłek dla naszego synka. Który właśnie na śniadanie to spożywa, a porcję nabiału w postaci mleka i kaszy mleczno-ryżowej nad ranem i wieczorem. A dlaczego my jemy zdrowe śniadanie? Dzięki niemu mamy siłę i energię na cały dzień. Chce nam się wyjść na spacer, pojechać na wycieczkę a co najważniejsze wstać następnego dnia i pędzić, załatwić szereg spraw na mieście. Poza tym jedząc pełne śniadanko jadamy zwykle mniejsze porcje posiłków popołudniami, mniej podjadamy dodatkowych przekąsek. Załóżmy, że nie zjemy porannego posiłku. Zdarzyło nam się tak może ze dwa razy - i od tego czasu unikamy już tej sytuacji. Było to podczas lotu na Słowację - spożyliśmy śniadanie w barze lotniskowym i wstając bardzo wcześnie na basen, kiedy to przegryźliśmy drożdżówki na szybko. Możliwe, że jedzenie nie było najgorszej jakości, ale było zjedzone w pośpiechu i bez spokoju. Dla nas śniadanie zdrowe, to także takie, przy którym siadamy do stołu i delektujemy się smakiem, również dobrej herbaty. Jak więc wyglądał dzień, w którym zdecydowaliśmy się na te odstępstwa? Przede wszystkim nas nie usatysfakcjonował pod względem jedzenia, choć oczywiście inne wydarzenia nam to zrekompensowały. Nie na tym ma polegać dobry styl żywienia. Może nie powinnam się w tej kwestii tak pewnie wypowiadać, może czas zostawić tutaj pole do wypowiedzi przez dietetyków i diabetologów? Przyglądając się ich potrawom (przynajmniej kilku, których znam) stwierdzam, że są to bardzo wyszukane i nieludzkie jedzenia, zupełnie jak te z opowieści mojej babci, za czasów wojny, kiedy jadało się nawet liście, które teraz można znaleźć na półkach sklepowych i kosztują naprawdę niemało.. My zamieniliśmy takie 'dziwactwa' na jedzenie w ciszy i spokoju. Nie lubimy, naprawdę nie cierpimy jeść i rozmawiać, a pospolicie to ujmując gadać z pełną gębą. Na czas śniadań i obiadów wyłączamy telewizor, a załączamy muzykę, nie czytamy też prasy jedząc. Robimy to tylko do kawy, lub po skończonym śniadaniu. Nasz posiłek trwa zawsze minimum 30 minut, a pod sam jego koniec ucinamy sobie pogawędkę. Wszystko to, oczywiście tylko w dni kiedy nie pracujemy, czyli ja z Alexandrem na dzień dzisiejszy powtarzamy to każdego dnia, a tata tylko w dni wolne od pracy. Bardzo ważny jest we wszystkim nasz stół, czyli serce naszego domu, który znajduje się w salonie i jest dla nas idealnie i stabilnie skonstruowany, taki o którym marzyłam zawsze... Oczywiście nie muszę chyba dodać, że nasza kuchnia jest wyjątkowa - łatwa do sprzątania a co najistotniejsze mogę spokojnie i przestrzennie przygotowywać posiłki. Nic nie muszę upychać, na wszystko jest miejsce, nawet na krążącego po całej jej powierzchni naszego Alexandra. Ma On gdzie biegać, podczas gdy ja jestem zajęta przyrządzaniem potraw, które zwykle robię z prędkością torpedy. Jedyne co On wykonuje po mamie to zamykanie szafek i szuflad - i tutaj też mam pewność, że nic 'przy okazji' i przypadkiem Mu się nie stanie, bo meble posiadają system bezpiecznego domykania. Na koniec tylko pozostaje zaparzyć herbatę i pozabezpieczać mebelki przed otwarciem przez synka i zadzwonić dzwoneczkiem, który przywieźliśmy z wycieczki w Pelplinie (rzeczywiście czasem to robię).
Po śniadaniu dla wszystkich była mieszanka banana z melonem. W ciągu dnia dorzuciłam też synkowi podwieczorek owocowy, połowę banana i półtorej kiwi. Nasza rodzina zwykle na śniadanie je zdrowe posiłki, złożone przede wszystkim z warzyw. Od czasu do czasu twarogi, lub sery. Ogólnie jeśli chodzi o zdrowe śniadanie, mi ten temat kojarzy się z wysoką wartością odżywczą tego posiłku, a nie z niską zawartością kalorii, choć czasem jedno z drugim mogą iść w parze. U nas na śniadania jemy wszystkiego po trochu. Jedna sprawa, to, że dla każdego znajdzie się coś ulubionego. Druga, że tak przygotowany posiłek i przygotowana kanapka -na chlebku, lub tościku -porcja warzyw stanowi, bardzo dobry posiłek dla naszego synka. Który właśnie na śniadanie to spożywa, a porcję nabiału w postaci mleka i kaszy mleczno-ryżowej nad ranem i wieczorem. A dlaczego my jemy zdrowe śniadanie? Dzięki niemu mamy siłę i energię na cały dzień. Chce nam się wyjść na spacer, pojechać na wycieczkę a co najważniejsze wstać następnego dnia i pędzić, załatwić szereg spraw na mieście. Poza tym jedząc pełne śniadanko jadamy zwykle mniejsze porcje posiłków popołudniami, mniej podjadamy dodatkowych przekąsek. Załóżmy, że nie zjemy porannego posiłku. Zdarzyło nam się tak może ze dwa razy - i od tego czasu unikamy już tej sytuacji. Było to podczas lotu na Słowację - spożyliśmy śniadanie w barze lotniskowym i wstając bardzo wcześnie na basen, kiedy to przegryźliśmy drożdżówki na szybko. Możliwe, że jedzenie nie było najgorszej jakości, ale było zjedzone w pośpiechu i bez spokoju. Dla nas śniadanie zdrowe, to także takie, przy którym siadamy do stołu i delektujemy się smakiem, również dobrej herbaty. Jak więc wyglądał dzień, w którym zdecydowaliśmy się na te odstępstwa? Przede wszystkim nas nie usatysfakcjonował pod względem jedzenia, choć oczywiście inne wydarzenia nam to zrekompensowały. Nie na tym ma polegać dobry styl żywienia. Może nie powinnam się w tej kwestii tak pewnie wypowiadać, może czas zostawić tutaj pole do wypowiedzi przez dietetyków i diabetologów? Przyglądając się ich potrawom (przynajmniej kilku, których znam) stwierdzam, że są to bardzo wyszukane i nieludzkie jedzenia, zupełnie jak te z opowieści mojej babci, za czasów wojny, kiedy jadało się nawet liście, które teraz można znaleźć na półkach sklepowych i kosztują naprawdę niemało.. My zamieniliśmy takie 'dziwactwa' na jedzenie w ciszy i spokoju. Nie lubimy, naprawdę nie cierpimy jeść i rozmawiać, a pospolicie to ujmując gadać z pełną gębą. Na czas śniadań i obiadów wyłączamy telewizor, a załączamy muzykę, nie czytamy też prasy jedząc. Robimy to tylko do kawy, lub po skończonym śniadaniu. Nasz posiłek trwa zawsze minimum 30 minut, a pod sam jego koniec ucinamy sobie pogawędkę. Wszystko to, oczywiście tylko w dni kiedy nie pracujemy, czyli ja z Alexandrem na dzień dzisiejszy powtarzamy to każdego dnia, a tata tylko w dni wolne od pracy. Bardzo ważny jest we wszystkim nasz stół, czyli serce naszego domu, który znajduje się w salonie i jest dla nas idealnie i stabilnie skonstruowany, taki o którym marzyłam zawsze... Oczywiście nie muszę chyba dodać, że nasza kuchnia jest wyjątkowa - łatwa do sprzątania a co najistotniejsze mogę spokojnie i przestrzennie przygotowywać posiłki. Nic nie muszę upychać, na wszystko jest miejsce, nawet na krążącego po całej jej powierzchni naszego Alexandra. Ma On gdzie biegać, podczas gdy ja jestem zajęta przyrządzaniem potraw, które zwykle robię z prędkością torpedy. Jedyne co On wykonuje po mamie to zamykanie szafek i szuflad - i tutaj też mam pewność, że nic 'przy okazji' i przypadkiem Mu się nie stanie, bo meble posiadają system bezpiecznego domykania. Na koniec tylko pozostaje zaparzyć herbatę i pozabezpieczać mebelki przed otwarciem przez synka i zadzwonić dzwoneczkiem, który przywieźliśmy z wycieczki w Pelplinie (rzeczywiście czasem to robię).
Zapraszamy na śniadanko!