wtorek, października 06, 2015 0

nastał czas na 'Adrian Mole. Czas Cappuccino'



Dziś recenzja książki Adrian Mole Czas Cappuccino, którą pochłonęłam jednym tchem, jednak zanim do tego doszło, ona w zasadzie leżała nietknięta przez cztery tygodnie. Otóż początkowo po przywiezieniu jej z Polski i przewertowaniu treści, trochę 'przeraził' mnie spis głównych postaci i pomyślałam 'bardzo politycznie będzie'. Ponieważ nie przepadam za tego typu wątkami, wzięłam 'w obroty' inne nowości ze swojej biblioteczki. Jakoś ta świadomość o odłożeniu książki w kąt nie dawała mi spokoju, a szczególnie fakt, że jakiś czas temu czytałam inną z serii o Adrianie Mole, którą byłam zafascynowana. Tyle tylko, że tamta była jakby wręcz śmieszna, i chyba odpowiednia jako rozweselacz do mojej tamtejszej dojrzałości. Teraz przy okazji wypicia przeze mnie pierwszej (chyba od prawie miesiąca) kawy z okazji Międzynarodowego Dnia Kawy, chwyciłam za Czas Cappuccino ze sporą nadzieją, że jest jakaś szansa dla niej na pozytywną ocenę ode mnie, no i, że po prostu ją przeczytam. Stało się. Bo choć sam bohater główny - Adrian w wieku lat trzydziestu jest nadal nie do końca rozwinięty we wszystkich dziedzinach, to jednak jest fajną postacią (nadal) i w sumie w tym wszystkim widzę w nim szereg plusów jako w mężczyźnie. Po pierwsze jest On mężczyzną, który bądź co bądź - gotuje. Bez względu jak prowadzi podupadającą restauracyjkę, i jak w ogóle gotuje to widzę w tym jakąś magię, gdyż nieczęsto my kobiety mamy do czynienia z takimi facetami. Podoba mi się Jego podejście do kobiet, co rzadko w dzisiejszym świecie mogę zobaczyć - nie jest typem ganiającym za pierwszą lepszą panienką. 


Byłoby szereg innych plusów postaci, mężczyzny , który w sumie jest jak dziecko, a jednak.. uroczego, często widzącego wiele negatywnych stron własnego życia i odrobinę marudnego, ale sam Jego dystans do tego wszystkiego co się w Jego życiu i otoczeniu dzieje - to wyklucza dramat. Powiedziałabym, że skądś to znam i taka historia jest mi ogromnie bliska, lubię tego fajtłapę życiowego. :) Poza tym lubię powieść Sue Townsend za angielski humor, taką lekką, niekiedy nawet z odrobiną cynicznych wstawek ze świata polityki i mediów. Widzę podobieństwo między 'Adrian Mole Czas Cappuccino' a 'Dziennik Bridget Jones'. Jeśli chcecie to zobaczyć, i przeczytać przyjemny dziennik, tym razem o losach faceta, rozwodnika i Jego 'dziwnej', w dziwny sposób troszczącej się o Niego rodzinki - to jest to książka dla Was. 

"...istotnie, moglibyśmy nie dojechać, jednakże dojechaliśmy i gdyby wszyscy ludzie więcej rozumowali, przekonaliby  się, iż życie niewarte jest tego, by o nie tak bardzo się troszczyć..." Michaił Lermontow 'Bohater naszych czasów'. 

Autor: Sue Townsend, rok wydania:2011, wydawnictwo: W.A.B., cena: 11,49 - 24,99


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik