Stół to serce naszego domu.. I to właśnie dzisiaj skumulowały się
spotkania przy nim.. Nawet ja przeniosłam się na blat naszego cudownego,
rodzinnego stołu ze swoimi osobistymi bibelotami i rozłożyłam się z nimi do późnego wieczora...
A co wchodzi w skład tych detali? Oczywiście na pierwszym miejscu mój kalendarz
ptaki, z którym się nie rozstaję, laptop, do którego zaglądam każdego dnia,
poza tym książka -obecnie taka bardzo osobista. Na stole leży kilka czasopism,
w tym dwa polskie, zaległa prasa, której nie przeczytałam już od dwóch
tygodni... tyle się działo ostatnio, że nie zdążyłam. :) Tyle spotkań ze
znajomymi, wycieczki, zakupy, spacery.. Na stole kulminacyjne miejsce w
nowiutkim wielkim, szklanym wazonie :) zajmują kwiaty, które przyciągają mnie
jak magnes, właściwie zapomniałam jak bardzo je lubię... Są takie naturalne, i
dają mi odczuć, że lato się jeszcze nie skończyło :) Choć za oknem typowo
wczesno-jesienna pogoda, w moim sercu wielka radość i nadzieja. Czekałam już od
kilku tygodni i myślałam, wspominałam... O osobach, których mi już brakuje. I
tak dwie spontaniczne rozmowy, po powrocie naszych przyjaciół z urlopu, i po
wyzdrowieniu Ich Synka i naszego Tibora.. Wreszcie..! :) Cudowne popołudnie!
Mam takie maleńkie marzenie, aby ta żółć na naszym stole żyła choćby tak długo,
jak moje ostatnie myśli o spotkaniu z Nimi.. Przyjaźnie upłynął nam dzień, z
pogodnymi osobami... Uśmiech Miłoszka, radość mojej koleżanki, i wygłupy Alka
to trzy dawki optymizmu... Do tego wieczór z moją rodzinką... i zakupy z których przywieźliśmy pidżamkę,
bluzę, i dresik dla naszego Szkrabka. A słoneczniki już pięknie rozkładają
płatki w nowym wazonie, prezencie od naszych gości :)