sobota, kwietnia 22, 2017 2

magyar édességek - węgierskie słodkości

Przyznam się Wam, że długo wystrzegałam się od stworzenia cyklu związanego z kuchnią węgierską, właściwie trochę na przekór temu, czego można byłoby się po moim blogu spodziewać. W końcu kto, jak kto, ale żona Madziara chyba powinna mieć taką rubrykę u siebie, a już na pewno musi dobrze gotować po węgiersku i wiedzieć co poleca swoim czytelnikom i znajomym z kuchni madziarskiej. A tutaj zonk. Tak już ze mną jest, że zwykle robię na opak i w najmniej oczekiwanym momencie potrafię zaskoczyć. Kilka lat wspólnego bycia i mieszkania w Irlandii Północnej z mężczyzną mojego życia, który prawie perfekcyjnie włada językiem polskim, mimo, że Polakiem nie jest, a do tego więcej wie o polskiej polityce i sporcie ode mnie, a co najważniejsze o smaku kuchni polskiej też wie już bardzo dużo i ją uwielbia. Tak więc gotuję Mu to, co polubił, a od czasu do czasu zrobię coś po węgiersku z ciekawości. Potem patrzę na Niego jaki jest uradowany, aż oczy Mu błyszczą. A ponieważ moje nowe potrawy muszą być perfekcyjne w smaku, robię to z gustem i okazjonalnie. Tak, aby smakowały również mi. W tym roku decyzja o świątecznym menu zapadła bardzo późno, ale mój plan był idealnym rozwiązaniem w związku z naszym wyjazdem poniedziałkowym na biesiadną część Świąt Wielkanocnych do Ards. Postanowiłam zatem przygotować w dużej mierze potrawy trwałe, które będziemy mogli ze sobą zabrać, jak również takie, które pozostawimy w lodówce do naszego powrotu. Jeśli chodzi o to, to trzeba stwierdzić, że kuchnia madziarska ma tę ogromną zaletę iż jest bardzo doprawiona i dzięki temu potrawy zachowują dodatkową ochronę przed wczesnym zepsuciem. Poza tym w kuchni węgierskiej pojawiają się upieczone ciasta z dodatkiem drożdży, które odpowiednio przechowywane mogą trochę poleżeć.

Kuchnia węgierska głównie kojarzy się z papryką w świeżej, peklowanej a także sypkiej formie. W wersji słodkiej przygotowałam też desery w postaci ciastek. Dzięki temu suchy, słodki prowiant mogliśmy zabrać ze sobą. Dwa dni przed Wielkanocą zrobiłam mężowi na imieniny tort Dobosza, o którego trwałości mogę już dzisiaj potwierdzić, gdyż trzy kawałki przechowaliśmy na nasz powrót do domu i było to sprawdzone dokładnie tak jak przekonują cukiernicy, a bynajmniej twórca tortu - 7 dni od wykonania. Kuchnia węgierska jest pachnąca, kolorowa, ciepła, mocna. Dzisiaj zapraszam na kruche wypieki, czyli świąteczne ciastka kifli, oraz kurtos kolac. One szczególnie dobrze smakują na ciepło. O ile wykonanie tych pierwszych - rogalików jest bardzo banalne, o tyle z tymi drugimi trzeba trochę się napracować, szczególnie na początku wypieku, bo później idzie już jak z płatka. Poza tym, chyba jak w przypadku wszystkich ciast drożdżowych warto pokusić się o taki wypiek, bo po prostu wychodzi tego całe mnóstwo i wystarczy na kilka dni dla wszystkich. Oczywiście dorzucam tutaj przepis na Dobos Torta, który pojawił się na blogu już przed świętami i szczególnie polecam go wszystkim, którzy po lekko słodkim cieście drożdżowym czują pewien niedosyt słodyczy. ;) Na dole artykułu znajdziecie też dodatek, który obok paschy twarogowej pojawił się u nas w domu i na wyjeździe na Wielkanoc, a jednak nie jest wyrobem węgierskim. Nasze lizaki-pisanki, o które zapytało parę osób z fan page'a to nic innego jak ciastka z serkiem homogenizowanym, obtoczone w białej czekoladzie, udekorowane posypką i nadziane na patyczki. Podobne robiłam na Halloween. Zapraszam za tydzień w kolejnym artykule będą dania węgierskie.


Kifli  - Rogaliki

To nic innego jak rogale drożdżowe, które można zwijać w różnoraki sposób. Zwykle na Węgrzech zwijane są bardzo cieniutko nawet kilka razy. W przypadku kifli z Węgier głównie chodzi o delikatną i kruchą wersję ciasta, którą uzyskuje się po kilkunastogodzinnym przechowywaniu w lodówce. Kifli zazwyczaj nadziane są dobrym dżemem owocowym, lub marmoladą. Gdy ciasto dobrze wyrośnie, wychodzi ich bardzo dużo. Są delikatne, kruche i pachnące, jak babcine rogaliki. Tych ciastek nie próbowałam ani na Słowacji, ani też na Węgrzech, za to mąż stwierdził, że te nasze domowe smakują tak samo, jak w kraju z którego pochodzą ;).


Składniki:

150 gram serka homogenizowanego
100 gram cukru pudru
dżem morelowy
cukier waniliowy
100 gram masła
20 gram drożdzy
100 ml mleka
500 gram mąki
3 żółtka
sół


Sposób wykonania:

1. Utrzeć żółtka z masłem, dodać serek, cukier waniliowy, sól i wymieszać. 
2. Odstawić w ciepłe miejsce na 15 min.
3. Do drugiej miski wsypać mąkę, 3 łyż. cukru pudru, drożdże. 
4. Zalać 3 łyżkami ciepłego mleka.
5. Zostawić do wyrośnięcia pod przykryciem na 10 min. 
6. Następnie dodać drugą masę i lekko wyrobić.
7. Dodać cukier puder, dobrze wyrobić. 
8. Może lekko przyklejać się do rąk. Podsypać mąką i odstawić.
9. Po 45 minutach ponownie wyrobić i podzielić na 4 części. 
10.Schować je na noc do lodówki.
11.Rano rozwałkować każdą część i na niej wycinać  koła z ciasta. 
12.Nadziewać dżemem. Zwinąć dowolnie.
13.Wstawić do piekarnika na 10 minut temp. 180 stopni. 
14.Dekorować mocno obsypując cukrem pudrem.


Kürtőskalács - Kurtosze

Niesamowite ciastka, które wyróżniają się wśród innych nie tylko kształtem, ale też zapachem i smakiem. Takie ciastko zjadłam po raz pierwszy na jarmarku w słowackim mieście Lewice. To już właściwie odpowiednie miejsce, gdzie można zasmakować tych najprawdziwszych, nawijanych na specjalne walce i wypiekanych przez rodowitych Węgrów żyjących na Słowacji. Wiem, że na południu Polski też można spotkać miejsca, gdzie ciastka kominowe robi się w oryginalny sposób. Przyznam się, że to nie są moje ulubione ciastka, gdyż nie są zbyt słodkie. Bardziej proponowałabym je jako suche drugie śniadanie, aniżeli jako deser. Dla mnie jedno takie ciastko to zbyt wiele na raz do zjedzenia. Natomiast w tym roku zrobiłam je specjalnie dla męża. Kurtosz zwykle smaruje się masłem i cukrem cynamonowym, lub można go udekorować po upieczeniu. Proponuję jednak dekorację przed pieczeniem, gdyż ciastka najlepiej smakują na gorąco. Ich zapach jest wyjątkowy. Na wierzchu są kruche a w środku mięciutkie, oto ich sekret. W warunkach domowych kurtosze zrobicie używając folii aluminiowej i czegoś co po upieczeniu łatwo jest usunąć ze środka ciastka. Rolki po papierze będą idealne.


Składniki:

500 gram mąki pszennej
80 gram roztopionego masła
3 łyżki cukru pudru
200 ml letniego mleka
1 łyż. cukru waniliowego
25 gram drożdży
2 jajka
sól

dekoracja:
3 łyż, rozpuszczonego masła
cukier zwykły lub trzcinowy
cynamon


Sposób wykonania:

1. Do miski wsypać mąkę i w środku zrobić dołek. 
2. Rozkruszyć drożdże, zasypać je cukrem i zalać 3 łyż. letniego mleka. 
3. Po 15 minutach dodać pozostałe składniki i wyrobić szybko ciasto.
4. Odstawić ciasto pod przykryciem na około jedną godzinę w ciepłe miejsce.
5. Wyjąć na stolnicę i wyrobić, a następnie podzielić na 12 do 14 części.
6. Każdą część zrolować na długi wałeczek i każdy lekko rozwałkować.
7. Powstałe paski posmarować na wierzchu masłem, można już udekorować.
8. Rozgrzać piekarnik na 190 stopni i przygotować w tym czasie wałeczki.
9. Rolek po papierze kuchennym, lub toaletowym obwinąć folią aluminiową.
10.Na każdą rolkę nawijać pasek ciasta w spiralkę dekoracją na wierzchu.
11.Wstawić na stojąco rolki z ciastem i piec około 15 minut, aż się zarumienią. 
12.Wyjmować od razu usuwając rolki ze środka i delikatnie wyjmując folię.




2 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik