wtorek, marca 28, 2017 4

Arrecife Lanzarote

Arrecife to nazwa głównej dzielnicy na wyspie Lanzarote wywodząca się z otaczających ten fragment wyspy raf koralowych, wynurzających się w różnych miejscach. Chociaż Arrecife nie jest głównym punktem resortowym na Wyspie, jednak nie sposób to miejsce ominąć w trakcie urlopu na Lanzarote. My spędziliśmy tutaj jeden dzień, nie licząc dni przylotu i wylotu, bo właśnie w Arrecife znajduje się lotnisko. Jest to miasteczko bardzo urokliwe, gdzie można dobrze wypocząć, zwiedzić i zatrzymać się też w kawiarence na bardzo ruchliwym deptaku, w sąsiedztwie ekskluzywnych butików, czy domów towarowych. Zewsząd zobaczycie uśmiechniętych i rozgadanych Hiszpanów, z pewnością trochę bardziej opatulonych od Was (no chyba, że wybieracie się w samym środku sezonu). My w naszą podróż poślubną zapragnęliśmy polecieć na afrykańską wyspę w środku grudnia, kiedy temperatury wahały się między 20 stopni w deszczu a 26 stopni w słońcu. Szczerze powiedziawszy nie byliśmy wcale zaskoczeniem dla przechodniów, choć zauważyłam, że trochę się nam przyglądali, ponieważ stanowiliśmy pod koniec roku nieliczną grupę przybyłych turystów w tym miejscu. Wypoczynek był bardzo udany, a my mogliśmy spokojnie wylegiwać się, zwiedzać i oglądać typowo hiszpańskie przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Otóż właśnie jeden z dni naszego urlopu rozpoczęliśmy w Arrecife początkowo około południa opalając się na plaży Playa de Reducto, gdy zauważyliśmy nadciągającą większą chmurę wyruszyliśmy w kierunku Muzeo de Historia de Arrecife. W okresie zimowym drobne deszcze z wielkiej chmury to bardzo pospolite zjawisko na Lanzarote. Zdarza się to kilka razy dziennie i trwa po parę minut. Warto zatem zabrać ze sobą czapeczkę, lub kapelusz ;) który ochroni nie tylko od słońca, ale także od niespodziewanego deszczu.


Plażując na pięknej, szerokiej Playa de Reducto nie można nie zauważyć najwyższego biurowca w Lanzarote. Grand Hotel liczy czternaście pięter i ponoć warto tu wejść, aby ujrzeć widok na Puerto del Carmen, inne piękne miasto wyspy. Będąc tutaj poszliśmy też na Islote de Fermina, wysepkę miłości, gdzie słońce po chwili zaczęło się chować, dlatego też szybko pokierowaliśmy się dalej i tuż przy placu zabaw czekaliśmy aż do opadów, które były ostatnimi tego dnia, jak się okazało. Alexander spędził dość dużo czasu na placu dla dzieci, gdzie bawił się wspólnie z małymi Hiszpanami. Po tej frajdzie dla najmłodszego członka rodziny, postanowiliśmy zrobić coś dla siebie.


Dotarliśmy do Puente de las Bolas, mostu idąc w kierunku wspaniałej twierdzy Castillo de San Gabriel, gdzie bliżej poznaliśmy historię Lanzarote. Most Kul został wybudowany po odbudowie zrujnowanego Zamku, dla lepszego dostępu do Castillo. Według mnie jest to bardzo romantyczna budowla, po której można odbyć w objęciach przyjemny spacer, podziwiając wybrzeże kamienno-lazurowe. Po dotarciu do Zamku, wesoło przywitał nas hiszpański grajek, któremu po zatańczeniu Alexander postanowił wrzucić pieniążek. Wewnątrz za darmo można obejrzeć rekwizyty starożytnej kultury aborygenów z wyspy Lanzarote, a także makiety związane z rozwojem regionu. Muzeum wraz z mostem zostały wpisane na listę Zabytków Dziedzictwa Kulturowego.








Zafascynowani krajobrazami z Mostu, widocznymi budynkami, biurowcami i większymi kamienicami, których od kilku dni praktycznie nie widzieliśmy (Lanzarote tak naprawdę nie jest mocno zabudowana) postanowiliśmy wejść w głąb miasta, gdzie z kolei mijaliśmy ludzi, jak się wydaje wiodących nowoczesny tryb życia. Modnie ubrani Hiszpanie widocznie robili zakupy na Calle Leon y Castillo. My weszliśmy w tą komercyjną uliczkę Calle Real. Tędy przemieszczają się parady, a po obu stronach są budynki banków, kawiarni, butiki znanych marek, czy hotele. Opłaca się tu kupić perfumy i produkty aloesowe, których ceny są stosunkowo niskie. W czasie, gdy przechadzaliśmy się dwiema uliczkami, na całej długości tuż przy jednym z apartamentowców wyłożony był czerwony dywan. Byłam odrobinę zaskoczona, bo chyba okazaliśmy się jedynymi z zagranicznych wczasowiczów, którzy tędy się przemieszczali. Poznałam to głównie po przechodniów ciepłych ubraniach, o czym Wam już wcześniej wspomniałam.




Po przejściu kilkuset metrów postanowiliśmy odnaleźć coś więcej niż tylko znane nam marki sklepów i skręciliśmy w jedną z jeszcze węższych uliczek, którą o dziwo jeździły auta. Później kolejna wąska ulica, i kolejna. Końca nie widać, za to można dostrzec naturalne kobiety w tradycyjnych ubraniach hiszpańskich z chustą na głowie. Jedna z Nich na widok aparatu, kiwa ręką, aby nie robić zdjęć. Tuż obok dostrzegam piękną starą kamienicę, z której mój mąż się śmieje, mówiąc: staroć. No tak, właśnie tego poszukiwałam! Poza tym różne kamieniczki będące tutaj, postawione jakiś czas temu w stylu kolonialnym, mieszają się z nowoczesnymi. To nie pozwala się nudzić i fascynuje ta różnorodność.








Warto też przystanąć w drewnianym punkcie turystycznym oraz oczywiście na El Charco de San Gines, zatoczce w środku miasta. Dla nas odwiedziny 'stolicy' Lanzarote dobiegły końca popołudniową porą, ponieważ zmierzaliśmy w kierunku północnego punktu widokowego Mirador del Rio. To drugie miejsce, położone najwyżej na Wyspie, które w kolejnym artykule Wam opiszę. Jeszcze się przekonacie dlaczego trzeba odwiedzić Lanzarote, nie tylko dla atrakcji, ale także dla Jej skromnej wielkości, gdzie nie sposób pominąć żadnych zabytków, jednocześnie wylegując na plażach każdego dnia urlopu.






4 komentarze:

  1. Lanzarote kolejna liście, z wysp kanaryjskich :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och ciesze się :) ponoć warto, nasi znajomi byli na teneryfie i bardziej chwalą Lanzarote za dobry wypoczynek, którego doświadczyli tutaj. My z kolei bierzemy też pod uwagę na urlop inne Kanary. Od nas przelot to zaledwie kilka godzin. Ideał dla rodziny z małym dzieckiem :)

      Usuń
  2. Ależ tam pieknie! A Ty świetnie wyglądasz w tym kapeluszu i kiecce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Kochana :) Kiedy mój mąż jest w pobliżu - idę na całość ;) On oczywiście happy :D Tak poza tym w grudniu czułam się tam jak gwiazda w otoczeniu emerytów. I uwaga! Najcudowniejsze - moje dziecko powiedziało mi 'mamo jesteś najpiękniejsza' ;) A na plaży były ze cztery kobiety powyżej 50-tki i do tego dwie topless :P

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)

Komentując wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych, które są m.in. wykorzystywane w analizie statystyk poprzez Google Analytics. Blog nie zbiera w sposób automatyczny żadnych informacji, z wyjątkiem informacji zawartych w plikach cookies tak zwanych "ciasteczkach".

Znajdziesz mnie tutaj

Copyright © 2017 weekendownik